Do niedzielnego popołudnia w Portugalii, w której odbywają się wybory parlamentarne, zanotowano kilkadziesiąt incydentów utrudniających głosowanie, głównie opóźnień w otwieraniu lokali wyborczych oraz bojkotów. Uczestnicy oraz PKW zauważają, że w głosowaniu bierze udział mniejsza niż w poprzednich latach liczba uprawnionych.

Z podanych przez Państwową Komisję Wyborczą danych wynika, że do południa (godz. 13 w Polsce) głosowało zaledwie 18 proc. osób uprawnionych do głosowania. W 2015 r. frekwencja wynosiła o tej porze blisko 21 proc.

Wprawdzie rozpoczęte o godz. 9 (godz. 10 w Polsce) głosowanie w większości lokali wyborczych przebiega bez poważniejszych zakłóceń, jednak do godzin popołudniowych zanotowano kilkadziesiąt incydentów. W niektórych lokalach urny zostały udostępnione obywatelom z opóźnieniem.

Największe zakłócenia w głosowaniu występują w gminie Montalegre, na północnej granicy z Hiszpanią. Trwa tam blokada lokalu wyborczego przez miejscową ludność, domagającą się od rządu Portugalii zaprzestania w tym rejonie wydobycia litu.

Wprawdzie zamknięty na kłódkę lokal otwarto przy wsparciu policji, ale protestujący, przeciwko, ich zdaniem szkodliwej da człowieka i lokalnej przyrody eksploatacji litu, nie odstępują od blokowania wejścia do lokalu wyborczego. Organizatorzy akcji twierdzą, że blokada jest "formą bojkotu".

Rano problemy z głosowaniem mieli też mieszkańcy miejscowości Malcata, w północno-wschodniej Portugalii. Miejscowa społeczność postanowiła wyrazić swoje niezadowolenie z powodu funkcjonowania tamy wodnej poprzez bojkot wyborów.

"W naszym lokalu wszystko działa zgodnie z prawem. Jedynie wyborcy nie chcą głosować. Rano głos oddały tu zaledwie dwie osoby" - wyjaśnił burmistrz Malcaty Joao Fernandes.

Media relacjonujące przebieg głosowania wskazują, że do niedzielnego popołudnia notowana była stosunkowo niewielka liczba głosujących w lokalach wyborczych. Lider komunistów (PCP) Jeronimo de Sousa, który głosował rano na stołecznych przedmieściach, przyznał, że frekwencja jest niska, ale spodziewa się, że głosujących będzie więcej niż w majowych wyborach do PE, kiedy to do urn przyszło zaledwie 31 proc. uprawnionych.

Głosujący rano w Lizbonie premier Antonio Costa wyraził nadzieję, że frekwencja w lokalach wyborczych wzrośnie późnym popołudniem. Dodał, że otrzymał sygnały "o dużym udziale w głosowaniu Portugalczyków mieszkających poza granicami kraju".

Do udziału w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Portugalii dopuszczona została rekordowa liczba 10,8 mln Portugalczyków. Ponad milion z nich głosował poza granicami kraju.

W niedzielnym głosowaniu do jednoizbowego parlamentu Portugalii o mandaty ubiega się także rekordowa liczba komitetów wyborczych: 20 partii politycznych oraz jeden blok wyborczy. Walczą one o 230 mandatów.

Z przeprowadzonych w ostatnim tygodniu przed wyborami sondażach zwyciężała Partia Socjalistyczna (PS). Badania, w których drugie miejsce przypadło centroprawicowym socjaldemokratom (PSD), wskazują, że partia premiera Costy nie zapewni sobie większości w parlamencie.