Propozycja mniejszego budżetu dla Polski po roku 2021 została przygotowana przez Komisję Europejską, w której są przedstawiciele PO, a nie PiS - powiedział PAP minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński. Podkreślił, że obecnie trwają negocjacje, których celem jest maksymalne zwiększenie puli środków dla naszego kraju.

Szef ministerstwa inwestycji i rozwoju krytycznie odniósł się do ostatniego wystąpienia lidera PO Grzegorza Schetyny, który na spotkaniu wyborczym ugrupowań Koalicji Europejskiej w Łodzi, zapowiedział, że wynegocjuje dla Polski dodatkowe 100 mld zł środków z UE. Zapewniał przy tym o skuteczności polityków Koalicji Europejskiej. "My te pieniądze w następnym budżecie (UE) załatwimy i wynegocjujemy. Potrzebujemy tylko do tego trzech kroków - zwycięstwa w wyborach (do PE) 26 maja, zwycięstwa w wyborach październikowych do Sejmu i Senatu, a później - przygotowania fachowej i eksperckiej ekipy do negocjacji dużych pieniędzy, tych 500 miliardów złotych. I to jest dzisiaj nasza obietnica wyborcza" - zadeklarował Schetyna.

Zarzucił Prawu i Sprawiedliwości, że "wynegocjowało o 100 miliardów (złotych) mniej", niż przed laty rząd Platformy Obywatelskiej i PSL. "To jest znak porażki tego rządu, to jest znak porażki PiS" - ocenił lider PO. Zwrócił się też do premiera Mateusza Morawieckiego z pytaniem, dlaczego jego rząd "nieskutecznie negocjuje" wysokość środków europejskich i "stracił 100 miliardów złotych”.

Według Kwiecińskiego, słowa Schetyny "po prostu brzmią śmiesznie i niepoważnie". Po pierwsze, podkreślił, że negocjacje trwają i nic nie wskazuje na ich szybkie zakończenie. Po drugie, przypomniał, że obecna propozycja budżetu UE na lata 2021-2027 z mniejszym o około 20 procent budżetem dla Polski i siedmiu innych krajów członkowskich została złożona przez Komisję Europejską w maju ubiegłego roku, a polskim komisarzem w obecnej KE jest Elżbieta Bieńkowska - była wicepremier minister rozwoju regionalnego za rządów PO i PSL.

"Wygląda na to, że lider PO chce poprawiać propozycję, której paradoksalnie w pewnym sensie jest współautorem" - powiedział Kwieciński. "Tyle że to nie przewodniczący Grzegorz Schetyna negocjuje z Komisją Europejską i na pewno nie zasiądzie do stołu rozmów po najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego, niezależnie od ich wyniku. Może dlatego łatwiej beztrosko obiecywać" – dodał Kwieciński.

Szef resortu inwestycji i rozwoju zaznaczył przy tym, że propozycja mniejszego budżetu nigdy nie została zaakceptowana przez rząd PiS. "Od wielu miesięcy trwają negocjacje i wiele kwestii korzystnych dla Polski udało nam się już przeforsować" - wskazał. Jako przykład podał m.in możliwość finansowania ze środków unijnych infrastruktury gazowej, budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, drogi Via Carpatia czy poprawy bezpieczeństwa portów lotniczych.

"To rząd prowadzi negocjacje budżetowe z Komisją Europejską. Zabiegamy o jak najwyższą kwotę dla Polski i jak najlepsze warunki inwestowania. Powołaliśmy do życia nieformalną grupę krajów, Przyjaciół Polityki Spójności, zabiegając o jak najlepszy kształt polityki spójności. Wstępną propozycję Komisji Europejskiej odrzuciliśmy, bo nie była korzystna dla Polski. Jak widać, Platforma Obywatelska, mając swoich tak wpływowych polityków w instytucjach europejskich, jak Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, czy polska komisarz Elżbieta Bieńkowska, nie zadbała o dobre dla kraju rozwiązania" – zauważył Kwieciński.

"Obecna komisarz Elżbieta Bieńkowska już w 2012 r., gdy była ministrem rozwoju regionalnego w rządzie PO-PSL, mówiła, że pieniądze na lata 2014-2020 to ostatni tak duży budżet dla Polski. Dziś PO obiecuje jeszcze wyższy. Dobrze, że Polacy, mając dobrą pamięć, cenią sobie odpowiedzialność, konsekwencję i wiarygodność" – podkreślił szef resortu inwestycji i rozwoju. Przypomniał, że w momencie zmiany władzy w listopadzie 2015 roku, Polsce groziła utrata 30 mld zł funduszy unijnych z budżetu na lata 2007-2013. "Rząd PO-PSL, zajęty kampanią wyborczą, postawił już na tych pieniądzach przysłowiowy krzyżyk. Nam udało się w półtora miesiąca uratować całą tę kwotę. Fundusze nie wróciły do Brukseli, tylko zostały nad Wisłą".

Dodał również, że w 2015 roku Polska była na ostatnim miejscu w Unii pod względem wykorzystania środków unijnych z polityki spójności z obecnego rozdania na lata 2014-2020. "Teraz jesteśmy pod tym względem niekwestionowanym liderem i potrafimy tak zainwestować te pieniądze, by pracowały na rzecz utrzymania wysokiego tempa wzrostu gospodarczego i podniesienia jakości życia mieszkańców Polski" - powiedział.

Dodał, że Polska w ostatnich kilku latach rozwija się dynamicznie, a nasze regiony są coraz bogatsze. Trzy województwa - jak zaznaczył - już przekroczyły barierę 75 proc. średniej unijnej PKB na mieszkańca. To oznacza, że weszły do kategorii regionów lepiej rozwiniętych. "To powód do dumy, ale z drugiej wyższe PKB na głowę oznacza niższe fundusze unijne" - powiedział.

Kwieciński zaznaczył, że obecne negocjacje są jednymi z najtrudniejszych w historii UE, ponieważ ze względu na brexit, pieniędzy do wspólnej kasy będzie mniej. Pytany, czy możliwe jest, aby Polska dostała więcej, niż wynikałoby to z propozycji KE, Kwieciński potwierdził, że tak, pod warunkiem, że kraje członkowskie zgodzą się na podniesienie składki. Zaznaczył, że przeciwni temu są tzw. płatnicy netto (więcej wpłacają do wspólnego budżetu niż z niego dostają - PAP). Dodał, że "płatnicy netto będą zapewne czekali do ostatniej chwili, czyli do końca przyszłego roku, by zgodzić się na ostateczną propozycję wspólnego budżetu".

Zgodnie z przedstawionym w maju ubiegłego roku projektem nowego budżetu UE, do Polski ma trafić 64,4 mld euro na politykę spójności, czyli o ok. 20 proc. mniej niż w obecnej perspektywie. Komisja Europejska przewidziała cięcia w unijnej polityce spójności o ok. 10 proc. i we Wspólnej Polityce Rolnej o 15 proc.

Nowe zasady rozdziału środków polityki spójności - przygotowane przez obecną KE - przewidują, że wielkość funduszy będzie nadal powiązana z bogactwem regionów, ale są też kryteria dodatkowe, takie jak bezrobocie wśród ludzi młodych, niski poziom szkolnictwa, zmiany klimatyczne oraz przyjmowanie i integracja migrantów. Więcej pieniędzy ma być natomiast na badania i rozwój czy edukację.

Całkowity budżet na politykę spójności dla całej UE na lata 2021-2027 ma wynieść w zobowiązaniach i cenach bieżących (uwzględniających inflację) 373 mld euro.