Od wojny handlowej przez sukcesy autorytarnych rządów aż po nowy wyścig w kosmos – świat w 2019 r. nie będzie spokojnym miejscem.
Miniony rok niczym nagle zdymisjonowany minister pozostawił po sobie wiele niezakończonych spraw i dopiero co rozpoczętych wątków, z którymi będzie się musiał uporać następca. W 2019 r. nie zabraknie więc doniesień o konfliktach na Bliskim Wschodzie (te w Syrii i Jemenie są dalekie od zakończenia). Oraz w Centralnej Afryce. Do tego dojdą też całkiem nowe gobalne trendy.

Więcej nagłych decyzji

Prezydent USA Theodore Roosevelt (1901–1909) zwykł mawiać, że biurko przywódcy Stanów Zjednoczonych to „bully pulpit” – wyjątkowa pozycja na scenie politycznej, także globalnej. I chociaż w czasach 26. prezydenta słowo „bully” znaczyło „wspaniały”, to Donald Trump pokazał, że fraza ta ma sens w odniesieniu do Gabinetu Owalnego także w bardziej popularnych obecnie znaczenie tego słowa – „bully”, czyli „łobuz”.
Trump wykorzystuje swoją przewagę, żeby podporządkować sobie innych. Wielokrotnie przyznawał, że taka właśnie wizja polityki zagranicznej jest mu bliska. Dotychczas przed jej realizacją świat chroniła grupka doradców, w tym trzech emerytowanych generałów. Ale wraz z odejściem Jamesa Mattisa ze stanowiska sekretarza obrony 1 stycznia w administracji nie ma już nikogo, kto miałby moderujący wpływ na prezydenta USA. Można więc spodziewać się więcej nagłych decyzji, takich jak świąteczny prezent w postaci wycofania wojsk z Syrii i zmniejszenia kontyngentu w Afganistanie o połowę bez konsultacji z sojusznikami.

Orzeł kiwa smoka

Korzystając z pozycji, jaką daje „bully pulpit”, Donald Trump w 2018 r. przypomniał, jak skutecznym narzędziem nacisku może być polityka handlowa. Groźbami i nakładaniem ceł zmusił do zajęcia miejsc przy stole negocjacyjnym wszystkich najważniejszych partnerów handlowych USA: Kanadę, Meksyk, Unię oraz Chiny.
Z tych trzech frontów ekipie Trumpa udało się zamknąć na razie jeden, północnoamerykański. Prezydent jednak wciąż ma na celowniku europejską motoryzację i niewykluczone, że w tym roku uderzy w nią nie tylko retorycznie. Prawdziwym celem tej wojny są jednak Chiny. Waszyngton i Pekin dały sobie czas do końca lutego na rozmowy; jeśli te nie przyniosą efektu (i Chiny nie otworzą bardziej swojego rynku), w konflikcie z pewnością padną kolejne salwy.
Chociaż mało kto ma wątpliwości co do statusu Chin jako superpotęgi, to obecny rok może być pierwszym, kiedy świat, zachwycając się gospodarczym cudem Azji, będzie miał na myśli... Indie.

Wisznunomika

Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego w 2019 r. gospodarka tego kraju stanie się piątą co do wielkości na świecie, razem z USA, Chinami, Japonią i Niemcami, odbierając to miejsce Brytyjczykom. Kraj ma wszelkie zadatki na to, by nadchodząca dekada należała do niego: młodą populację (rezerwuar siły roboczej), coraz lepszą infrastrukturę, władze zorientowane na modernizację, stabilny system demokratyczny. Indie dzisiaj są tam, gdzie dwie dekady temu były Chiny. I chcą dojść znacznie dalej.

Dr Strangelove

Jednym z największych osiągnięć ostatnich kilku dekad była redukcja arsenału atomowego ZSRR, a potem Rosji USA. Rok 2019 może być pierwszym, w którym ten rozbrojeniowy trend zostanie poważnie zagrożony.
Donald Trump zapowiedział zamiar wycofania USA z układu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych średniego zasięgu – traktatu z 1987 r., dzięki któremu udało się wyeliminować całą klasę pocisków zdolnych do przenoszenia ładunków atomowych na odległość między 500 km a 5,5 tys. km. Waszyngton argumentuje, że traktat i tak jest martwy, bo od wielu lat łamie go Moskwa. Co gorsza, fatalne stosunki między stronami stawiają pod znakiem zapytania rozmowy o przedłużeniu innego porozumienia, na mocy którego USA i Rosja zmniejszają liczbę głowic jądrowych w swoich arsenałach.
W ten sposób broń, przez wiele lat widziana jako relikt zimnej wojny, wraca na pierwsze strony gazet. Zarówno Rosja, jak i USA zapowiedziały wielkie programy modernizacyjne wojsk strategicznych. I chociaż mało kto wierzył, że atomówki całkiem znikną, to mało kto też podejrzewał, że znów zaczną odgrywać ważną rolę.

Moszczenie się w fotelu

O ile 2018 r. upłynął pod hasłem nasilania się tendencji autorytarnych na świecie (na kolejną kadencję został wybrany Władimir Putin, a w Chinach prezydent Xi Jinping otworzył sobie drogę do dożywotniego sprawowania władzy), o tyle w 2019 r. świat będzie wypatrywał, na ile autorytarne tendencje faktycznie się umacniają.
Nasze oczy będą zwrócone w stronę takich krajów jak Brazylia, gdzie rządy obejmuje właśnie Jair Bolsonaro (zwany latynoskim Trumpem), Turcja Recepa Tayyipa Erdoğana czy Arabia Saudyjska, która w 2018 r. pożegnała się z pieczołowicie budowanym wizerunkiem modernizującego się kraju. Źródłem problemów może być też upadek Nicolasa Maduro w Wenezueli, który na razie uparcie trzyma się władzy.
Europa z niepokojem będzie się przyglądać stanowi demokracji w krajach, które niedawno wyzwoliły się z dyktatur. Przede wszystkim Tunezji, gdzie trudna sytuacja gospodarcza może doprowadzić do napięć społecznych.

Kac monetarny

W minionym roku świat radził sobie gospodarczo całkiem nieźle i widoki na 2019 r. także są niczego sobie. Niemniej ekonomiści zadają sobie pytania: jak długo to potrwa? Jak zachowa się globalna gospodarka przyzwyczajona (uzależniona?) przez ostatnie lata do nieortodoksyjnych zabiegów w polityce monetarnej, takich jak luzowanie ilościowe?
Na razie odpowiedzi na te kwestie nie ma. Jedno natomiast jest pewne: Europa potrzebuje jeszcze paru lat dobrej koniunktury, aby pozbyć się negatywnych efektów globalnego kryzysu finansowego, po którym nie wszystkie kraje Unii się wylizały. Jeśli to nie nastąpi, konsekwencje polityczne z powodu niezadowolenia spowodowanego spadającym standardem życia będą poważne.

2019: Odyseja kosmiczna

Amerykanie zamierzają wrócić w kosmos. Od czasu wysłania w 2011 r. floty wahadłowców na emeryturę astronauci Wuja Sama latali na orbitę i z powrotem na rosyjskich promach załogowych. Brak własnego pojazdu uderzał w ich dumę narodową, dlatego od kilku lat trwają prace nad poprawą tego stanu rzeczy. W 2019 r. testy lotów załogowych przeprowadzą Boeing oraz SpaceX.
O swoich kosmicznych aspiracjach nie dadzą zapomnieć także inne kraje. Na początku roku z ciemnej strony Księżyca zacznie nadawać chiński łazik, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, nieco później Pekin wyśle na satelitę Ziemi kolejną misję z zamiarem przywiezienia próbek skał. Swojego łazika na Księżyc poślą też Indie, a Japończycy spróbują po raz pierwszy w historii przywieźć z kosmosu próbki asteroidy. Europejczykom zostaje obserwatorium, którego zadaniem będzie poszukiwanie planet poza naszym układem słonecznym.
Warto przypomnieć, że 16 lipca przypadnie 50. rocznica lądowania na Księżycu załogi promu Apollo 11.