Rząd w Dublinie doskonale rozumie, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej najbardziej dotknie właśnie Irlandię. Dlatego przygotowania trwają już od ponad roku.
Brexit jest też powodem, dla którego premier kraju Leo Varadkar wyjątkowo często ma ostatnio kontakt z unijną wierchuszką. Tylko dzisiaj szef irlandzkiego rządu ma zaplanowane w Brukseli spotkania z przewodniczącymi Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem oraz Komisji Europejskiej Jeanem-Claude’em Junckerem. Jednym z tematów rozmów może być unijna pomoc finansowa w związku z brexitem. Varadkar w styczniu zapowiedział, że będzie się o nią starał.
Premier nie podał konkretnej kwoty, o jaką chciałaby się ubiegać Irlandia, ale zadeklarował rząd wielkości: kilkaset milionów euro. Te pieniądze będą potrzebne, bo chociaż Dublin nie jest już tak silnie związany z Londynem jak chociażby dwie dekady temu – w 2002 r. prawie 24 proc. eksportu trafiało na drugi brzeg Morza Irlandzkiego, a w 2017 r. odsetek ten był o połowę mniejszy – to oba kraje gospodarczo wciąż wiele łączy.
Przykładem jest chociażby tranzyt. Irlandzkie firmy najczęściej wysyłają swoje towary na kontynent przez Wielką Brytanię, bo tak jest taniej i szybciej. Korzystając z dwóch przepraw promowych – z portów w Dublinie lub Rosslare do Wielkiej Brytanii, a potem z Dover do francuskiego Calais – ciężarówka z mięsem z Irlandii jest w stanie dojechać do Paryża w kilkanaście godzin. Alternatywa z przeprawą promową bezpośrednio do Francji jest mniej więcej dwukrotnie droższa i zabiera więcej czasu, bo sam rejs trwa 17 godzin. Stowarzyszenie irlandzkich przewoźników szacuje, że ok. 80 proc. towarów wożonych z Irlandii na kontynent przejeżdża przez Wielką Brytanię.
Dlatego już w październiku 2017 r. powołano w Dublinie specjalną grupę roboczą do zajęcia się tą sprawą. Natomiast pod koniec 2018 r. rząd nakazał organom zarządzającym portami w Dublinie i Rosslare przygotować się do rozbudowy infrastruktury, w tym stworzenia dodatkowych parkingów dla ciągników siodłowych (aby kolejki nie dezorganizowały pracy reszty portu) oraz stanowisk kontroli celnej i weterynaryjnej. To oczywiście oznacza, że w portach będzie pracowało więcej ludzi, co pociąga za sobą konieczność budowy dodatkowego zaplecza socjalnego. Inwestycje czekają też władze lotniska w Dublinie.
Niewykluczone, że irlandzcy przewoźnicy będą musieli zrezygnować z wygody tranzytu przez Zjednoczone Królestwo, ale przynajmniej nie grozi im, że zostaną uwięzieni na swojej wyspie. Armatorzy już wyczuli interes i od sierpnia 2018 r. między Dublinem a holenderskim portem w Rotterdamie oraz belgijskim Zeebrugge kursuje największy prom dla tirów na świecie: 235-metrowa „Celine”, należąca do luksemburskiego armatora CLdN. Prom robi trzy kursy w obie strony w tygodniu, a rejs trwa niecałe 20 godzin.
Dla firm, które przynajmniej 15 proc. swojego obrotu wytwarzają dzięki handlowi z Wielką Brytanią, rząd przygotował wart 300 mln euro program niskooprocentowanych pożyczek (maksymalnie 4 proc. w skali roku). Irlandzkie firmy mogą liczyć na pomoc w wysokości od 25 tys. do 1,5 mln euro, ale muszą przeznaczyć te środki na opracowanie bądź wdrożenie innowacji, które pozwolą im w jakiś sposób ograniczyć straty związane z brexitem.
I chociaż irlandzki eksport do Wielkiej Brytanii nie stanowi już tak ważnej części handlu zagranicznego, to pewne branże są bardziej narażone na brexit niż inne, przede wszystkim przemysł spożywczy. Na drugą stronę Morza Irlandzkiego trafia 40 proc. eksportu żywności, a w poszczególnych kategoriach produktowych – jak w przetworach mlecznych – odsetek ten jest znacznie wyższy. Dlatego w budżecie na bieżący rok rząd zaplanował dodatkowe 80 mln euro na kilkanaście różnych, istniejących już programów pomocowych dla sektora spożywczego. Łącznie wydatki związane z przygotowaniami do brexitu wyniosą w tym roku 115 mln euro.
Duży nacisk Dublin kładzie na właściwą komunikację problemów związanych z brexitem. W związku z tym rząd powołał niezliczoną ilość ciał konsultacyjnych z przedstawicielami różnych branż, a zwieńczeniem wysiłków informacyjnych jest wciąż trwająca kampania „Przygotowanie Irlandii na brexit” („Getting Ireland Brexit Ready”). Co więcej, w grudniu 2018 r. władze wydały ogólnikowy, ale kompleksowy 130-stronicowy dokument „Przygotowania do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej 29 marca 2019 r.: plan awaryjny”. Firmy mogą nawet ubiegać się o mikrogranty w wysokości 5 tys. euro na opracowanie strategii brexitowej i związane z tym szkolenia.
Wszystkie formy pomocy publicznej dla biznesu, jakie na razie organizuje irlandzki rząd, są dozwolone w prawie unijnym. Czas pokaże, czy Varadkar będzie szukał w Brukseli zgody na sięgnięcie po wyjątkowe środki. Irlandzki punkt widzenia na podróżowanie i podejmowanie pracy lub studiów w Wielkiej Brytanii jest znacząco różny od perspektywy innych krajów europejskich, a to przez wzgląd na Common Travel Area – liczące prawie sto lat porozumienie między oboma krajami o swobodnym przepływie osób. Londyn i Dublin zadeklarowały utrzymanie tej instytucji po brexicie i zapowiedziały, że zrobią wszystko, co w ich mocy, aby tak się stało.