Gdyby głosy były liczone jak zawsze, czyli głosy wstrzymujące i głosy przeciw razem, a głosy za odwołaniem osobno, dalej byłbym wiceprzewodniczącym europarlamentu - ocenił europoseł Ryszard Czarnecki (PiS), odnosząc się do głosowania, w wyniku którego stracił funkcję wiceszefa PE.

Europoseł PiS Ryszard Czarnecki został w środę odwołany z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Decyzja w tej sprawie zapadła większością 447 głosów za przy 196 przeciw i 30 wstrzymujących się.

Czarnecki wyjaśnił w czwartek w Telewizji Republika, że Parlament Europejski pierwszy raz w historii skorzystał z - jak to określił - "kruczka regulaminowego", który "stwierdzał, że głosy wstrzymujące będą liczone do kworum, ale już nie będą liczone przy obliczaniu 2/3 koniecznych do odwołania".

Zdaniem europosła taki tryb głosowania zadecydował o odwołaniu go ze stanowiska. "Gdyby zgodnie z wykładnią wcześniej przyjętą przez konferencję przewodniczących te głosy jak zawsze, normalnie były liczone, czyli głosy wstrzymujące i głosy przeciw razem, a głosy za odwołaniem osobno, no to dalej byłbym wiceprzewodniczącym europarlamentu" - podkreślił.

"Widocznie przeciwnicy Polski bardzo dobrze potrafili policzyć te nastroje i te szable w europarlamencie, skoro tak precyzyjnie, tym +kruczkiem regulaminowym+ odjęli głosy wstrzymujące, które, jak podkreślam jeszcze raz, mogły decydować i by zdecydowały, że to stanowisko dalej by piastował Polak" - ocenił Czarnecki.

Dopytywany, czy będzie się odwoływał od decyzji PE, zaznaczył, że poważnie to rozważa. "Taka sprawa będzie ciągnąć się latami, ona ma charakter bardziej taki honorowy. Natomiast na pewno dalej jako polski, podkreślam - polski europarlamentarzysta będę służył mojemu krajowi" - dodał Czarnecki.

"Parlament stanowi w sprawie tego wniosku (dot. odwołania - PAP) większością dwóch trzecich oddanych głosów, stanowiącą większość całkowitej liczby posłów do Parlamentu" - brzmi zapis art. 21 regulaminu. Służby prasowe PE podkreślają, że skoro mowa jest o "oddanych głosach", to te wstrzymujące się nie są brane pod uwagę.

Czarnecki podkreślał w środę w telewizji wPolsce.pl, że "do tej pory odpowiedni artykuł Parlamentu Europejskiego mówił, że w sytuacji impeachmentu potrzeba dwóch trzecich głosów spośród wszystkich głosujących w danym momencie posłów do Parlamentu Europejskiego".