Temat molestowania seksualnego to wielkie tabu w Polsce; opinia jest często taka, że ofiara sama się o to prosiła, a społeczeństwo zamiast reagować, na ogół szuka winy u osoby pokrzywdzonej - oceniła w rozmowie z PAP psychoseksuolog Bianca-Beata Kotoro z Uniwersytetu SWPS.

Kotoro przyznała, że ujawnione ostatnio w mediach skandale seksualne zarówno w kraju jak i za granicą są szansą na przełamanie tabu i pokazanie, że problem istnieje i trzeba z nim walczyć.

"Jak słyszę od niektórych, że ludzie, którzy się ujawniają, to ekshibicjoniści, to uważam, że to jest ocena bardzo nie na miejscu oraz bardzo krzywdząca. Zawsze będą pewne wyjątkowe sytuacje, kiedy osoby będą się odwoływać do czegoś, co nie miało miejsca w ich życiu, ale my nie możemy się odnosić do nich, tylko do tej większości, która została pokrzywdzona" - podkreśliła.

Dodała, że wstyd, skrępowanie oraz lęk przed oceną społeczną powodują u osoby pokrzywdzonej "chęć trzymania sprawy w tajemnicy". W ocenie Kotoro osoby, które doświadczyły molestowania seksualnego, często potrzebują czasu i "spojrzenia na sprawę z innej perspektywy". "Czasami oswojone po czasie emocje pozwalają przyznać: tak, to mi się przytrafiło" - tłumaczyła psychoseksuolog.

"Jeżeli mamy sławne osoby, które nagle postawiły się i powiedziały "koniec", to daje to poczucie siły, którą wyzwala grupa. Jak się zbierzemy, zwierzymy i będzie nas więcej, to może coś będziemy mogli zrobić na przyszłość, nie tylko dla siebie, ale też dla innych" - podkreśliła.

Zdaniem Kotoro temat molestowania seksualnego "jest wielkim tabu w naszym kraju". "O tym się nie mówi, obiegowa opinia jest bardzo często taka, że osoba, która jest ofiarą, sama się o to prosiła, sama sprowokowała. Społeczeństwo zamiast reagować, dawać ochronę ofierze, na ogół szuka w niej winy" - powiedziała.

Jak dodała, milczenie społeczne może powodować przekonanie ofiary o własnej winie, bo "innym to się nie przytrafia".

Kotoro podkreśliła, że każdy człowiek inaczej reaguje na doświadczenie molestowania seksualnego, ale zazwyczaj jest to uczucie upokorzenia i lęku. "Jedna osoba zamknie się na inne relacje, związki. Druga przeciwnie - pomyśli: +skoro moja granica została złamana, to nie ma zasad i mogę robić różne rzeczy+. To pokazuje, jak skrajnie potrafimy reagować na tego typu zdarzenia" - wyjaśniła.

Zdaniem Kotoro, o molestowaniu seksualnym powinniśmy mówić głośno, ale też starać się mu zapobiegać. "Coś, co może zapobiegać, to ogólna świadomość, szeroko pojęta edukacja seksualna, wychowanie w poszanowaniu człowieka przez człowieka, jego intymności, odrębności. To są rzeczy, które należy kształtować już od przedszkola, poprzez szkołę, ponieważ jeżeli tam nastąpią braki wychowawcze, to dzieci te staną się dorosłymi, którzy nie będą rozumieli i nie będą rozpoznawali pewnych rzeczy, albo będą uważać je za normę" - oceniła.

Podkreśliła, że "każdy ma prawo do takich granic, jakie chce sobie sam wytyczyć".

Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich Sylwia Spurek w rozmowie z PAP przypomniała, że molestowanie seksualne jest zdefiniowane w polskim prawie wyłącznie w kodeksie pracy i tzw. ustawie równościowej i dotyczy jedynie stosunków zatrudnieniowych.

Zgodnie z tymi przepisami molestowanie seksualne jest dyskryminacją ze względu na płeć i jest to każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym, którego skutkiem jest naruszenie godności pracownika.

"Kluczowa jest percepcja osoby, która jest dotknięta tym zachowaniem. Zgodnie z definicją kodeksu pracy jest to każde niepożądane zachowanie, czyli takie, które jest nieakceptowane przez tę osobę. Zachowanie oczywiście musi mieć charakter seksualny, lub odnosić się do płci; to są komentarze, gesty, niechciany dotyk" - wyjaśniła Spurek.

Zaznaczyła, że w pierwszej kolejności poszkodowana osoba powinna zgłosić się do pracodawcy. "W przypadku molestowania seksualnego bardzo ważne jest, nawet dla celów dowodowych, żeby pokazać ten nasz brak akceptacji dla tego typu zachowań. Jeżeli to nie zadziała, zawsze mamy otwartą drogę sądową" - podkreśliła zastępczyni RPO.