W pomieszczeniu, w którym prowadzono działalność, było wiele niedociągnięć; do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji - poinformował w sobotę komendant główny PSP gen. brygadier Leszek Suski, odnosząc się do tragedii w tzw. escape roomie w Koszalinie.

W piątek po godz. 17.00 w tzw. escape roomie w Koszalinie doszło do pożaru, w którym zginęło pięć dziewcząt, a jeden mężczyzna jest ciężko poparzony.

Suski powiedział, że prokuratura i policja badają przyczyny tej tragedii.

"Ze wstępnych naszych ustaleń w obiekcie, w którym prowadzona była ta działalność, było wiele niedociągnięć. Urządzenia ogrzewcze prawdopodobnie były zbyt blisko materiałów palnych. W pomieszczeniu znaleźliśmy również świece, więc prawdopodobieństwo używania ognia otwartego również istnieje. Instalacje elektryczne były prowadzone w sposób prowizoryczny" - powiedział.

Poinformował, że pomieszczenie, w którym doszło do tragedii miało 7,3 m kw. i znajdowały się w nim m.in. dwa fotele i lampa. "Dla samych osób przebywających w tym pomieszczeniu miejsca było mało" - ocenił Suski.

Zaznaczył, że w regulaminie firmy prowadzącej działalność była informacja, że osoby niepełnoletnie mogą przebywać w tym pomieszczeniu i brać udział w zabawie pod opieką osoby dorosłej.

"Osoba, która była odpowiedzialna za prowadzenie tej działalności, tej zabawy - jest to 26-letni mężczyzna - w chwili wybuchu pożaru prawdopodobnie nie znajdował się w środku w tym pomieszczeniu, więc udzielenie pomocy mogło być wątpliwe, bądź nieskuteczne. Gaśnice, które były w środku w tym pomieszczeniu, nie zostały użyte, ale do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji osób, które tam w środku się znajdują" - ocenił Suski.

Przypomniał, że zgodnie z art. 4 ustawy o ochronie przeciwpożarowej, osoba, która prowadzi taką działalność, ma obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim osobom, które tam się znajdują. "To bezpieczeństwo nie było zapewnione i dlatego doszło do tej tragedii" - dodał.