Decyzja ABW o wydaleniu rosyjskiego dziennikarza Leonida Swiridowowa "była zdecydowanie na wyrost" - uważa były premier Leszek Miller. "Nie będę nikogo pytał, z kim rozmawiać" - dodał pytany o przyczyny swojej obecności na łamach rosyjskiego Sputnika.

We wtorek portal Sputnik, należący do rosyjskiego państwowego operatora medialnego, opublikował artykuł byłego premiera i byłego szefa SLD Leszka Millera pt. "Moskwa nie widzi Polski z wysokości Kremla”. To relacja byłego premiera z XIV sesji Klubu Wałdajskiego - corocznego spotkania ekspertów specjalizujących się w studiach nad polityką wewnętrzną i zagraniczną Rosji - która odbyła się w Soczi 16-19 października. Były premier w artykule stwierdził m.in., że w Polsce "rusofobia stała się oficjalną doktryną państwową, ustały kontakty na wszystkich piętrach władz, a straszenie Rosją stało się obowiązkową codziennością".

Wcześniej, w piątek na portalu pojawił się wywiad byłego premiera udzielony Leonidowi Swiridowowi - Rosjaninowi, wydalonemu z Polski w 2015 roku na wniosek ABW z powodu podejrzeń o działalność szpiegowską.

Miller pytany w czwartek w TVN24BiŚ, dlaczego udzielił wywiadu Swiridowowi, zaznaczył, że jego zdaniem decyzja ABW "była zdecydowanie na wyrost". "Myślę, że to była decyzja, która mieściła się w ówczesnym nastroju. Na niego padło, bo był najbliżej, bo był pod ręką. Był najbardziej znanym korespondentem rosyjskim" - powiedział były premier.

Na uwagę dziennikarza, że taka odpowiedź wskazuje, że nie ma zaufania do służb w swoim państwie, Miller odparł: "bo nie mam".

"Uważam, że ja nie reprezentuję żadnej władzy polskiego państwa, jestem obywatelem i nie będę się nikogo pytał, z kim mam rozmawiać, a z kim nie, co mi wolno, a czego mi nie wolno, dopóki oczywiście nie łamię prawa" - dodał.

Miller powtórzył w programie stwierdzenie z artykułu, podkreślając: "ależ oczywiście, że doktryną naszego państwa jest rusofobia". Według niego aby to dostrzec, wystarczy się wsłuchać w słowa polityków, którzy "zapowiadają, że za chwilę rosyjskie czołgi pojawią się w Warszawie".

Na pytanie, czy Rosja jest zagrożeniem dla Polski, Miller odparł: "oczywiście, że nie". "Ja twierdzę, że Rosja nawet gdyby chciała kogoś zaatakować - ja po prostu uważam, że to nie jest możliwe - to na pewno nie zaatakuje żadnego państwa natowskiego" - ocenił. Jak dodał, dziwi się, że politycy w Polsce "kwestionują odstraszającą siłę NATO".

Zdaniem Millera nie ma powodów, dla których Rosja mogłaby interweniować zbrojnie w Polsce. "W Polsce wydaje się wielu ludziom, że Polska jest jakimś centrum uwagi; że z Kremla tylko się ogląda Polskę. Tymczasem z Kremla w ogóle nie widać Polski" - przekonywał były premier.