Brytyjskie media ostrożnie przyjęły wynik wtorkowych głosowań w Izbie Gmin, podkreślając, że to sukces premier Theresy May, która jednak stoi przed niemal niemożliwym zadaniem renegocjowania umowy w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej.

Centrowy "The Times" ocenił, że May "zademonstrowała, że jest w stanie uzyskać większość parlamentarną, jeśli Unia Europejska wprowadzi zmiany do mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej". "Bruksela musi teraz odpowiedzieć" - podkreślił.

Gazeta zastrzegła jednak, że próba uzyskania zmian w umowie wyjścia spotka się najprawdopodobniej z szorstką reakcją Wspólnoty. "Unijni liderzy i urzędnicy jeden po drugim podkreślali w ostatnich dniach, że porozumienie jest zamknięte i nie podlega renegocjacji" - napisano.

"Istnieje pytanie o to, jakie można znaleźć alternatywy, które jeszcze nie zostały wzięte pod uwagę i odrzucone. Wielu jest też niechętnych do rozważenia jakiegokolwiek działania, które mogłoby być odebrane jako podkopywanie solidarności z Irlandią" - stwierdzono.

"Times" przekonuje, że "UE powinna jednak zdać sobie sprawę z tego, że musi ustąpić, jeśli ma dojść do jakiegokolwiek porozumienia w sprawie brexitu".

Jak zaznaczono, "brexit bez umowy mógłby doprowadzić do dalszych napięć w europejskiej jedności", a także "postawiłby w pozycji ofiary Irlandię, która musiałaby się prawdopodobnie zmierzyć z wyborem pomiędzy wprowadzeniem kontroli na granicy z Irlandią Płn. lub złamaniem unijnego prawa".

"Unia Europejska powinna zdać sobie sprawę z tego, że jej największa szansa na wypracowanie porozumienia wiąże się z premier May i powinna zrobić ustępstwa" - stwierdził "Times".

Eurosceptyczny "Telegraph" również zachował ostrożność, zaznaczając, że "choć UE wydaje się być nieprzejednana w swojej odmowie do ponownego otwarcia tekstu (umowy), to posłowie wciąż wierzą w to, że szkody gospodarcze związane z bezumownym brexitem zmuszą ją do tego, aby usiąść do stołu".

"Choć rząd jeszcze nie przedstawił swoich alternatyw wobec mechanizmu awaryjnego, to Wspólnota powinna rozważyć inne środki, które pozwolą na powstrzymanie powstania twardej granicy w celu uniknięcia brexitu bez umowy, który zepsułby relacje na dekady" - ocenił.

Gazeta przyznała jednocześnie, że "nawet jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to rząd będzie musiał przegłosować legislację ratyfikującą traktat (...) w ciągu zaledwie kilku tygodni". "To sprawia, że przedłużenie art. 50 wydaje się być nieuniknione, choć May wciąż nalega, że Wielka Brytania wyjdzie z UE 29 marca" - zaznaczyła.

"Nawet jeśli czasami krytykowaliśmy jej taktykę, nigdy nie wątpiliśmy w to, że chce uszanować wynik referendum, (...) inaczej niż Partia Pracy, która oficjalnie wspiera opóźnienie tego procesu. Jak oznajmiła, posłowie nie mogą przestać mówić o tym, czego nie chcą i muszą się na coś zdecydować. Cokolwiek to będzie, musi zakładać brexit" - wezwał "Telegraph".

Ostrzejsze stanowisko zajął eurosceptyczny tabloid "The Sun", który zwrócił uwagę, że "wszystkie wiążące wnioski zwolenników pozostania w UE, mające utrudnić lub opóźnić brexit zostały odrzucone".

"Nie ma sensu, aby Bruksela upierała się przy tym, że umowa wyjścia jest wykuta w kamieniu i nie da się jej zmienić. Wiemy, że tak nie jest. (...) Mogą zmienić tekst, wprowadzić ograniczenie czasowe lub znaleźć inne rozwiązanie - ale wybierają odmowę" - argumentowano.

Jak analizowano, "(UE) będzie się trzymać tego dopóty, dopóki będzie wierzyła, że zwolennicy UE w parlamencie ostatecznie pozbawią rząd pola manewru w negocjacjach, jakim jest groźba odejścia od stołu".

"Sun" podkreślił również, że "premier musi jednak wiedzieć czego dokładnie żąda od Brukseli i jesteśmy dalecy od przekonania, że UE spojrzy na to z rozsądkiem".

"Wciąż bardziej prawdopodobne jest to, że brexit będzie opóźniony, złagodzony (...) lub zatrzymany. Ale po wczorajszym piorunującym zwrocie wydarzeń, kto wie?" - napisano.

Eurosceptyczne tabloidy "Daily Mail" i "Daily Express" chwaliły sukces premier May, zamieszczając na pierwszych stronach entuzjastyczne nagłówki: "Triumf Theresy" i "Zrobiła to!", podkreślając, że teraz ruch jest po stronie UE.

Najbardziej krytyczny wobec rządu był jednak liberalny "The Guardian", który określił wtorkowe wydarzenia "pyrrusowym zwycięstwem zbudowanym na fantazji".

"May postawiła partię przed państwem, aby wygrać w parlamentarnym głosowaniu, (...) mówiąc posłom, że może osiągnąć +znaczne i prawnie wiążące zmiany do umowy wyjścia+ (...). Ryzyko jest takie, że podniosła oczekiwania do poziomu, na którym nie da się ich spełnić" - napisano.

Jak zaznaczono, zamiast obrać nowy kierunek działania, "May nie podjęła żadnej decyzji i wybrała opcję karmienia złudzeń twardych zwolenników brexitu, (...) goniąc fikcję, która ignoruje konieczność zgodzenia się na ustępstwa".

We wtorek wieczorem posłowie Izby Gmin przyjęli dwie poprawki do uchwały w sprawie brexitu, sugerujące konieczność znalezienia alternatywnego rozwiązania wobec wynegocjowanego przez rząd May kontrowersyjnego mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej (ang. backstop) i wskazujące zarazem na sprzeciw wobec scenariusza bezumownego wyjścia z UE.

W odpowiedzi May zapowiedziała próbę renegocjacji umowy wyjścia z UE. To zostało jednak natychmiastowo odrzucone przez występującego w imieniu 27 państw członkowskich rzecznika przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.

Gdyby May nie udało się uzyskać żadnych ustępstw ze strony UE, kolejne głosowanie w parlamencie mogłoby dotyczyć trudnego wyboru pomiędzy jej oryginalną propozycją - odrzuconą już raz przez posłów w połowie stycznia - lub wysoce ryzykownym opuszczeniem Wspólnoty bez umowy opartej na porozumieniu stron.

W razie braku uzyskania większości dla umowy proponowanej przez May lub alternatywnego rozwiązania, na mocy procedury wyjścia opisanej w art. 50 traktatu o UE Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę bez umowy o północy w noc z 29 na 30 marca.