Sąd Rejonowy w Gdańsku orzekł w poniedziałek orzekł środki wychowawcze wobec siedmiu nastolatek, obwinionych m.in. o pobicie gimnazjalistki przed szkołą w maju 2017 r. Na rodziców nastolatek sąd nałożył obowiązek poprawy warunków wychowawczych i ścisłej współpracy ze szkołą.

"Nie ma pojęcia +trudna młodzież+, to synonim określenia beznadziejnych rodziców" - mówiła sędzia.

Najsurowszą karę otrzymała Angelika J., którą sąd skazał na zakład poprawczy – karę tę jednak zawiesił na 3 lata umieszczając dziewczynę w młodzieżowym ośrodku wychowawczym.

Wobec trzech nieletnich sąd wymierzył karę pobytu w młodzieżowym ośrodku wychowawczym, a wobec kolejnych trzech nadzór kuratora sądowego.

Cała siódemka będzie musiała też wykonać do końca czerwca 2018 r. po 30 godzin prac społecznych w szkołach, gdzie są uczennicami.

Wobec jednego nieletniego - Michała D., który miał podżegać do pobicia małoletniej i znieważać ją słowami, sąd umorzył postępowanie.

Sąd zobowiązał ponadto rodziców nastolatek do „poprawy warunków wychowawczych i do ścisłej współpracy ze szkołami, do której uczęszczają nieletnie i do składania do akt opinii ze szkoły co dwa miesiące".

Dodatkowo, sąd postanowił też obciążyć wszystkich rodziców częściowo kosztami procesu - niektórzy zapłacą po ok. 760 zł, a pozostali po prawie 480 zł.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca nieletnich Marcin Szczerkowski zapowiedział, że "na 90 procent" złoży apelacje od wyroku.

W uzasadnieniu orzeczenia sędzia Izabela Żurek powiedziała m.in., że nieletnie dziewczyny działały jak w "młodocianym gangu przestępców".

"Nie ma pojęcia +trudna młodzież+, to synonim określenia beznadziejnych rodziców. To być może przykra i trudna do zaakceptowania prawda. Nie znaleźlibyśmy się jednak na tej sali, gdybyśmy mieli do czynienia z wydolnymi wychowawczo rodzicami. Nieletnie mają po 14, 15 lat i jest jeszcze czas refleksję, na wprowadzenie radykalnych zmian w waszym życiu i życiu waszych dzieci" - dodała sędzia.

Zaapelowała do rodziców o rozmowy ze swoimi dziećmi. "Znajcie imiona i nazwisk znajomych swoich dzieci oraz ich rodziców. Jeżeli mają profile na Facebooku, bądźcie w gronie ich znajomych i obserwujcie, co tam się dzieje i reagujcie natychmiast" - mówiła.

"Nie ma przyzwolenia na przemoc (...) Sąd ma nadzieję, że ta sprawa, jej nagłośnienie oraz z całą mocą wskazanie, że takie zachowania będą surowo karane, zahamuje falę agresji, tym bardziej niepokojącej, bo dziejącej się wśród dziewczyn i przyjmującej coraz bardziej niepokojące przejawy" - stwierdziła sędzia.

Przypomniała, że ofiary nastolatek to nie tylko kilka ich rówieśniczek, ale też młodsze uczennice - najmłodsza miała 10 lat.

"Nieletni dopuścili się zarzucanych im czynów karalnych. Całą Polskę obiegły filmy, na których widać, jak nieletnie brutalnie atakują bezbronne ofiary: biją, wulgarnie wyzywają, poniżają, zmuszają do klękania i całowania w dłoń(...) W grupie nieletnie czuły się silne i, niestety, bezkarne, w czym utwierdzał je przyglądający się bezczynnie tłum gapiów" - oceniła sędzia.

Dodała, że Angelika J. już od 2015 roku, czyli jako niespełna 12-letnia dziewczynka znalazła się pod nadzorem kuratora sądowego za to, że groziła nożem innym uczniom, a dwa lata później zastosowano wobec niej środek w postaci umieszczenia w młodzieżowym ośrodku wychowawczym. "Ujawnia ona wysoki poziom demoralizacji, a przemoc uczyniła i traktowała jako normalny sposób rozwiązywania konfliktów" - uznał sąd.

"I tylko okoliczność, że napastniczki były dziewczynami spowodowało, że małoletnie ofiary nie doznały bardziej poważnych obrażeń, gdyż intensywność obrażeń i ciosów mogła doprowadzić do tragicznych w skutkach obrażeń ciała – na co wskazywali biegli w opinii sądowo-lekarskiej" - zaznaczył sąd.

Obrońca nastolatek zapowiada, że prawie na pewno złoży apelacje. "Środki wychowawcze w postaci pobytu w młodzieżowych ośrodkach wychowawczych są zbyt daleko idące. Nie zgadzamy się też np. z ustaleniami sądu co do gangu - nie uważamy, że ten gang istniał. Poza tym, nie wszystkie z tych nieletnich brały udział we wszystkich zdarzeniach, były różne konfiguracje, dziewczyny są do siebie podobne, nie wszystkie pokrzywdzone je rozpoznały" - uzasadnił.

Zadowolona z orzeczenia jest prokuratura. "Praktycznie jest ono zgodne z wnioskami prokuratury" - powiedziała dziennikarzom prokurator Marzanna Majstrowicz.

W połowie maja ub. roku policja otrzymała zgłoszenie o bójce w pobliżu gimnazjum nr 3 na gdańskim Chełmie. Policjanci znaleźli tam pobitą 14-latkę. Dzień po zdarzeniu jedna z uczennic na portalu społecznościowym umieściła film, na którym widać, jak grupa dziewcząt bije, ciągnie za włosy i kopie po głowie siedzącą na chodniku dziewczynę.

Pomorska kurator oświaty Monika Kończyk po kontroli w Gimnazjum nr 5 (uczennicami tej szkoły są trzy napastniczki) i w Gimnazjum nr 3 (uczennica tej szkoły jest pokrzywdzoną) - złożyła wniosek do prezydenta Gdańska "o rozważenie zasadności wszczęcia postępowania odwołującego dyrektora Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7 (należy do niego Gimnazjum nr 3) z pełnionej funkcji w związku z poważnymi zaniedbaniami". Władze miasta odpowiedziały, że nie odwołają dyrektora szkoły, przed którą pobito uczennicę.