Optymalnie byłoby, gdyby po jesiennych wyborach jedno środowisko uzyskało większość zdolną do zmiany konstytucji – uważa szef kancelarii premiera. Zdaniem Michała Dworczyka w ustawie zasadniczej doprecyzowania wymaga współpraca rządu i prezydenta w zakresie obronności i polityki zagranicznej
Czy PiS stał za Markiem Falentą?
Stosowne służby szukały tego pana, skazanego prawomocnym wyrokiem sądowym, po całym świecie. Niedawno został złapany i sprowadzony do Polski. Za tą akcją stoi państwo polskie, którym obecnie rządzi PiS. Kto stoi za Falentą i czy w ogóle stoi, nie mam pojęcia. Różne absurdalne oskarżenia pojawiają się od początku tak zwanej afery podsłuchowej. Mogę się tylko domyślać, że to próba odwrócenia uwagi od rzeczywistych bohaterów, czyli polityków PO, którzy w nie do końca transparentnych okolicznościach omawiali wydarzenia ważne z punktu widzenia państwa i Polaków w sposób szokujący opinię publiczną.
Ale żadna sprawa karna, której źródłem byłyby słowa z podsłuchów, nie została sfinalizowana.
Nie, ale wszyscy wiedzą, że czym innym jest twarda odpowiedzialność karna za złamanie prawa, a czym innym odpowiedzialność polityczna za załamanie standardów, które powinny obowiązywać w życiu publicznym.
W liście ujawnionym przez „Rzeczpospolitą” Falenta pisze też o premierze Morawieckim i jego podsłuchanych rozmowach…
W swojej sytuacji pan Falenta mógłby napisać, że ma materiały obciążające każdego z 28 premierów z Unii Europejskiej. Od tygodni obserwujemy ataki na premiera. Jestem przekonany, że jednym z głównym ich powodów jest jego skuteczność. Obok prezesa Jarosława Kaczyńskiego to premier Morawiecki jest ojcem sukcesu ostatniej kampanii wyborczej. Opozycja widzi, jak mocnym jest atutem dla Zjednoczonej Prawicy. Stąd takie bezpardonowe ataki przy wykorzystaniu kłamstwa i manipulacji.
Falenta działa na zlecenie opozycji? A może kogoś z wewnątrz prawicy?
Nie stawiam tezy, na czyje zlecenie działa Marek Falenta. Stwierdzam tylko, że premier jest bezpardonowo atakowany od dłuższego czasu przez naszych konkurentów, bo Polska dziś rozwija się tak, jak nigdy przez ostatnich 30 lat.
Sondaż dla DGP i RMF pokazuje, że PiS dostałby dziś ponad 41 proc. poparcia, a cała opozycja łącznie z Wiosną – 38 proc. Czy druga połowa wyborczego meczu jesienią jest już rozstrzygnięta?
Absolutnie nie. Jesienne wybory nie są rozstrzygnięte. Siedmiopunktowa przewaga PiS nad opozycją w wyborach europejskich może być bardzo złudna i niebezpieczna dla nas. Część naszych wyborców i działaczy może spocząć na laurach. Taki wynik cieszy jako podsumowanie naszych rządów, ale jest także zobowiązaniem. Kampania jeszcze się nie zaczęła, ale patrząc na determinację opozycji, mogę się spodziewać, że będzie bardzo brutalna. Zostaną wykorzystane wszelkie możliwe siły i środki, by uderzyć w PiS i przejąć władzę. Uznanie dzisiaj, że już mamy drugą kadencję, to pierwszy krok do przegranej jesienią. Nie ma jednak takiego zagrożenia, bo prezes Kaczyński pierwszego dnia po majowych wyborach zapowiedział, że oczekuje mobilizacji i rozpoczęcia z dnia na dzień nowej kampanii. I tak będzie.
Jakie są wnioski PiS z kampanii Europejskiej? Co się okazało waszą siłą, a co słabością?
Wniosek jest jeden: praca, praca i jeszcze raz praca. Bez organicznej pracy wszystkich parlamentarzystów nie da się osiągnąć dobrych wyników, bez decyzyjności i dobrego zarządzania w ramach rządu nie byłoby realizacji poszczególnych punktów z nowej piątki. Po drugie program. Nie wystarczy podsumowanie tego, co zrobiliśmy w tej kadencji, musimy pokazać nową odsłonę na kolejne cztery lata. Po trzecie pokora. Potrzebna jest też determinacja, by do ostatniej godziny przekonywać Polaków do naszego programu.
Ale to kwestie dosyć oczywiste, a co z praktyczną oceną kampanii? Które tematy zadziałały, gdzie jeszcze można poszerzyć elektorat?
Wie pan, wcale nie było rzeczą oczywistą w przypadku wielu rządów przed PiS, że obietnice wobec wyborców trzeba spełniać. Wiarygodność była i jest naszym ogromnym atutem. Z rzeczy technicznych – na pewno ważny był profesjonalizm, czyli dobre badania i dobry zespół analityczny, który je opracowywał. Będziemy chcieli podobnie działać w rozpoczynającej się kampanii do parlamentu krajowego. Z tych badań, które nie są tajne, wynika, że istotne są programy solidarnościowe i rozwojowe. Czyli to wszystko, czego po 1989 roku w Polsce brakowało.
Mówi pan o tematach solidarnościowych, czy to oznacza, że mamy się przygotować na kolejne kosztowne obietnice?
Od takich zapowiedzi są organy statutowe naszej partii. Przypomnę jednak, że 500 plus na każde dziecko wchodzi od lipca, że w tym roku nastąpi też obniżka PIT dla wszystkich i „zerowy” PIT dla młodzieży do 26. roku życia. To programy solidarnościowe, które są przed nami. Na pewno też ważne będą tematy związane z rozwojem gospodarczym, z dalszym usprawnianiem funkcjonowania państwa i zwiększaniem jego sprawności oraz sprawczości.
Uchwalanie ustaw w 24 godziny dowodzi sprawczości czy raczej nadsprawczości?
To przykład tego, że w sytuacjach nadzwyczajnych państwo potrafi zadziałać sprawnie. Nie mówię, że to model idealny, ale sytuacje, w których rząd i parlament powinny pokazać, że są w stanie szybko zadziałać, zdarzają się w każdym kraju. Przecież, na przykład, gdybyśmy szybko nie przyjęli nowelizacji edukacyjnej, to w ponad 100 liceach maturzyści nie mogliby zdawać egzaminu dojrzałości.
Ale tempo często wynikało z konieczności rozwiązania problemów, które sami stworzyliście, jak ustawa o IPN.
Nie chcę wracać do dyskusji o tej ustawie. Jeśli chodzi o błędy, jakie się nam zarzuca, to oczywiście każdy rząd i ugrupowanie rządzące w każdym kraju je popełnia. Ważne, by umieć się przyznać do tego i, jeśli trzeba, przeprosić, a zawsze wyciągnąć wnioski. Tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Nie jesteśmy wszechwiedzący, wszechmogący, trzeba mieć w sobie pokorę.
Jakie będą kolejne etapy kampanii PiS?
Kampania jest przede wszystkim sprawą partyjną. Oczywiście rząd składa się z polityków, którzy będą się w kampanię angażować, ale gros aktywności kampanijnej to działania partii. Z pewnością zorganizujemy kongres, podzielimy pracę wewnątrz, wypracujemy na spotkaniach z Polakami program. A przede wszystkim zakaszemy rękawy i do roboty.
Co będzie na lipcowym kongresie PiS? Czy to ma być podsumowanie kadencji czy zapowiedź kolejnych działań?
Chcemy podsumować, co się wydarzyło, ale także wypracować i przedstawić założenia programowe, które, jeśli Polacy nam zaufają, będziemy chcieli realizować w kolejnej kadencji.
Co będzie fundamentem zmian w kolejnej kadencji, sądy?
Myśli pan, że zrobiliśmy już wszystko, żeby podnosić standard życia Polaków do poziomu Niemiec, Francji, Hiszpanii czy Irlandii? Nie, to długoletni proces i wielopłaszczyznowy. Sądy? Od tego jest kongres, by tam dopracować i przedstawić nasze pomysły.
Co z ustawą o 500 plus dla niepełnosprawnych? Na jakich zasadach będzie udzielane to świadczenie?
To jedno z naszych kampanijnych zobowiązań. Nikt nie będzie się z niego wycofywał, ale nad szczegółami pracuje teraz resort rodziny, pracy i polityki społecznej.
Możliwa jest wyborcza koalicja z Kukiz’15?
W tej chwili nie ma takiego tematu. Oczywiście jesteśmy otwarci na wszelkie rozmowy z wieloma środowiskami politycznymi, które są zainteresowane współpracą z nami. Teraz skupiamy się na wyborach – przygotowaniu list, tworzeniu programu. Na dyskusje o koalicjach będzie czas później.
Jaki zatem cel stawia sobie PiS w najbliższych wyborach?
Chcemy osiągnąć poparcie, które pozwoli na samodzielne stworzenie rządu jesienią. I o to będziemy zabiegać, rozmawiając z wyborcami i przekonując ich do swoich propozycji oraz kandydatów.
Gra toczy się o większość konstytucyjną?
Co do tego, że konstytucja po 20 latach wymaga zmian, zgodni są zapewne wszyscy. Jako politycy mamy różne spojrzenia, w których miejscach konstytucja powinna zostać zmieniona. Niemniej to byłaby optymalna sytuacja, gdyby jedno środowisko uzyskało większość konstytucyjną. Ale może nawet, jeśli do tego nie dojdzie, to uda się zbudować ponadpartyjną koalicję, by zmiany w konstytucji wprowadzić.
W jakich kwestiach chcielibyście zmienić konstytucję?
Jest dużo zapisów wymagających analizy. Na przykład wielu prawników wskazuje na brak precyzyjnego podziału kompetencji w zakresie dotyczącym obronności i polityki zagranicznej między prezydentem a rządem. To pierwszy z brzegu przykład.
Czyli wzmocnić premiera?
To decyzja polityczna, czy iść w kierunku systemu kanclerskiego, czy prezydenckiego. Nie wypowiadam się teraz, który z tych modeli powinien być w Polsce obowiązujący, ale na pewno ich niedookreślenie nie sprzyja sprawnemu rządzeniu.
A ordynacja wyborcza?
To wrażliwy temat, bo mówimy o święcie demokracji, jakim jest głosowanie Polaków i wybór ich przedstawicieli do samorządu, czy do najwyższych funkcji w państwie. Na pewno udało się nam jedno przez ostatnie cztery lata: zwiększyć frekwencje wyborcze i radykalnie zminimalizować liczbę głosów nieważnych. Zmiany w ordynacji nie mogą być narzucane, muszą być przekonsultowane, ale nie jestem alfą i omegą w kwestiach zmian konstytucyjnych. Podałem wcześniej konkretne dwa przykłady takich zmian, które moim zdaniem powinny zostać rozstrzygnięte, nie przesądzając, w jakim kierunku powinny pójść.
PiS wprowadzał poważne zmiany instytucjonalne w TK czy SN, narażając się na konflikt z Brukselą. Czy po wyborach do europarlamentu może dojść do wyciszenia tego sporu? Są jakieś sygnały?
Z pewnością da się zauważyć teraz mniej emocji, a więcej merytoryki, otwartości na argumenty. Trzeba pamiętać, że całą sekwencję wydarzeń w TK zaczęła PO próbą nielegalnego wybrania sędziów. Zawsze byliśmy za tym, by napięcia rozwiązywać w sposób polubowny. Problemem jest postawa niektórych polityków i urzędników UE. Nie potrafią zaakceptować wyboru Polaków, którzy postawili na PiS. Stąd działania m.in. pana Timmermansa. Jako urzędnik UE powinien być bezstronny, a w kampanii widzieliśmy, jak wprost angażował się w popieranie niektórych polityków i ugrupowań. W pewnych rzeczach zrobiliśmy krok wstecz, ale z reformy sądownictwa nie zamierzamy się wycofać. Nie może być tak, że mając drugą największą w Europie – po Niemczech – liczbę sędziów, odnotowujemy procesy sądowe trwające kilka, a nawet 10 lat.
Czy po wyborach do PE zmienił się klimat w relacjach Polski z państwami UE?
Takie sukcesy jak zwycięstwo w wyborach europejskich na pewno rząd wzmacniają w relacjach europejskich. Widzimy to zresztą w wypowiedziach polityków z Niemiec czy Francji. Jednak wybory są wydarzeniem jednorazowym. Natomiast rząd PiS buduje pozycję Polski na arenie europejskiej w różnych bieżących i coraz lepiej działających formatach – czy to V4, czy w ramach inicjatywy Trójmorza.