Po brexicie nadal będziemy przyjmować obywateli z krajów unijnych. To się nie zmieni – zapewnia Jonathan Knott, ambasador Wielkiej Brytanii
Na rozpoczynającym się dzisiaj unijnym szczycie w Brukseli szefowie państw i rządów Unii Europejskiej będą rozmawiać o brexicie. Do opuszczenia UE przez Wielką Brytanię pozostało niewiele ponad rok. Czy to wystarczy na wynegocjowanie dobrego porozumienia?
Jestem, podobnie jak brytyjski rząd, optymistą i realistą zarazem. Powodem jest to, że na razie trzymamy się harmonogramu. W czerwcu 2017 r. zaczęliśmy negocjacje. Pierwszą fazę – porozumienie o warunkach wystąpienia – chcieliśmy zamknąć do końca roku. Główne kwestie, jeśli chodzi o prawa obywateli, rozliczenia finansowe oraz granicę między Irlandią Północną a Republiką Irlandii, zostały ustalone w grudniu 2017 r. To duży postęp. Druga sprawa to negocjacje w sprawie okresu implementacji, który powinien trwać około dwóch lat (w poniedziałek brytyjscy i unijni negocjatorzy ustalili, że potrwa on do 31 grudnia 2020 r.; decyzję tę na dzisiejszym szczycie mają zatwierdzić przywódcy UE – red.). W tym czasie, choć Zjednoczone Królestwo nie będzie już w UE, wszystko pozostanie praktycznie bez zmian, tak by ludzie, przedsiębiorstwa i instytucje mogły się przygotować do większej zmiany, która nastąpi po tym okresie. Wreszcie trzeci element, będący sednem negocjacji, czyli przyszłe relacje. Wierzymy, że wystarczy czasu i brytyjski rząd jest skoncentrowany na tym, by się udało. Wszystko to powinno zostać zamknięte do końca tego roku, by parlamenty brytyjski i europejski miały czas na ratyfikację umowy. Uważamy, że jest to wykonalne.
Jakie mogą być najpoważniejsze problemy w tym następnym etapie?
Skoro te negocjacje jeszcze się nie zaczęły, trudno o tym przesądzać. Ale jedna sprawa jest kluczowa. Pojawia się wiele opinii, że przyszłe porozumienie musi być kopią istniejącego modelu współpracy, że musimy przyjrzeć się modelowi kanadyjskiemu, koreańskiemu czy tureckiemu. Ważne jest jednak, byśmy zrozumieli, że relacja między Wielką Brytanią a UE nie będzie taka, jaką UE ma z innymi krajami. Wielka Brytania jest w zupełnie innym położeniu wobec UE niż Kanada, która jest najczęściej przywoływana. To porozumienie musi odzwierciedlać ten fakt. Musi być szersze i głębsze. Przykładem są chociażby usługi, których umowa Unii z Kanadą nie obejmuje. Są one ważne dla Wielkiej Brytanii, ale także dla krajów UE, w tym Polski. To znaczący procent polskiego eksportu do Wielkiej Brytanii. Nie chodzi tu tylko o usługi finansowe czy prawne, ale też np. dentystyczne czy transport towarów. Czyli potrzebujemy nie tylko takiej umowy, która będzie obejmować wielki biznes, ale też indywidualne osoby.
Czy możemy być pewni, że Wielka Brytania opuści unię celną i jednolity unijny rynek?
Krótka odpowiedź brzmi: tak. Premier Theresa May wyraźnie to powiedziała. W konsekwencji nasze relacje muszą się zmienić. Będą inne, nie takie proste do robienia biznesu. Ale celem jest, by były tak nieskomplikowane, tak bliskie, czy – używając słów szefowej brytyjskiego rządu – tak pozbawione tarć, jak to tylko możliwe. Do Unii trafia ok. 44 proc. brytyjskiego eksportu. I po brexicie nadal chcemy dostarczać te usługi i towary. W drugą stronę ten odsetek jest mniejszy, ale nadal bardzo znaczący. Weźmy przykład Polski, dla której Wielka Brytania jest drugim lub trzecim rynkiem eksportowym. Relacje handlowe to nie jest coś teoretycznego, lecz coś bardzo praktycznego. Brak porozumienia oznacza – według ostrożnych szacunków – że polska gospodarka może stracić ok. 1 proc. PKB. Oczywiście to nie katastrofa, ale lepiej mieć ten 1 proc., niż go nie mieć. Nie będziemy częścią unii celnej, nie będziemy częścią jednolitego rynku, ale wyzwaniem jest stworzenie systemu, który pozwoli zachować po obydwu stronach maksymalne korzyści.
Jest jednak możliwe, że porozumienia nie uda się osiągnąć. Czy Wielka Brytania jest gotowa na taki scenariusz?
Dla wszystkich osób, które są zaangażowane w negocjacje, to nie po prostu najgorszy, ale bezwzględnie najgorszy scenariusz. Mamy więc nadzieję, że osiągniemy porozumienie. Odpowiedzialność wymaga, byśmy analizowali scenariusz braku porozumienia, ale wszystkie nasze wysiłki zmierzają do tego, by je znaleźć.
Mimo deklaracji o wyjściu z unii celnej i jednolitego rynku, nadal pojawia się wiele opinii, że premier May nie przedstawiła konkretów na temat przyszłych relacji.
Wiele z nich pochodziło z drugiej strony stołu negocjacyjnego. To taktyka. Nie sądzę jednak, by można było być bardziej konkretnym poza powiedzeniem, że nie pozostaniemy w unii celnej ani na jednolitym rynku. To bardzo jednoznaczne. Premier May mówiła, jak relacje gospodarcze mogą wyglądać poza tymi strukturami, i przyznała, że może to oznaczać gorszy status, bo nie będziemy mogli wpływać na kształt unijnych regulacji. Wstępnie też przedstawiła, jak mogłyby wyglądać uzgodnienia celne. Zaproponowaliśmy już możliwe wersje tego, jak najłatwiej i najszybciej przekraczać granicę unijno-brytyjską. Zgodnie z pierwszą wersją Wielka Brytania odzwierciedlałaby wymagania UE na granicy w zakresie przywozu z terytoriów spoza Unii, stosując te same taryfy i te same reguły pochodzenia dla towarów przybywających do Wielkiej Brytanii, ale przeznaczonych dla Wspólnoty. Istniałby jednak mechanizm, który pozwoliłby Londynowi na stosowanie własnych taryf i polityki handlowej w odniesieniu do towarów przeznaczonych na rynek brytyjski. Pozwoliłoby to wyeliminować konieczność dokonywania ustaleń celnych na granicy Wielkiej Brytanii i UE. Jeżeli to nie zostanie zaakceptowane i zdecydujemy się na granicę celną, jej przekraczanie powinno być jak najłatwiejsze. Możemy wprowadzić zwolnienia i rozwiązania technologiczne. Chodzi o to, by uniknąć wypełniania setek formularzy i stania w długich kolejkach. Mamy na stole propozycje, które w naszej ocenie mogą być podstawą porozumienia.
Czy widoczny brak jednolitej strategii wewnątrz brytyjskiego rządu może być przeszkodą w negocjacjach?
Wszystkie te propozycje zostały przyjęte przez brytyjski rząd. Członkowie gabinetu mają własne poglądy, ale nasza oferta to uzgodnione stanowisko rządu i to ona będzie podstawą dalszych prac.
Jeżeli Wielka Brytania opuści UE bez porozumienia, nie będzie żadnych gwarancji dla Polaków mieszkających na Wyspach.
Nie jest tak, że jeżeli nie dojdzie do zawarcia umowy, obywatele UE w Wielkiej Brytanii nie będą mieli żadnych praw. Nasza premier deklarowała, że chce, by prawa każdego były respektowane. W dniu wyjścia Wielkiej Brytanii z UE osoby, które już są w kraju, będą mogły ubiegać się o status osoby osiedlonej, co będzie oznaczać zachowanie wszystkich praw, które mają teraz. Rozmawialiśmy z przedstawicielami polskich wspólnot w Londynie, Birmingham, Edynburgu, Cardiff i Belfaście. Jedną ze spraw budzących obawy jest kwestia zależności. Pytano, co się stanie np. z matką, która mieszka w Łodzi i jest zależna od dziecka pracującego w Wielkiej Brytanii. Każdy, kto będzie zależny od osoby posiadającej status osoby osiedlonej i ta relacja będzie istnieć jeszcze przed wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, będzie mógł przyjechać na Wyspy. Inną podnoszoną kwestią jest trudność ze zdobyciem statusu osoby osiedlonej. Pracujemy nad nowym systemem online, by proces ten był jak najsprawniejszy. Będą wykorzystywane do tego bazy danych zawierające informacje na temat pobytu w Wielkiej Brytanii. Nikt nie będzie musiał przeszukiwać szuflad i strychów, by znaleźć rachunki. Jest też pytanie o obywateli UE, którzy przybędą do Wielkiej Brytanii w okresie przejściowym między marcem 2019 r. a dniem, w którym on wygaśnie. W tym okresie obywatele krajów UE będą mogli przyjechać do Wielkiej Brytanii tak jak teraz, natomiast po jego zakończeniu będą mogli zostać, korzystając z prawa do pozostania. To inny status od osoby osiedlonej, bo Wielka Brytania nie będzie już wówczas w UE. Będzie to nieco inny zestaw praw, ale będą one zbliżone do praw Brytyjczyków.
Jak będzie wyglądać polityka migracyjna po brexicie? Nisko wykwalifikowani pracownicy z UE nie będą mogli przyjeżdżać do pracy na Wyspach?
Po okresie przejściowym Wielka Brytania wprowadzi nowy system dla ludzi, którzy będą chcieli tam przyjechać i zamieszkać. Nie ma dyskusji o nisko, średnio czy wysoko wykwalifikowanych. Nie wiadomo jeszcze, jak będzie wyglądać polityka migracyjna, ale premier i ministrowie zapewniają, że Wielka Brytania nadal będzie przyjmowała obywateli UE. Nasze państwo, gospodarka i społeczeństwo potrzebują przyjezdnych. To się nie zmieni. Chcemy pozostawić drzwi otwarte.