Były wiceprezes jednego z banków, które obsługiwały zagraniczne firmy w Rosji, został zatrzymany w Polsce. W tle są poszkodowani przyjaciele Władimira Putina, wojna służb i Amerykanie, którzy chronią na swoim terytorium dwóch współpracowników finansisty.
Z dworca głównego w Wiedniu można dojechać niemal wszędzie w Europie. Podróżny dostanie się stamtąd przez Salzburg do Niemiec, przez Graz do włoskiego Triestu, na Słowację czy Węgry. 25 stycznia po godzinie 8 rano do pociągu Sobieski relacji Wiedeń – Gdynia wsiadł wysoki, mierzący ok. 1,9 m, ciemnowłosy mężczyzna. Jechał na spotkanie do Warszawy. Tak przynajmniej oświadczył 10 godzin później w Prokuraturze Okręgowej w Bielsku-Białej. To Rosjanin Jarosław Aleksiejew. I równocześnie niemal od czterech lat obywatel UE z cypryjskim paszportem. Aleksiejewa tuż po przekroczeniu granicy czesko-polskiej, kilka minut po godzinie 12, w Zebrzydowicach zatrzymali funkcjonariusze Straży Granicznej. O sprawie jako pierwszy poinformował, dopiero miesiąc później, rosyjski portal CrimeRussia. Kilka dni po tej publikacji pojawiają się zdawkowe informacje o zatrzymaniu z bielskiego sądu.

Oficjalne zarzuty

Z naszych informacji wynika, że rozprawa ekstradycyjna odbędzie się jutro, ale nie należy oczekiwać, że sąd podejmie jakąkolwiek decyzję. Udało nam się dotrzeć do akt tej sprawy. Podstawą zatrzymania jest nakaz wydany 7 kwietnia 2017 r. Aleksiejew był poszukiwany na podstawie nieformalnego zawiadomienia Interpolu – tzw. dyfuzji. Rosyjscy śledczy zarzucają mu, że w 2014 r. przyłączył się do grupy przestępczej stworzonej przez szefów Probusinessbanku, Aleksandra Żelezniaka i Siergieja Leontiewa. Aleksiejew był w tym banku wiceprezesem odpowiedzialnym za sprawy finansowo-korporacyjne. Zanim w 2004 r. trafił do firmy, pracował m.in. w Gazprombanku i firmie doradczej Accenture. Co ciekawe, przez prawie dwa lata nie został zatrzymany, chociaż przebywał na terenie UE. Także podczas podróży z Wiednia do Warszawy bez problemów przejechał przez Austrię i Czechy.
Zdaniem Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej (która ma w Rosji status służby specjalnej) między wrześniem 2014 a lipcem 2015 r. bankierzy mieli zawłaszczyć łącznie 2,4 mld rubli (ok. 140 mln zł), udzielając kredytów fikcyjnym firmom. Pieniądze miały ostatecznie trafić na konta przedsiębiorstw założonych przez bankierów m.in. na Cyprze. To przestępstwo opisane w art. 160 par. 4 rosyjskiego kodeksu karnego, za które grozi kara pozbawienia wolności do 10 lat.
Dwa tygodnie po zatrzymaniu z wnioskiem o ekstradycję występuje zastępca prokuratora generalnego Rosji Nikołaj Winniczenko. W piśmie do naszego prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry przekonuje, że były wiceprezes Probusinessbanku zgodnie z międzynarodowymi standardami będzie miał prawo do obrony, nie będzie poddawany torturom, a zarzucane mu czyny nie są w Rosji objęte karą śmierci, na którą jest moratorium.
– Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej gwarantuje, że wniosek o wydanie nie ma celu prześladowania osoby z motywów politycznych, w związku z przynależnością rasową, wyznaniem, narodowością lub z poglądami politycznymi – pisze Winniczenko.
Inaczej widzą sprawę sam podejrzany i jego obrońcy. – W najbliższych dniach oprócz procedury ekstradycyjnej, która będzie się toczyła przed sądem w Bielsku-Białej, zamierzamy równocześnie uruchomić procedurę azylową dla Jarosława Aleksiejewa, a także uzyskać dla naszego klienta status uchodźcy – mówi DGP adwokat Maciej Zaborowski z kancelarii Kopeć & Zaborowski, obrońca Rosjanina w Polsce. Nie jest on jedynym prawnikiem zaangażowanym w tę sprawę. Pracuje w zespole z ludźmi z Rosji, Wielkiej Brytanii i USA. Jego zdaniem klient nie może liczyć w swojej ojczyźnie na uczciwy proces sądowy.
– Także pobyt w tamtejszych więzieniach i warunki, jakie w nich panują, są dalekie od standardów UE. Panuje tam brutalna przemoc, a wymuszanie zeznań jest na porządku dziennym. Mamy na to wiele dowodów i będziemy je przedkładali w sądzie. W tej chwili gromadzimy dowody na niewinność naszego klienta i chcemy ją wykazać przed sądem w Polsce. Dokumenty, które są w aktach sprawy, a zostały dostarczone przez stronę rosyjską, mają bardzo ogólny charakter. Są nieprecyzyjne, a tłumaczenie ich pozostawia wiele do życzenia – podkreśla Zaborowski.
Podczas przesłuchania w prokuraturze w Bielsku-Białej Aleksiejew wyjaśniał polskim śledczym, że motywy jego ścigania mają podłoże religijne (jest świadkiem Jehowy). Poinformował też, że nic nie wie o stawianych mu zarzutach, bo wyjechał z Rosji w 2015 r. Jak tłumaczy swoje podwójne obywatelstwo? – Starania o paszport cypryjski rozpocząłem jeszcze, gdy pracowałem w Probusinessbanku w 2014 r. Aby je dostać, wystarczy nabyć tam nieruchomość o wartości nie mniejszej niż 500 tys. euro. (…) Gdy ją nabywałem, sprawdzano wówczas legalność pochodzenia moich pieniędzy. Niczego nie kwestionowano – mówił w prokuraturze.
Przyznał, że zna Leontiewa i Żelezniaka, bo pracował z nimi w banku przez 10 lat. Zaraz jednak zaznaczył: „Nie utrzymuję z nimi kontaktów od 2016 r., ponieważ nie mamy wspólnych interesów i nawet nie jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Z tego, co wiem, to wszystkie te osoby pracują w USA i prowadzą tam własne biznesy. Ja nie wiedziałem, że jestem poszukiwany. Nie mam nic wspólnego z tym, co mi się zarzuca”.
Aleksiejew podtrzymał swoje wyjaśnienia w sądzie. Ten zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu na 40 dni, do 5 marca, a następnie przedłużył je do 25 kwietnia. Zdaniem sądu posiadanie dwóch obywatelstw, fakty, że partnerka Rosjanina mieszka na Węgrzech, a ten posiada mieszkanie w Hiszpanii i obywatelstwo cypryjskie, świadczą, że tylko areszt zapewni prawidłowy przebieg postępowania ekstradycyjnego. Dodatkowo Aleksiejew ma wizę do USA.
Obrona złożyła w sądzie wnioski dowodowe, które mają świadczyć o tym, że jego poszukiwania i zarzuty ze strony rosyjskiej mają podłoże religijne. Tamtejszy Sąd Najwyższy w kwietniu 2017 r. zdelegalizował działalność świadków Jehowy w Rosji i uznał ich działalność za ekstermistyczną.
Zapytaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości o to, jakie Polska ma stanowisko w sprawie ewentualnej ekstradycji Rosjanina.
– Wniosek zostanie przekazany do rozstrzygnięcia ministerstwa i poddany ocenie dopiero po prawomocnym zakończeniu tego postępowania. W chwili obecnej nie można wskazać terminu i sposobu rozstrzygnięcia wniosku – odpowiada nam resort i wskazuje, że jeśli sąd zdecyduje o prawnej niedopuszczalności wydania, wówczas do niego nie dojdzie. Ze statystyk MS wynika, że w latach 2012-2018 z Rosji wpłynęło 26 wniosków o ekstradycję, z tego minister sprawiedliwości uwzględnił 14.

Prokuratorzy od Magnitskiego

Rosjanie we wniosku do strony polskiej o ekstradycję Aleksiejewa przekonują, że od 2014 r. figuruje on w aktach sprawy, w której kierownictwo Probusinessbanku oskarżane jest o powołanie do życia zorganizowanej grupy przestępczej. Głównymi postaciami tej grupy mają być wspomniani wcześniej Leontiew i Żelezniak. Operacyjnie – według rosyjskich organów śledczych – za manipulacje miał odpowiadać Aleksiejew. Problem w tym, że Leontiew i Żelezniak ukrywają się w USA, a ich zeznania pomagają Amerykanom ustalić, jakimi kanałami i gdzie rosyjskie elity władzy wyprowadzają pieniądze z Rosji.
Zarówno na Aleksiejewa, jak i na dwóch pozostałych bankowców nakaz aresztowania wydał moskiewski sąd dla rejonu Basmannego. Informacja o tym jest istotna. W tej instancji zdecydowano w lutym tego roku o areszcie amerykańskiego inwestora Michaela Calveya, który miał działać na szkodę – powiązanego z Władimirem Putinem i byłym szefem FSB Nikołajem Patruszewem – biznesmena Artema Awetisjana. Według śledztwa BBC w rzeczywistości była to zemsta Awetisjana za konflikt przed brytyjskim wymiarem sprawiedliwości z Calveyem. Amerykanin przebywa w słynnym moskiewskim areszcie Matroskaja Tiszyna i grozi mu 10 lat. W tym samym areszcie w tajemniczych okolicznościach w listopadzie 2009 r. zmarł Siergiej Magnitski, księgowy i whistleblower, który ujawnił nadużycia skarbówki rosyjskiej i którego zgon jest uznawany za więzienne morderstwo. W 2012 r. brytyjskie władze zakazały wydawania wiz do Wielkiej Brytanii grupie urzędników związanych z jego śmiercią, a Izba Reprezentantów USA uchwaliła tzw. ustawę Magnitskiego mającą ten sam skutek. Dziś sprawę Aleksiejewa nadzorują – mimo że formalnie nie są podpisani pod dokumentami, które trafiły do Polski – urzędnicy i śledczy z listy osób objętych sankcjami USA.
Rosjaninowi zatrzymanemu w Polsce nie sprzyja to, że – jak podaje rosyjska prasa – lobbują przeciwko niemu ludzie z bliskiego kręgu Władimira Putina. Probusinessbank miał zaszkodzić m.in. znanemu piłkarzowi i byłemu selekcjonerowi Sbornej, a dziś deputowanemu do Dumy i znajomemu prezydenta Rosji – Walerijowi Gazzajewowi.
Co ważniejsze, poszkodowanym ma być również Kamo Awagumian, partner biznesowy Artioma Czajki, syna prokuratora generalnego Rosji Jurija Czajki. Jak podaje w swoim opracowaniu „Russia’s interference in the US judicary” Anders Åslund – ekspert w sprawach związanych z wykorzystywaniem amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości przez Kreml do ścigania wrogów politycznych i przeciwników biznesowych, a także były doradca ekipy Borysa Jelcyna – od 2016 r. sprawę menedżerów Probussinesbanku prowadzi zastępca Czajki – Wiktor Grin, który od 2014 r. jest objęty sankcjami USA na podstawie ustawy Magnitskiego. Według Åslunda Awagumian to z kolei główny architekt niejawnych międzynarodowych schematów, które służą wyprowadzaniu za granicę pieniędzy przez otoczenie i rodzinę prokuratora generalnego Rosji – wspomnianego wcześniej Jurija Czajki. Jak przekonuje Åslund, w sprawie Probusinessbanku swój udział ma również Andriej Pawłow z moskiewskiej kancelarii prawnej Kworum, który odegrał kluczową rolę w spreparowaniu oskarżenia przeciw Magnitskiemu.
Trzecim poszkodowanym w wyniku działalności Probusinessbanku według rosyjskiego serwisu RBK ma być najbarwniejsza postać. To znany hokeista, były szef Federalnej Agencji Kultury Fizycznej i Sportu i znajomy prezydenta Rosji Wiaczesław Fietisow. Dziś jest on deputowanym do Dumy i wysokiej rangi działaczem prokremlowskiej partii Jedna Rosja. W przeszłości pojawiały się informacje, że blisko współpracował ze znanym autorytetem kryminalnym i worem w zakonie Wiaczesławem Iwankowem (ps. Japończyk). Zmarły w 2002 r. autor książki „Czerwona mafia” i amerykański dziennikarz śledczy Robert Friedman pisał, że w połowie lat 90. interesy, w które inwestował Fietisow, były kryszowane (ochraniane) przez Japończyka. Na nazwisko obecnego deputowanego do Dumy miała być zarejestrowana w USA firma Slavic Incorporated, która prała pieniądze wora. Fietisow zaprzeczał, by prowadził w Stanach interesy z liderem mafii sołncewskiej.
Jeden z naszych rozmówców po stronie rosyjskiej przekonuje, że największym problemem Aleksiejewa nie jest to, jaki charakter miały schematy, które pojawiają się w rosyjskich dokumentach, które dotarły do Zbigniewa Ziobry, ale lobbing wpływowych Rosjan z kręgów władzy. – Nie chodzi o samą schemę (schemat przekrętu, który Rosjaninowi zarzuca prokuratura), ale o to, że poważne pieniądze mogli potracić ludzie bliscy Kremla – mówi nasz informator.

Karta Nawalnego

Problemy Aleksiejewa i ludzi Probusinessbanku w USA mogą również wynikać z prób finansowania przez tę instytucję opozycyjnego polityka i popularnego blogera Aleksieja Nawalnego. Rozmowy na ten temat miano podejmować w 2012 r. Analizując ten trop, natrafiliśmy na informacje o działaniach w USA prowadzonych przez rosyjską Agencję Ubezpieczenia Wkładów – federalną organizację, której celem jest ochrona depozytów. AUW złożyło dwie prośby o pomoc prawną ze strony sądu federalnego w Nowym Jorku. Pytało o Probusinessbank i ukrywających się w USA współpracowników Aleksiejewa.
Według renomowanego magazynu amerykańskiego „The Atlantic” Leontiew wpadł w kłopoty, gdy zaproponował powołanie do życia Karty Nawalnego, karty debetowej, z której od każdej transakcji byłby przekazywany procent na Fundację Walki z Korupcją, którą kieruje bloger. To instytucja wyjątkowo mocno irytująca Kreml. Zasłynęła m.in. z ujawnienia majątku premiera Dmitrija Miedwiediewa. W sierpniu 2015 r. Probusinessbank decyzją banku centralnego stracił licencję. Obserwując to, co działo się później, można postawić tezę, że doszło do tzw. rejderstwa, czyli wrogiego przejęcia biznesu. W tym wypadku z udziałem instytucji państwowych. Agencja Ubezpieczenia Wkładów podzieliła aktywa Probusinessbanku między organizacje powiązane z otoczeniem Kremla. Część trafiła m.in. do B&N Banku. „Na podstawie zaaprobowanego planu B&N Bank przejmie zobowiązania wobec 330 tys. depozytów o całkowitej wartości 25 mld rubli (wówczas ok. 400 mln dolarów – red.)” – czytamy w oświadczeniu rosyjskiego banku centralnego z sierpnia 2015. Jak podawał serwis Banki.ru, część aktywów tej instytucji miała trafić do oskarżanego o powiązania z rosyjskim wywiadem Alfa Banku i państwowego Rosgosstrach Banku.
B&N Bank jeszcze w 2015 r. był uznawany za złote dziecko rosyjskiego rynku finansowego. Już w 2017 r. był niemal bankrutem, który wymagał wsparcia ze strony państwa (ostatecznie został przez nie przejęty). W 2018 r. irlandzki ekonomista Cillian Doyle napisał, że był on wehikułem do wyprowadzania środków do rajów podatkowych.
Jarosław Aleksiejew, obywatel Rosji i Cypru. Sąd przedłużył mu areszt do 25 kwietnia
fot. mat. prasowe
Co o wątku Nawalnego mówi Maciej Zaborowski, obrońca Aleksiejewa? – Probusinessbank działał na terenie Rosji od 1993 r. i uchodził za jeden z najnowocześniejszych banków na tamtejszym rynku, wykorzystywanym często przez firmy zagraniczne, szczególnie z USA. Był wówczas jednym z nielicznych prywatnych banków i wśród pionierów przelewów internetowych w Rosji. Jarosław Aleksiejew był w nim wiceprezesem. Probusinessbank postanowił uruchomić bank w banku, czyli spółkę córkę Bank24.ru. Tutaj pojawia się wątek współpracy z jednym z liderów rosyjskiej opozycji Aleksiejem Nawalnym – opowiada Zaborowski. – Nawalny był często zapraszany na różnego rodzaju uroczystości, wygłaszał tam przemowy i były one w dużej mierze antyrządowe. Po jednym ze spotkań w 2012 r. postanowiono, że Bank24 zrealizuje projekt Nawalny Card. Miał on polegać na tym, że 1 proc. z każdej transakcji wykonanej kartą, na której jest napis Nawalny Card, będzie przekazywany na fundację lidera opozycji. Projekt nie był w stadium początkowym, bo wszystkie ustalenia zostały w tej sprawie poczynione, chociaż nie ujawniano, który rosyjski bank będzie ją wydawał. Informację, że we wsparcie antyrządowej fundacji Nawalnego zaangażuje się Probusinessbank, ujawniła dopiero rosyjska edycja magazynu „GQ”. Wtedy też zaczęły się szykany wobec naszych klientów od nakłaniania do porzucenia projektu po próbę wymuszenia sprzedaży udziałów. Jego założyciele nie zgadzali się na współpracę z władzami Rosji ani sprzedaż udziałów. Wtedy to sformułowano wobec nich zarzuty karne. Głównymi celami śledztwa są Leontiew i Żelezniak. Mój klient jednak jako menedżer w banku był zaangażowany w ten projekt i dlatego też ma zarzuty w tej sprawie – dodaje.
Aleksiejew ma kłopoty, bo ludzie bliscy Kremla mogli stracić duże kwoty
W rosyjskich mediach można znaleźć podobną wersję wydarzeń. Rzeczniczka Nawalnego Kira Jarmysz przekonywała, że rzeczywiście podjęto współpracę z menedżerami grupy Life (w jej skład wchodził Probussinesbank) na temat karty, o której mówi Zaborowski. Ostatecznie bank zrezygnował z tego projektu. Zdaniem Jarmysz ani on, ani żadne struktury związane z Leontiewem nie finansowały Fundacji Walki z Korupcją. Na nasze pytania do Jarmysz o ewentualne związki z aresztowanym w Polsce Aleksiejewem do zamknięcia tego wydania DGP nie uzyskaliśmy odpowiedzi.