Jeżeli ktoś chce mnie odwołać z komisji weryfikacyjnej, to znaczy, że staje po stronie mafii reprywatyzacyjnej; wniosek Nowoczesnej intelektualnie jest słabo udany - powiedział we wtorek Patryk Jaki. Ocenił, że publikacja "GW" dowodzi uczciwości prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Nowoczesna złożyła wniosek do premiera o odwołanie Patryka Jakiego z komisji weryfikacyjnej po publikacji "Gazety Wyborczej". Według partii, Patryk Jaki, jako kandydat na prezydenta Warszawy, był narzędziem Jarosława Kaczyńskiego do realizacji jego interesów w związku ze spółką Srebrna.

Jaki zapytany na wtorkowej na konferencji prasowej, czy był narzędziem w ręku prezesa PiS, odpowiedział, że komisji weryfikacyjna ujawniła wielką skalę patologii reprywatyzacyjnej, dzięki czemu główni aktorzy afery reprywatyzacyjnej znaleźli się w areszcie. A ponadto - powiedział Jaki - dzięki komisji proces reprywatyzacji w wielu miejscach został wstrzymany. "Dorobek komisji jest bogaty" - oświadczył.

"I to, że w tej chwili przedstawiciele opozycji mówią, że trzeba mnie odwołać, to znaczy, że co, że stają po stronie mafii reprywatyzacyjnej. Zresztą pan Szłapka od samego początku sprawiał wrażenie osoby, która lepiej by się czuła właśnie po tamtej stronie dlatego wcale się nie dziwię" - powiedział Jaki.

Dodał, że łatwo składa się "takie wnioski polityczne", a dużo trudniej broni się konkretnych decyzji. "Zdecydowaną większość decyzji, które podejmowała komisja weryfikacyjna, to były decyzje, które podejmowaliśmy jednogłośnie" - powiedział Jaki.

Ocenił, że wniosek Nowoczesnej "intelektualnie jest słabo udany". Jaki mówił, że jeżeli ktoś chce go odwołać za to, że przez dwa lata łapał ludzi związanych z aferą reprywatyzacyjną, to znaczy, że staje po stronie mafii reprywatyzacyjnej.

Dopytywany, czy czuje się narzędziem w rękach prezesa PiS odparł: "czyli zostałem wykorzystany do tego, żeby łapać ludzi z mafii reprywatyzacyjnej, w tym sensie - tak, i cieszę się, że zostałem w ten sposób wykorzystany, bo przywracamy miastu uczciwość".

"Jeżeli do czegoś zostałem wykorzystany, to akurat na pewno do słusznej sprawy" - powiedział Jaki.

Dziennikarze pytali też, czy rozmowa prezesa PiS ws. budowy wieżowców w Warszawie, to były normalne rozmowy biznesowe oraz czy polityk może rozmawiać o inwestycjach w centrum miasta w sposób ukazany na taśmach ujawnionych przez "GW".

"Przyznaję, że jest to sposób niestandardowy, przynajmniej na różne zachowania, które znamy w sytuacji inwestycji szczególnie tych dużych w centrum Warszawy. Dlatego, że do tej pory wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że decyzje w Warszawie dotyczące nieruchomości wydaje się za duże łapówki" - powiedział przewodniczący komisji weryfikacyjnej.

"I nagle się okazuje, że jest Jarosław Kaczyński, który mówi, że trzeba uczciwie, jak nie, to może przez decyzje sądu. To jest w ogóle inny standard, to jest standard nieznany panu Szłapce i wielu ludziom z PO, ale ta rozmowa najlepiej udowadnia jak uczciwym człowiekiem jest Jarosław Kaczyński i ludzie, którzy próbują zrobić z tego aferę po prostu się ośmieszają" - stwierdził Jaki.

Zdaniem posła Nowoczesnej Adama Szłapki, Patryk Jaki - jako kandydat na prezydenta Warszawy w ubiegłorocznych wyborach samorządowych - był twarzą kampanii Zjednoczonej Prawicy w Warszawie i podstawowym narzędziem, dzięki któremu Jarosław Kaczyński zamierzał wygrać wybory samorządowe w stolicy i tym samym zrealizować swoje plany finansowe. W ocenie polityka Nowoczesnej, istnieje uzasadnione prawdopodobieństwo, że Patryk Jaki miał wiedzę dotyczącą zamiarów Jarosława Kaczyńskiego oraz interesów spółki Srebrna. W związku z tym Szłapka złożył wniosek do premiera Mateusz Morawieckiego o odwołanie Patryka Jakiego z komisji reprywatyzacyjnej.

"Gazeta Wyborcza" opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy z lipca 2018 r. m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna.

Ujawniona przez "GW" rozmowa odbyła się 27 lipca 2018 r. w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Wzięli w niej udział prezes PiS, jego brat cioteczny Grzegorz Tomaszewski, austriacki biznesmen, powiązany rodzinnie z prezesem PiS i jego wspólniczka, pełniąca jednocześnie rolę tłumaczki.

W nagranej rozmowie prezes PiS potwierdza, że plan inwestycji został wstrzymany. Birgfellner m.in. przekonuje Jarosława Kaczyńskiego, że "nie jest oszustem" i przedstawia dokumenty potwierdzające wykonane przez niego prace. "Wszystko wiem, przecież ja nie chcę nikogo oszukiwać. Ja wiem, że to wszystko było robione dla nas. Ja bym chciał zapłacić, tylko muszą być do tego podstawy w papierach. Gdyby do tych wszystkich opracowań, które tu są, były dołączone rachunki. Ile to kosztowało, znaczy, jaka firma za to bierze" - mówił Kaczyński cytowany przez "GW". Prezes PiS proponuje też biznesmenowi, aby wystąpił o zapłatę do sądu.