Doradca prezydenta USA Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton powiedział we wtorek swemu tureckiemu odpowiednikowi Ibrahimowi Kalinowi, że Stany Zjednoczone sprzeciwią się wszelkim represjom wobec swych kurdyjskich sojuszników w Syrii.

Reuters informuje o tym, powołując się na "wysoką rangą osobistość oficjalną USA". Według tego źródła Bolton nie uważa też, że doznał afrontu ze strony tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, który odmówił spotkania się z nim w Ankarze. Dziennikarzom podróżującym z Boltonem owa osobistość powiedziała, że plany takiej rozmowy nie były potwierdzone.

W niedzielę, podczas wizyty w Izraelu Bolton podkreślił, że wycofanie amerykańskich wojsk z Syrii musi nastąpić przy "zagwarantowaniu" obrony państwa żydowskiego i innych sojuszników Waszyngtonu. Dopytywany przez dziennikarzy, czy nie dojdzie do wycofania amerykańskiej armii z Syrii, dopóki Turcja nie zagwarantuje, że kurdyjscy bojownicy będą bezpieczni, Bolton odparł: "Zasadniczo tak".

19 grudnia Trump nieoczekiwanie ogłosił na Twitterze wycofanie sił amerykańskich w liczbie około 2 tys. żołnierzy z północno-wschodniej Syrii, gdzie oddziały USA walczyły z dżihadystami z Państwa Islamskiego. Zaniepokojenie decyzją wyrazili sojusznicy USA w walce z IS - Francja, Wielka Brytania i Niemcy, a szef Pentagonu James Mattis i specjalny przedstawiciel prezydenta USA w międzynarodowej koalicji do walki z IS Brett McGurk podali się do dymisji.

Przed decyzją Trumpa prezydent Turcji wielokrotnie groził, że siły tureckie mogą w każdej chwili rozpocząć ofensywę na kontrolowane przez Kurdów tereny w północnej Syrii. Erdogan uznał we wtorek za "wielki błąd" słowa Boltona o uzależnieniu wycofania wojsk amerykańskich z Syrii od tureckich gwarancji bezpieczeństwa dla Kurdów.

Bolton spotkał się w Ankarze z chłodnym przyjęciem. Media tureckie poinformowały, że z powodu komentarza doradcy Trumpa w Izraelu odwołano jego spotkania z Erdoganem oraz szefem tureckiej dyplomacji Mevlutem Cavusoglu. Według wysokiego rangą przedstawiciela władz tureckich, na którego powołuje się Reuters, Bolton zwrócił się o spotkanie z Erdoganem, ale do spotkania nie doszło, a powodem mogły być wcześniejsze wypowiedzi doradcy prezydenta USA.

We wtorek prezydent Turcji podkreślił, że jego kraj nie pójdzie na żadne kompromisy w kwestii kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG). Turcja uważa YPG za organizację terrorystyczną. Erdogan wyraził opinię, że waszyngtońska administracja jest podzielona w kwestii polityki USA wobec Turcji i północnej Syrii.

Erdogan zarzucił Boltonowi komplikowanie planu Trumpa dotyczącego wycofania sił USA z Syrii. Uznał, że Bolton "popełnił poważny błąd", określając warunki dla roli militarnej Turcji po wycofaniu się sił USA. Dodał, że przygotowania Ankary do nowej ofensywy przeciwko - jak to określił - ugrupowaniom terrorystycznym w Syrii - są "w znacznej mierze" ukończone.

Według agencji Reutera Bolton nalegał, by Turcja powstrzymała się w Syrii od wszelkich operacji, dopóki nie zostaną one zaaprobowane przez USA i skoordynowane z Waszyngtonem. Rzecznik Erdogana odparł na to publicznie, że Turcja nie będzie zabiegała o zgodę swych sojuszników na przeprowadzenie ofensywy militarnej przeciwko bojownikom kurdyjskim w Syrii, ale jest skłonna koordynować działania. (PAP)