Do późnych godzin nocnych pracowała nad kodeksem wyborczym sejmowa komisja nadzwyczajna. Dyskusja rozgorzała w sprawie definicji znaku "x" na kratach do głosowania.

– Zdefiniowanie znaku "x": rozumie się co najmniej dwie linie, które przecinają się w obrębie kratki. To tak, jakbyśmy tworzyli definicję człowieka, że to istota składająca się z co najmniej dwóch nóg, co najmniej dwóch rąk i jednej głowy – mówił konstytucjonalista prof. Marek Chmaj.

– Geniusz tego wyjaśnienia mnie powalił – kpił Marcin Kierwiński, poseł PO. W podobnym tonie wypowiedział się inny polityk tej partii, Tomasz Szymański.

– Przyszłaby moja 6-letnia córka Julka, która by bardzo szybko państwu zdefiniowała literę x. To, nad czym teraz debatujemy, to jest przedszkole.

Poseł PiS Marcin Chorała zwrócił uwagę, że wprowadzana ustawa rozwiąże problemy interpretacji znaków na kartach głosowań, które mogą napotykać komisje wyborcze.
– Ktoś postawił znak x, znak tzw. ptaszka i zorientował się, że nie powinien go stawiać. Przekreślił go, no i niestety tak, że przekreślił w jednym miejscu i w drugim miejscu też zahaczył o koniec tego ptaszka i trwa dyskusja, czy to jest jedna linia, czy dwie linie i czy one się przecinają raz czy dwa.

– To zmiana, która ma w sposób faktyczny przyczynić się do zmniejszenia ilości głosów nieważnych – uzasadniał proponowaną Łukasz Schreiber z PiS.

Wcześniej do projektu uwagi zgłosiła Państwowa Komisja Wyborcza. Zwracała uwagę, że zmiana definicji znaku "x" będzie przedmiotem "wielu wątpliwości i rozbieżności podczas ustalania wyników głosowania". Przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński argumentował, że za co najmniej dwie linie przecinające się wewnątrz kratki trzeba będzie uznać m.in. gwiazdkę, hasztag czy znaki matematyczne.