30 osób w Ratuszu wiedziało, że Jan Holger Martin był obywatelem duńskim, wobec czego odnosząca się do niego część 2/3 działki Chmielna 70 powinna była przejść na Skarb Państwa - mówił Patryk Jaki na konferencji prasowej po decyzji komisji weryfikacyjnej.

Komisja uchyliła w czwartek w całości decyzje prezydent Warszawy z 2012 r. w sprawie działki oraz odmówiła przyznania praw do niej trzem osobom, które o nie wystąpiły i je uzyskały w 2012 r. Komisja nadała swej decyzji klauzulę natychmiastowej wykonalności. Uznała, że wydając decyzję, prezydent stolicy rażąco naruszył prawo procesowe, gdyż nieprawidłowo określono krąg osób uprawnionych do roszczeń.

Jaki mówił, że po wojnie Jan Holger Martin - właściciel 2/3 tej nieruchomości, wyemigrował po wojnie do Danii, a po dekrecie Bieruta komuniści odmówili mu prawa do użytkowania wieczystego tej działki.

Według Jakiego, po umowie indemnizacyjnej Polski i Danii "wydawałoby się, że sprawa jest zamknięta i ta część przechodzi na Skarb Państwa i koniec". "Nikt z przedstawicieli miasta przez te całe lata do 2012 r. nie stwierdził rzeczy oczywistej: że ta część jest objęta umową indemnizacyjną" - dodał. Jaki podkreślił, że w międzyczasie handlowano roszczeniami pochodzącymi od Holgera, aż przeszły one na rzecz Janusza Piecyka, Grzegorza Majewskiego i Marzeny K. (beneficjentów decyzji z 20102 r. - PAP).

"I urząd m.st. Warszawy, jak gdyby nigdy nic, w 2012 r. wydaje decyzję reprywatyzacyjną, że ta część, która należała się Skarbowi Państwa, przechodzi na rzecz wymienionych handlarzy roszczeń" - oświadczył Jaki. Dodał, że stało się tak pomimo, że w 2010 r. Ratusz dostał od mec. Andrzeja M. - który, jak zaznaczył Jaki, rywalizował z tamtymi handlarzami o tę część działki - dokumenty świadczące, że Holger to obywatel Danii. "I urząd m. st. w żaden sposób się do tego nie odnosi, a to jest kluczowe, bo to by pozwalało by ta nieruchomość od razu przeszła na rzecz Skarbu Państwa" - dodał szef komisji.

Przypomniał, że prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz mówiła, że pracownik BGN Krzysztof Śledziewski ukrył te informacje przed wydaniem decyzji w 2012 r. "Ale co się okazało podczas posiedzeń komisji? (...) Przedstawiciele Ratusza przyznali, że ta wiedza była powszechna jeszcze przed wydaniem decyzji reprywatyzacyjnej; ponad 30 osób o niej wiedziało" - oświadczył Jaki. Określił te ustalenia komisji jako "niepodważalne".

Szef komisji podkreślił, że decyzja z 2012 r. do czwartku była "w obrocie prawnym", czego nie zmienia fakt, że po wybuchu afery miasto odstąpiło od zawarcia umowy notarialnej z tymi trzema "handlarzami roszczeń". "Dopiero decyzja komisji weryfikacyjnej naprawia te stare, oczywiste błędy" - oświadczył.