UE wraz z kilkoma państwami przedstawiła w poniedziałek propozycję reform dotyczących składu i kompetencji sądu odwoławczego w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO). Ma to pomóc przezwyciężyć impas w powoływaniu jego członków, który spowodowały USA.

Propozycje, które zostaną zaprezentowane na posiedzeniu Rady Generalnej WTO zaplanowanej na 12 grudnia, uzgodniono z Australią, Kanadą, Chinami, Islandią, Indiami, Nową Zelandią, Meksykiem, Koreą, Norwegią i Singapurem oraz Szwajcarią.

WTO stara się przeprowadzić największą reformę w jej niemal 24-letniej historii po tym, gdy prezydent USA Donald Trump doprowadził niemalże do upadku działający w ramach organizacji globalny arbitraż handlowy przez blokowanie nominacji sędziów i grożenie wycofaniem się z tej instytucji.

Według Reutera twarda linia Trumpa w tej sprawie jest częścią jego szerszego podejścia do polityki handlowej i powinna być traktowana bardzo poważnie, bo USA wycofały się już z szeregu porozumień. Załamanie się WTO byłoby ciosem w system handlu międzynarodowego.

"Mechanizm rozstrzygania sporów w WTO oparty na Organie Apelacyjnym staje się dysfunkcjonalny i niebawem przestanie działać. Bez niego WTO nie spełniałaby swojej podstawowej funkcji i na dekady utraciłaby mechanizm zapewniający stabilność światowego handlu" - zauważyła w poniedziałkowym oświadczeniu unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malmstroem.

KE podkreśla, że mechanizm rozstrzygania sporów WTO, w ramach którego ustanowiono Organ Apelacyjny, jest kluczowym elementem bezpieczeństwa i przewidywalności systemu handlu wielostronnego. Bez odpowiedniego mechanizmu egzekwowania prawa regulacje wielostronne nie mogą skutecznie funkcjonować. UE obawia się, że bez znalezienia rozwiązania, dzięki któremu przezwyciężony zostanie obecny impas w powoływaniu członków Organu Apelacyjnego, cały system będzie zagrożony.

"Mam nadzieję (...) że wszyscy członkowie WTO w równym stopniu wezmą na siebie odpowiedzialność i w dobrej wierze zaangażują się w ten reformatorski proces" - oświadczyła Malmstroem.

Propozycje, które zostały przedstawione po spotkaniach w Genewie, Pekinie czy Ottawie, opierają się na szkicu reform WTO, jaki UE przedstawiła jeszcze we wrześniu. KE zapewnia, że projekt w sposób systematyczny i konstruktywny odpowiada na wszystkie obawy, które na temat Organu Apelacyjnego podnoszono w ostatnich miesiącach.

Zmiany przewidują m.in. ustanowienie nowych regulacji dotyczących ustępujących członków Organu Apelacyjnego, które jasno określają, w jakich przypadkach mogą oni pozostać na stanowisku, by zakończyć postępowanie odwoławcze. Mają też zapewnić, że postępowanie odwoławcze będzie kończyło się w terminie (regulacje WTO przewidują na to 90 dni), chyba że obie strony uzgodnią co innego.

UE wraz z częścią państw WTO proponuje ponadto sprecyzowanie, że kwestie prawne podlegające odwołaniu rozpatrywanemu przez Organ Apelacyjny nie obejmują wykładni ustawodawstwa krajowego. Zgodnie z projektem Organ Apelacyjny ma zajmować się jedynie kwestiami niezbędnymi do rozwiązania sporu.

UE przedstawiła ponadto propozycje, które mają wzmocnić niezależność i bezstronność Organu Apelacyjnego oraz poprawić jego skuteczność. Zakładają one ustanowienie jednej dłuższej kadencji dla członków tej instytucji. Miałaby ona wynosić od 6 do 8 lat. Unia chce też zwiększenia liczby jego członków z 7 do 9. Propozycje zawierają również regulacje zapewniające automatyczne uruchomienie procedury wyboru, gdy stanowisko jest nieobsadzone, oraz uporządkowane przejście członków odchodzących.

Ambasador USA przy WTO Dennis Shea wielokrotnie krytykował Organ Apelacyjny, przekonując, że przekracza on swoje kompetencje, a także łamie własne zasady. USA zablokowały proces nominacji nowych sędziów, doprowadzając do zmniejszenia ich liczby. Obecnie jest ich trzech, ale od grudnia 2019 r. - jeśli nic się nie zmieni - zostałby tylko jeden, co spowodowałoby, że WTO nie mogłaby wydawać rozstrzygnięć w apelacjach.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)