Argentyńczycy wybierają od rana w niedzielę swojego prezydenta. W wyborach rywalizują ze sobą głównie obecny szef państwa, konserwatywny liberał Mauricio Macri i prowadzący w sondażach kandydat centrolewicowych peronistów Alberto Fernandez.

Argentyna pogrążona jest w największym kryzysie gospodarczym od blisko 20 lat.

Lokale wyborcze otwarto o godz. 8 czasu lokalnego (godz. 12 w Polsce) i będą czynne do godz. 18 (22 w Polsce). Do głosowania uprawnionych jest 35 milionów obywateli. Pierwsze, wstępne rezultaty mają być publikowane od godz. 21 (1 w nocy z niedzieli na poniedziałek), a ostatecznie wyniki - w poniedziałek nad ranem.

Wszystkie sondaże przewidują zwycięstwo Fernandeza, którego kandydatką na wiceprezydent jest była szefowa państwa (2007-2015) Cristina Fernandez de Kirchner. Fernandez z przewagą 16 pkt proc. nad Macrim wygrał w kraju sierpniowe prawybory. Od tego czasu popularność peronisty rosła i pojawiły się głosy, że może on pokonać ubiegającego się o drugą kadencję prezydenta Macriego już w pierwszej turze. Jeśli tak się nie stanie, druga tura odbędzie się 24 listopada.

Według obserwatorów wynik w prawyborach był dla Macriego karą za sposób, w jaki zarządzał argentyńską gospodarką, od półtora roku pogrążającą się w recesji. Oczekuje się, że inflacja z końcem roku osiągnie poziom 55 proc. - jeden z najwyższych na świecie; w kraju wysoki jest wskaźnik ubóstwa oraz duże bezrobocie (10,6 proc.). Od stycznia 2018 r. wartość argentyńskiego peso spadła o 70 proc.

Nie pomógł mu również program bolesnych reform wolnorynkowych w ramach umowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW), który w ub. r. udzielił Argentynie pomoc w rekordowej wysokości 57 mld USD. Kraj ma uzyskać jeszcze kolejne 13 mld USD pomocy, ale Macri czeka z negocjacją warunków na wynik wyborów.

Peroniści mimo wszystko nie mają wątpliwości, że za kryzys ekonomiczny prezydent zapłaci w wyborach. Fernandez, zwolennik interwencjonizmu państwowego w gospodarce, obiecuje wyborcom powrót do wzrostu gospodarczego w ciągu 180 dni.

Poza Macrim i Fernandezem w wyborach startuje jeszcze czterech kandydatów, ale według sondaży podzielą się oni ok. 15 proc. głosów. Trzecie miejsce sondaże dawały byłemu ministrowi gospodarki Roberto Lavagni.