Małgorzata Iwanicz-Drozdowska nie jest już wiceprzewodniczącą Komisji Nadzoru Finansowego. Nadzorowała w urzędzie pion bankowy. Jej obowiązki przejmie na razie szef komisji.



O rezygnacji jako pierwsi informowaliśmy już w piątek wieczorem. Dokument został oficjalnie przyjęty przez premiera, a decyzję ogłosił wczoraj przewodniczący KNF Jacek Jastrzębski.
– Premier Mateusz Morawiecki odwołał prof. Małgorzatę Iwanicz-Drozdowską ze stanowiska zastępcy przewodniczącego KNF, co jest konsekwencją złożonej przez nią wcześniej rezygnacji. (…) Umotywowała swoją rezygnację względami osobistymi oraz zamiarem poświęcenia się w większym stopniu działalności akademickiej – napisał na Twitterze.
Na razie nie wiadomo, kto ją zastąpi. Obowiązki nadzoru nad pionem bankowym przejmie sam przewodniczący komisji z wyłączeniem banku PKO BP. Jastrzębski przed tym, jak stanął na czele KNF, był tam wicedyrektorem departamentu prawnego. Największym polskim bankiem – do czasu powołania nowego wiceszefa nadzoru – zajmował się będzie inny wiceprzewodniczący KNF Rafał Mikusiński.
Małgorzata Iwanicz-Drozdowska trafiła do nadzoru w lutym tego roku, gdy instytucją kierował już Jacek Jastrzębski. Jej nominacja wzbudziła sporo kontrowersji, bo zanim trafiła do komisji, przez prawie 11 lat była członkiem rady nadzorczej Alior Banku.
Wielu komentatorów i uczestników rynku wskazywało jednak, że to właśnie Alior Bank może rodzić konflikty interesów w jej urzędniczej pracy. Rzecznik KNF zapewniał wówczas, że nowa przewodnicząca będzie się wyłączała z wszystkich decyzji i głosowań związanych z bankiem. Tak było np. przy okazji powoływania obecnego prezesa Krzysztofa Bachty.
Gdy obejmowała stanowisko w banku, trwało właśnie postępowanie administracyjne związane z dystrybuowaniem funduszy W Investments. Na trefnych certyfikatach ok. 2 tys. osób straciło ok. 0,5 mld zł. W czerwcu tego roku komisja nałożyła na bank w sumie 10 mln zł kary finansowej, a na początku grudnia – pomimo odwołania Aliora – podtrzymała ją. Maksymalny wymiar sankcji finansowej mógł być wielokrotnie wyższy i sięgnąć nawet 0,5 mld zł.
To niejedyny problem banku. W DGP opisywaliśmy kilka miesięcy temu „trupy”, jakie wypadają z jego szaf. Dotyczą głównie nietrafionego finansowania spółek borykających się z potężnymi kłopotami. Chodzi m.in. o Ruch, Onico czy Zakłady Mięsne Henryk Kania.
Jak informował pod koniec października „Puls Biznesu”, zostało w nią zaangażowanych aż 30 urzędników.