- Wyraźnie antyeuropejska narracja prezydenta z mediów społecznościowych potem niestety przeradza się w działania polityczne - mówi Danuta Hübner dla DGP.
Czy brexit zaszkodzi porozumieniu wielkopiątkowemu, które dało Ulsterowi pokój?
Trudno dziś powiedzieć. Znam dobrze Irlandię z czasów, kiedy byłam komisarzem ds. polityki regionalnej. Realizowaliśmy wiele projektów w Irlandii Płn. Europa włożyła wielki wysiłek w to, żeby granica w Belfaście była granicą pokoju i żeby ludzi nie dzielił mur. Ale porozumienie ma ledwie 22 lata i o trudnej przeszłości nie zapomniano.
A jak na rozwód Wielkiej Brytanii z Brukselą reagują Irlandczycy?
To dla nich fundamentalna sprawa – w ogromnej mierze ze względu na Irlandię Północną. Poruszyło mnie spotkanie z dziećmi z Belfastu. Opowiadały, że np. chodzą do szkoły w innej części miasta i nawet nie wiedzą, że tam kiedyś była granica. Ona dla nich fizycznie nie istnieje. Nacjonaliści mogą powiedzieć, że w Irlandii jest euro, w Ulsterze – funt. Ale dla ludzi to nie ma większego znaczenia. Rozmawiałam też z lokalnymi biznesmenami oraz władzami. Już zgłaszają, że jeśli miałyby wrócić granica i cła, to problemy będą niewyobrażalne.
Stany Zjednoczone dość instrumentalnie podchodzą do spraw europejskich. Donald Trump w Unii widzi zło. W kontekście polityki celnej powiedział nawet, że powstała ona, żeby zniszczyć Amerykę.
Najgorsze jest to, że przestajemy się dziwić gestom, które obniżają standardy dyplomacji i polityki międzynarodowej. To jest pierwszy prezydent w historii USA, który publiczne cieszył się z kryzysu, w jaki UE wpędziło brytyjskie referendum, i głośno kibicował brexitowi. To był dla nas szok. Jestem w Delegacji Parlamentu Europejskiego, która utrzymuje stałe i aktywne kontakty z Kongresem USA. Odbywamy spotkania parę razy w roku. Republikanie na początku tej prezydentury mówili: „Nie czytajcie jego tweetów, nie słuchajcie tego, co mówi”. Ale tego się nie da zlekceważyć, bo wyraźnie antyeuropejska narracja prezydenta z mediów społecznościowych potem niestety przeradza się w działania polityczne.
Czy z wojen handlowych ktokolwiek ma szansę wyjść zwycięsko?
Nie. Na tym tracą wszyscy ich uczestnicy. Jestem zszokowana tym, że ekipa Trumpa sobie z tego nie zdaje sprawy. Wypowiedzi jego sekretarza ds. wymiany handlowej Wilbura Rossa, w których podważał on sens istnienia Światowej Organizacji Handlu, są zadziwiające. Natomiast jestem zdania, że konfrontacyjna amerykańska polityka właściwie zmusza Chiny do wzmacniania relacji z Unią. Najlepszym przykładem jest to, że w sprawach klimatycznych mamy w wielu punktach zbieżne zdanie z Pekinem i widzę tu możliwość współpracy. Również Japonia wobec tego, co robi Waszyngton, próbuje się uaktywnić i szukać jakiejś równowagi.