W następnym budżecie UE pieniądze dla Polski będą mniejsze, ponieważ Polska jest zamożniejszym krajem, niż była - powiedział we wtorek europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Jak ocenił, opozycja w Polsce próbuje "manipulować" i "uzależnia budżet od praworządności".

Czarnecki we wtorek w Telewizji Republika podkreślał, że "w następnym budżecie (unijnym) pieniądze dla Polski będą mniejsze, ponieważ PKB w naszym kraju wyraźnie wzrósł w porównaniu z tym, co było wcześniej". Jego zdaniem, "podyktowane to będzie obiektywnymi kryteriami wzrostu zamożności Polski i Polaków".

Według europosła PiS, opozycja chce "uzależnić budżet od praworządności". "W to próbuje się wcisnąć opozycja i pokazać proszę bardzo, dostaliśmy kwotę 300 mld na 7 lat a teraz dostaniemy dużo mniej. Tylko że dostaniemy dużo mniej, bo jesteśmy krajem zamożniejszym, niż byliśmy" - mówił Czarnecki.

"Tę manipulację chciałem bardzo mocno podkreślić, ona ma miejsce" - przekonywał europoseł PiS.

Polscy dyplomaci w Brukseli od dłuższego czasu przyznawali, że należy się spodziewać zmniejszonego budżetu na okres po 2020 r. Pozostawało pytanie, jak głębokie będą cięcia. "W tej chwili nie ma żadnego znaczenia, czy rozważane jest 15 czy 30 procent, bo nikt do końca tego nie wie" - podkreślił rozmówca PAP z Komisji Europejskiej.

Inne źródło zbliżone do estońskiej prezydencji w Radzie UE wskazuje, że pierwsza poważna debata w sprawie kształtu nowych wieloletnich ram finansowych odbędzie się w lutym. Z harmonogramu spotkań przedstawionego przez szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska wynika, że wówczas szefowie państw i rządów krajów UE będą dyskutować 23 lutego na nieformalnym szczycie nad priorytetami politycznymi nowego budżetu.

Prezydencja zorganizowała już dwie dyskusje na poziomie ministrów. Z przekazanej PAP relacji wynika, że podczas ostatniej, jaka odbyła się w ubiegłym tygodniu, niektóre kraje członkowskie mówiły o powiązaniu dostępu do unijnej kasy z wypełnianiem standardów unijnych dotyczących praworządności. Głos w tej sprawie mieli zabierać płatnicy netto, z Niemcami i krajami nordyckimi na czele. Dotychczas szef KE Jean-Claude Juncker był temu przeciwny, wskazując, że byłoby to krzywdzące dla obywateli.