Aktywiści z Zachodu ściągają do Syrii, by wspierać autonomiczne działania Kurdów i uczestniczyć w tworzeniu społecznego eksperymentu, jakim jest rewolucja w Rożawie. Pod komendą lokalnej armii walczy co najmniej jeden Polak.
Na terytorium nieuznawanej przez Syrię autonomii Rożawy, czyli Demokratycznej Federacji Północnej Syrii, składającej się z trzech kantonów: Jazira, Kobanî oraz Afrin, powstaje wychodząca poza formę tradycyjnego państwa utopia.
– Celem jest pełna autonomia Kurdów. Eksperyment oparty jest na zasadach feminizmu, socjalizmu i antykapitalizmu. Główna idea to zbudowanie nowego społeczeństwa, które bazować będzie na uczestnictwie w zgromadzeniach i komunach – mówi nasz rozmówca zaangażowany w eksperyment. – Samo społeczeństwo funkcjonować ma jako alternatywa wobec państwa. Struktury państwowe nie zostaną jednak zniesione – dodaje.
Demokratyczna Federacja Północnej Syrii z proklamowaną stolicą w Al-Kamiszli ma swoją konstytucję, która zawiera poprawki demokratyzujące syryjskie prawo. Wprowadza ona równouprawnienie kobiet i zasadę co najmniej 40-procentowej reprezentacji każdej płci w rządzie. Konstytucja Kantonów Rożawy ustanawia konfederację wszystkich zamieszkujących terytorium narodów i gwarantuje ich równość. Wprowadzone zostały także swoboda wyznania oraz zakaz tortur i kary śmierci.
Specjalne miejsce zyskał kanton Jazira ze względu na swoją wielokulturowość. Obszar ten zamieszkują Kurdowie, Arabowie, Syryjczycy, Czeczeni, Ormianie, muzułmanie, chrześcijanie i jazydzi. Wybierane Zgromadzenie Legislacyjne reprezentować ma wszystkie trzy kantony. Co ciekawe, Rożawa uznaje niezależność terytorialną Syrii. Zapisy dotyczące funkcjonowania w niej władzy wykonawczej i ustawodawczej są jednak sprzeczne z syryjskim prawem. Na razie reżimowi Baszara al-Asada częściowo niezależna kurdyjska quasi-autonomia z silną armią nie przeszkadza. Taktycznie sprzyja wręcz jego walce z tzw. Państwem Islamskim.
– Dopóki Asad będzie szanował niezależność Rożawy, pozostaniemy częścią Syrii i będziemy angażować się w walkę przeciwko Turcji, która finansuje ugrupowania antyreżimowe – wyjaśnia jeden z rebeliantów. Nasz rozmówca zaznacza jednak, że sytuacja na Bliskim Wschodzie zmienia się błyskawicznie. Ten, kto dziś jest koalicjantem Rożawy, jutro może być jej wrogiem. – Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, niż może się wydawać. USA zmieniają sojuszników tak samo jak Turcja i Asad. W tym wszystkim możemy obrać tylko jedną stronę – Rożawę – dodaje.

Sama Rożawa wydaje się być na razie relatywnie sprawnie funkcjonującym organizmem. - Administracja Federacji bez ingerencji reżimu Asada radzi sobie bardzo dobrze, natomiast cała syryjska opozycja wraz z Turcją próbuje dyskredytować jej osiągnięcia próbując mówić opinii publicznej, że Kurdowie w północnej Syrii dopuszczają się ludobójstwa. Warto jednak zwrócić uwagę, że założycielami i głównym trzonem Demokratycznych Sił Syryjskich (SDF), w których walczą także Arabowie, Turkmeni, Asyryjczycy, Ormianie czy chrześcijanie są Kurdowie. Inne nacje, które również mają przedstawicieli w SDF, po pierwsze nie pozwoliłyby na dokonanie jakichkolwiek czystek etnicznych, a po drugie nie walczyłyby przecież razem z Kurdami przeciwko wspólnym wrogom – wyjaśnia dr Faud Jomma, politolog zajmujący się tożsamością polityczną i społeczno-kulturową Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Szczecińskiego. Dodaje również, że w dużym stopniu ludność zamieszkująca tereny autonomii Rożawy jest pozytywnie nastawiona do pomysłu Federacji. Problem zauważać mogą jedynie nacjonaliści arabscy, który obawiają się stworzenia niezależnego państwa kurdyjskiego na tym terenie.

Wspólne dobijanie ISIS

Rewolucjoniści z Rożawy nie tylko skutecznie pozbywają się z zajętych przez siebie terenów resztek bojówek Państwa Islamskiego oraz Nusry – odłamu Al-Kaidy. Walczą także z Turkami, którzy nie chcą dopuścić do uzyskania przez nich pełnej niezależności na terenie północnej Syrii. Po wybuchu wojny domowej skutecznie postawili się również rządowym wojskom reżimu Baszara al-Asada a na początku 2014 proklamowali autonomię, którą udało im się rozszerzać o kolejne terytoria. To wszystko za sprawą Powszechnych Jednostek Obrony (YPG), ochotniczej milicji kurdyjskiej, stanowiącej obecnie oficjalną armię Demokratycznej Federacji Północnej Syrii regularnie doposażaną przez USA. W skład YPG wchodzą także Kobiece Jednostki Ochrony (YPJ), w których walczy blisko 25 tys. partyzantek. Pomocny dla ochotników w walce o utrzymanie niezależności Rożawy okazuje się również Międzynarodowy Batalion Wolności (IFB) składający się z mniejszych zbrojnych ugrupowań komunistycznych, głównie pochodzenia tureckiego. Wyróżniającą się formacją stał się anarchistyczny kolektyw IRPGF (Międzynarodowe Rewolucyjne Ludowe Jednostki Partyzanckie) działający w ramach IFB, który skupia zachodnich ochotników.

Aktywiści walczący w północnej Syrii powołali także inicjatywę TQILA (The Queer Insurrection and Liberation Army). W mediach pojawiały się informacje, że jest to oddziałał skupiający homoseksualistów walczących z dżihadystami. Nasz informator dementuje jednak tę teorię. Akcja aktywistów miała na celu walkę z poglądem, który przedstawia osoby ze środowiska LGBT jako słabe, apolityczne, prowadzące konsumpcyjny styl życia. Wskazuje jednak, że homoseksualiści wchodzą w skład Powszechnych Jednostek Obrony. Nie jest znana natomiast ich dokładna liczba, a na pewno nie tworzą oni odrębnego batalionu. Jak mówi nam były ochotnik, który dziś mieszka w Londynie, wśród kilkuset Europejczyków i obywateli z państw obu Ameryk po stronie rewolucjonistów walczy co najmniej jeden Polak.
Co ciekawe, na wezwania kurdyjskich komunistów do walki przeciwko ISIS odpowiedziało nawet kilku skrajnie prawicowych dezerterów z zachodnich armii. Wraz z napływem lewicowych aktywistów zostali oni jednak wykluczeni. Obecnie osoby z prawej strony sceny politycznej nie pojawiają się w Rożawie. Tym bardziej, że przed przystąpieniem do jednostki konieczne jest przejście egzaminu politycznego – jeśli kandydat nie ma odpowiednich poglądów, nie zostanie przyjęty.

Naród bez państwa

Kurdowie, zaraz po Tamilach zamieszkujących głównie południowo-wschodnie Indie, Birmę i Sri Lankę, stanowią największy naród na świecie nieposiadający własnego państwa. Choć ideą rewolucji w Rożawie nie jest dążenie do ogłoszenia niepodległości Kurdystanu, to właśnie tereny północnej Syrii zamieszkiwane są głównie przez mniejszość kurdyjską. Ich liczebność szacuje się tam na 2 mln do nawet 3,6 mln przedstawicieli.

Poza Rożawą Kurdom udało się zbudować zręby autonomii w dwóch innych państwach Bliskiego Wschodu. Dysponująca największą niezależnością, zamieszkiwana przez blisko 6 mln osób, znajduje się na terenie północnego Iraku. Obecnie ma ona własny rząd oraz parlament. Po wyparciu ze swoich terenów bojówek Państwa Islamskiego region cieszy się niezależnością, a lokalny prezydent Masud Barzani na 25 września 2017 r. zapowiedział przeprowadzenie referendum niepodległościowego. Kurdowie uzyskali również minimalny rodzaj autonomii w ramach ostanu Kurdystan (jednostka administracyjna) na terenie Iranu. W Turcji, którą zamieszkuje 20 mln Kurdów, wciąż jednak nie mają ani politycznego, ani prawnego statusu. W 2006 r. w ramach procesu integracyjnego Turcji z Unią Europejską pozwolono im jedynie na publiczne używanie swojego języka. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział jednak, że nie pozwoli na powstanie niezależnego państwa kurdyjskiego zarówno na terenie Iraku, jak i na północy Syrii. Rozważane jest nawet podjęcie interwencji zbrojnej połączonych irańsko-tureckich sił przeciwko oddziałom YPG w Rożawie.

- Tożsamość narodowa Kurdów w ostatnich latach ogromnie się pobudziła. To efekt nacjonalizmu tureckiego, arabskiego i perskiego, który przez lata legitymizował prześladowania Kurdów. Niestety działania te wywołały też nacjonalizm w samym Kurdystanie. Dlatego Kurdowie zmierzają w kierunku niezależnej państwowości. Różne jej formy, takie jak autonomia Rożawy, są dostosowaniem się do obowiązującej sytuacji politycznej na danym terenie. Kurdowie widzą, że uzyskanie niepodległości na terenie Syrii jest w tym momencie nierealne, ale na terenie Iraku już tak. Z tego właśnie powodu zapowiedziano przeprowadzenie referendum – podsumowuje dr Faud Somma.