Czy właścicielowi mieszkania można przypisać odpowiedzialność za nieumyślne spowodowanie śmierci 10-miesięcznego dziecka najemców, porażonego w tym lokalu prądem - musi to rozstrzygnąć Sąd Okręgowy w Białymstoku. Sąd I instancji nie znalazł na to dowodów; apelację złożyła prokuratura.

Do tragicznego wypadku doszło dwa lata temu. Prąd poraził raczkujące dziecko w mieszkaniu, które wynajmowała jego rodzina. W przedpokoju dotknęło ono, jak się okazało, niezabezpieczonych i pod napięciem elementów dzwonka, który znajdował się nieco nad podłogą. W stanie bardzo ciężkim dziecko trafiło do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Zmarło dwa tygodnie później.

Według ustaleń prokuratury, opartych na opiniach biegłych, mieszkanie zostało wynajęte przez właściciela domu, mimo że instalacja elektryczna była wykonana nieprawidłowo, w złym stanie i wymagała pilnego remontu, bo w różnych częściach nieruchomości znajdowały się elementy stwarzające zagrożenie porażeniem prądem, m.in. gniazdka, które wypadały ze ścian.

Właściciel domu odpowiadał nie tylko za niemyślne spowodowanie śmierci dziecka, ale też za nieumyślne narażenie kilku kolejnych osób na ciężkie obrażenia, a nawet utratę życia w związku ze stanem instalacji elektrycznej w domu.

W lutym Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał oskarżonego na tysiąc złotych grzywny za nieumyślne narażenie rodziny najemców na niebezpieczeństwo w mieszkaniu, w związku ze stanem instalacji elektrycznej. Chodziło o to, że - jako osoba zobowiązana do utrzymania w należytym stanie budynku do niego należącego - wynajął w nim mieszkanie tej rodzinie, mimo iż instalacja elektryczna była nieprawidłowo wykonana i wymagała remontu, a jej elementy zagrażały porażeniem prądem.

Sąd ten nie znalazł jednak dowodów na to, że - jako właściciel mieszkania - oskarżony odpowiada za niemyślne spowodowanie śmierci 10-miesięcznego dziecka porażonego w tym mieszkaniu prądem.

W uzasadnieniu tego wyroku sąd rejonowy ocenił, że sprzeczne ze sobą były zeznania członków rodziny najemców (rodziców i siostry chłopca), przyznał, że miał trudności z ustaleniem, w jakich okolicznościach doszło do dotknięcia przez dziecko elementów pod napięciem. W ocenie tego sądu, różnice dotyczyły tego, gdzie dzwonek był umieszczony, w jakim był stanie oraz czy miał założoną obudowę.

Wyrok ten zaskarżyła prokuratura. Termin rozpoznania jej apelacji wyznaczony został na koniec czerwca - poinformowało PAP biuro prasowe Sądu Okręgowego w Białymstoku.

Początkowo śledczy zarzuty postawili matce chłopca, uznając, że w sposób niewłaściwy sprawowała nad nim opiekę. Kiedy jednak zebrali pełniejszy materiał dowodowy, w tym uzyskali opinie biegłych, ten wątek śledztwa prokuratura umorzyła.(PAP)

autor: Robert Fiłończuk