Po dwóch latach operacji militarnej Rosji w Syrii nadal aktualne są pytania o jej przyszłość; syryjska wojna domowa to konflikt, którego wynik jest otwartą kwestią – mówi PAP rosyjski ekspert wojskowy Paweł Felgenhauer.

30 września 2015 roku wyższa izba parlamentu Rosji, Rada Federacji, oficjalnie wyraziła zgodę na rozpoczęcie w Syrii operacji wojskowej. W tym samym dniu samoloty lotnictwa wojskowego Rosji przeprowadziły ostrzały wymierzone w przeciwników syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. Swą grupę lotnictwa w bazie w Syrii Rosja wzmocniła jeszcze przed 30 września.

Zdaniem Felgenhauera głównym efektem rosyjskiej kampanii dzisiaj jest to, o czym mówił w maju minister obrony Siergiej Szojgu. Oświadczył on występując w parlamencie, iż Rosja "stworzyła potężne zgrupowanie wojskowe na południowej flance NATO". Oznacza to – jak mówi ekspert – znaczącą obecność militarną Rosji na Bliskim Wschodzie i w basenie Morza Śródziemnego.

Dwuletnia operacja łączy się dla Rosji z pewnymi kosztami. Prezydent Władimir Putin w marcu zeszłego roku oficjalnie podał koszt półrocznej kampanii – 33 mld rubli (obecnie - ok. 573 mln USD). W lipcu br. eksperci opozycyjnej partii Jabłoko oszacowali koszty na równowartość blisko 2 mld USD. Straty ludzkie to oficjalnie 37 wojskowych – tylu żołnierzy, według Ministerstwa Obrony, poniosło śmierć w Syrii od początku kampanii. Według Felgenhauera kontyngent w Syrii liczy dziś znacznie mniej niż 10 tys. żołnierzy.

Dane o stratach są zdaniem eksperta zaniżone; Felgenhauer wskazuje, iż nie mówi się w ogóle o stratach wśród tych, którzy są w Syrii "nieoficjalnie", tj. wśród najemników. Jednak w Syrii na razie "rozlokowano nie tak wielkie siły, a więc straty będą ograniczone" - mówi ekspert. Podkreśla zarazem, że można mówić o tendencji wzrostowej, "dlatego że teraz zachodzi potrzeba prowadzenia walki na lądzie”.

W sondażu z sierpnia br. 30 proc. Rosjan opowiedziało się za kontynuowaniem operacji w Syrii, 49 proc. – za jej zakończeniem. Komentatorzy zastrzegają, że zwolenników zakończenia operacji przybyło, gdy telewizyjne relacje z Syrii stały się rzadsze. Jednak zdaniem Felgenhauera konflikt w Syrii „jest nadzwyczaj niepopularny” – zarówno w społeczeństwie, jak i wśród elit Rosji.

Te ostatnie „nie rozumieją, co tam robimy, po co jest to wszystko potrzebne. Koniec końców – to nie Sewastopol, nie Odessa, po co nam Aleppo i jakiś leżący nie wiadomo gdzie Daj az-Zaur?” – mówi Felgenhauer.

Jednym z celów, dla których Rosja rozpoczęła dwa lata temu syryjską kampanię, było przełamanie izolacji międzynarodowej, w jakiej znalazła się po aneksji Krymu. Moskwa jest obecnie partnerem krajów zachodnich, w tym USA, w rozmowach o rozwiązaniu konfliktu w Syrii. Zdołała też uregulować zatarg z Turcją wywołany zestrzeleniem rosyjskiego samolotu nad granicą syryjsko-turecką.

Tym, co niepokoi ekspertów, są natomiast dalsze perspektywy kampanii. „Jak długo rosyjski kontyngent będzie pozostawać w Syrii? Czy jest strategia wyjścia? Na to na razie nie ma jasnej odpowiedzi” – wskazał komentator dziennika „Kommiersant” Maksim Jusin. Rosyjska operacja zmieniła sytuację w Syrii, ale wciąż nie osiągnięto tam pokoju.

„Rosji i Iranowi nadal nie wystarcza sił, by zaprowadzić pokój w Syrii. To jest open-ended conflict” – mówi Felgenhauer.

Wskazuje też, że Rosja jest obecnie uwikłana w coraz większą liczbę konfliktów, z których żaden się nie kończy, a każdy wymaga kolejnych nakładów finansowych.