Zgodnie ze wstępną informacją przekazaną przez władze niemieckie, we wczorajszym zajściu w Muenster w zachodnich Niemczech nie ucierpieli obywatele polscy - poinformował w niedzielę Konsulat Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Kolonii.

Dwie osoby zginęły, a około 20. zostało rannych, gdy w sobotę po południu furgonetka wjechała w ludzi siedzących przed restauracją Kiepenkerl na starym mieście w Muenster. Sześć osób jest w stanie ciężkim; sprawca ataku się zastrzelił - podał portal BBC.

Wg. niemieckich władz nic nie wskazuje na to, że był to atak o podłożu islamistycznym.

Motywy działania sprawcy pozostają nieznane, jednak niemieckie media podały, że kierowcą był chory psychicznie obywatel Niemiec.

Po tragedii służby bezpieczeństwa zamknęły centrum miasta. Policja tłumaczyła, że kroki te spowodowane były podejrzanym przedmiotem, który znaleziono w furgonetce. Specjaliści badali, czy jest on niebezpieczny.

Z kolei minister spraw wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer oznajmił, że "policja w Muenster i całej Nadrenii Północnej-Westfalii pracuje na pełnych obrotach w celu ustalenia faktów". Zapewnił, że jego resort pozostaje w ścisłym kontakcie z władzami w Nadrenii Północnej-Westfalii.

Do ataku w Muenster doszło dokładnie w rocznicę zamachu w Sztokholmie. W stolicy Szwecji 7 kwietnia 2017 roku Uzbek Rachmat Akiłow wjechał skradzioną ciężarówką w przechodniów, zabijając pięć osób i raniąc 14.