Rada Europy – instytucja, przy której działa Komisja Wenecka, nie ma ostatnio dobrej passy.
Nad Radą, której celem jest promocja demokracji i praw człowieka, zbierają się czarne chmury. Najpoważniejszy zarzut dotyczył wieloletniego (i udanego) lobbingu, jaki na rzecz swojego kraju prowadzili w organizacji przedstawiciele Azerbejdżanu. W grę wchodziły również łapówki.
Sprawa jest poważna, bo Rada na bieżąco monitoruje stan rządów prawa w państwach członkowskich, wysyła także obserwatorów oceniających zgodność wyborów ze standardami demokratycznymi. Łapówki mogły wpłynąć na rzetelność tych ocen.
W Radzie zdecydowano o powołaniu specjalnej wewnętrznej komisji śledczej do zbadania stawianych publicznie zarzutów. W skład trzyosobowego ciała weszli: Nicolas Bratza z Wielkiej Brytanii, b. przewodniczący Europejskiego Trybunału Praw Człowieka; Jean-Louis Bruguiere, francuski sędzia specjalizujący się w walce z terroryzmem, oraz Elisabet Fura, była sędzia ETPC. Teraz opublikowali wyniki trwającego 10 miesięcy śledztwa.
Śledczy – na podstawie prowadzonych przez siebie rozmów ze świadkami – potwierdzili znany już od jakiegoś czasu wątek korupcji z udziałem Luki Volonte, włoskiego posła do Zgromadzenia Parlamentarnego RE (składa się ono z przedstawicieli parlamentów narodowych), a swego czasu przewodniczącego grupy Europejskiej Partii Ludowej w RE (posłowie w Radzie zrzeszają się podług tych samych linii, co w Parlamencie Europejskim).
Volonte otrzymał m.in. za pośrednictwem Elkhana Sulejmanowa, azerskiego posła do Zgromadzenia, ok. 2 mln euro w kilkunastu ratach, które trafiały do niego z kont spółek-wydmuszek z Wielkiej Brytanii. Jego największą zasługą był skuteczny lobbing w obrębie własnej grupy politycznej za odrzuceniem w 2013 r. raportu Straessera, który krytykował stan rządów prawa w Azerbejdżanie.
Komisja doszła również do wniosku, że podejrzany był sposób, w jakim Hiszpan Pedro Agramunt stał się współprzewodniczącym Komitetu Monitorującego – ciała wewnątrz Rady zajmującego się sytuacją w Azerbejdżanie. Agramunt pełnił tę rolę w latach 2010– 2015 i chociaż brak twardych dowodów, jakoby przyjął w tym czasie jakiekolwiek korzyści (raport mówi o „bardzo poważnych podejrzeniach”), to śledczym udało się jednak ustalić, że i tak miał sporo na sumieniu. Nie tylko udostępniał przedstawicielom azerskiej delegacji w Radzie treść raportów Komitetu na temat ich kraju, ale też przyjmował od nich ewentualne poprawki mające wygładzić opis rządów w Baku.
Śledczy zaznaczają również w raporcie, że do korupcji mogło dojść też podczas wyboru Agramunta na przewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego w 2016 r. Polityk został jednak odwołany z tej funkcji już rok później. Po tym, jak wyjechał do Syrii spotkać się z tamtejszym prezydentem Baszarem al-Asadem – wówczas już silnie krytykowanym za działania wobec ludności cywilnej.

Raport piętnuje również nieprzejrzyste metody wyboru członków różnych ciał wewnątrz Rady Europy, wskazując na możliwość korupcjogennych zachowań i forsowania na te stanowiska osób z niekoniecznie najwyższymi kwalifikacjami.