Czworo dziennikarzy Biełsatu zostało w piątek ukaranych grzywnami za pracę na terenie Białorusi dla mediów zagranicznych bez wymaganej przez tamtejsze przepisy akredytacji. Sąd w Mińsku wymierzył każdej z osób karę grzywny w wysokości do 2500 tys. zł.

Przed sądem stanęła czwórka dziennikarzy: Kaciaryna Andrejewa (Bachwaława), Siarhej Kawaliou, Aleś Silicz i Maryja Arcybaszawa. Przed południem zapadł wyrok w sprawie Andrejewej i Kawalioua (po 1150 rubli - ok. 2500 zł grzywny); po godzinie 15 rozpoczęła się rozprawa dotycząca pozostałej dwójki (po 805 rubli – ok. 1700 zł grzywny).

Dziennikarzom zarzuca się nielegalne produkowanie materiałów medialnych i pracę dla mediów zagranicznych bez akredytacji.

Jak wyjaśnia Biełsat na swojej stronie internetowej, piątkowe rozprawy dotyczyły relacji z akcji protestu 3 lipca i ze stołecznych obchodów Dnia Wojsk Powietrzno-Desantowych 29 lipca.

W czwartek międzynarodowa organizacja Dziennikarze bez Granic (RSF) potępiła „narastające prześladowania niezależnych dziennikarzy na Białorusi, których dowodem są procesy pięciu osób za pracę dla mediów zagranicznych bez akredytacji”.

Oprócz czterech wymienionych wyżej osób sądzony był jeszcze jeden dziennikarz Biełsatu – Stanisłau Iwaszkiewicz. W czwartek sąd skazał go na 460 rubli (ok. 1000 zł) grzywny.

RSF wskazuje w komunikacie na swojej stronie internetowej, że „od maja wobec dziennikarzy Biełsatu przeprowadzono co najmniej 26 postępowań za pracę bez akredytacji, a od początku roku wymierzono im grzywny na sumę przekraczającą 10 tys. euro”.

Praktykę białoruskich władz organizacja określa jako „zamknięty krąg”. „Zakazując mediom mającym siedzibę za granicą otwierania biur w Mińsku, władze skazują dziennikarzy na pracę bez akredytacji. To z kolei jest używane jako pretekst do procesów i grzywien” - czytamy w oświadczeniu.

Z Mińska Justyna Prus (PAP)