Nie zgadzamy się z szantażem karami finansowymi czy odbieraniem funduszy europejskich w związku z nieprzyjmowaniem migrantów - powiedział szef MSZ Witold Waszczykowski, komentując doniesienia medialne o planowanym wszczęciu przez KE m.in. wobec Polski procedury o naruszenia prawa UE.

Według nieoficjalnych informacji, potwierdzonych przez źródła w Komisji Europejskiej, procedura o naruszenie unijnego prawa przez kraje, które nie biorą udziału w programie relokacji uchodźców, zostanie wszczęta wobec Polski, Węgier oraz Czech.

Pytany o stanowisko Polski w tej sprawie na poniedziałkowej konferencji prasowej szefów dyplomacji Polski i Węgier w Warszawie Waszczykowski powiedział: "Nie zgadzamy się z takim szantażem, z taką koncepcją, że jeśli nie przyjmiecie migrantów, nie wykażecie solidarności, to będziecie karani finansami, to być może zostaną wam obcięte fundusze, subsydia europejskie".

Zdaniem szefa MSZ "nie można tych kwestii łączyć, ponieważ subsydia europejskie wynikają z traktatów, wynikają z porozumień dotyczących współpracy gospodarczej". Fundusze te - dodał - są zarazem "kompensatą dla państw słabszych, ekonomik słabszych, za otwarcie swojego rynku na silne, wielkie i dominujące ekonomie państw zachodniej Europy". "W związku z tym będziemy w dalszym ciągu bronić naszych zasad" - zapowiedział Waszczykowski.

Podkreślił też, że Polska nie zgadza się z decyzjami UE na temat przymusowych relokacji, czy przymusowych kwot uchodźców. "W ogóle uważamy, że koncepcja, aby w XXI w. tak nowoczesna instytucja, za jaką chce uchodzić UE, siłą przesiedlała ludzi do krajów, gdzie oni nie chcą jechać, jest koncepcją niehumanitarną, nienowoczesną" - zaznaczył.

"Tym bardziej nie zgadzamy się jako Polacy, którzy byli przed wiekami, dziesiątkami lat, również przesiedlani - wiemy, w jakich okolicznościach i do jakich obozów - i to jest nie do zaakceptowania w społeczeństwie polskim, aby również taki los gotować innym nacjom" - mówił Waszczykowski.

Jak dodał, polski rząd nie zgadza się również ze sposobem podjęcia decyzji dotyczącej uchodźców. "Większość tych osób, o których mówimy, które znajdują się w obozach greckich czy włoskich, to są migranci, to nie są uchodźcy z terenów objętych walkami, to są migranci" - przekonywał polski minister.

Zastrzegł jednocześnie, że Polska będzie przestrzegać polityki azylowej. "Jeśli na granicy polskiej znajdzie się uchodźca, który będzie mógł udowodnić, że należy mu się azyl, to - wielokrotnie o tym wspominałem - taka procedura zostanie zastosowana i zawsze podanie azylowe zostanie rozpatrzone, co nie oznacza, że automatycznie przyjęte" - dodał szef MSZ.

Do doniesień o planowanym wszczęciu przez KE procedury o naruszenie prawa UE odniósł się również Szijjarto. Podkreślił, że obaj z polskim ministrem zgadzają się, iż KE często "wykracza poza swoje kompetencje", stając się narzędziem politycznym do "przywoływania do porządku" różnych krajów.

Szef węgierskiego MSZ zaznaczył, że zarzuty Komisji wobec tych krajów mają charakter nie prawny, ale polityczny i mają na celu osłabienie pozycji polskiego czy węgierskiego rządu. "A przecież te rządy zostały wybrane w powszechnych wyborach i mają prawo podejmować decyzje o losach swoich krajów" - wskazał.

Nigdy nie zgodzimy się na to, żeby Komisja Europejska nas karała, czy szantażowała za to, że nie zgadzamy się na to, żeby ingerowali w nasze sprawy - dodał Szijjarto.

O tym, iż KE ma wszcząć procedurę o naruszenie prawa UE przez kraje, które nie biorą udziału w programie relokacji uchodźców, która obejmie Polskę, Węgry oraz Czechy, jako pierwszy poinformował w poniedziałek, powołując się na źródła unijne, Reuters. PAP potwierdziła te informacje w KE.

Według informacji PAP w środę ma zostać wysłany formalny list, który jest rozpoczęciem procedury wobec kraju członkowskiego. Rzecznik KE podkreślał, że szef Komisji Jean-Claude Juncker w sobotnim wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel" zapowiadał, iż KE zajmie się tą sprawą w tym tygodniu.

Polskie władze konsekwentnie sprzeciwiają się systemowi obowiązkowej relokacji uchodźców, wskazując, że mechanizm ten jest nieefektywnym narzędziem radzenia sobie z problemem migracji.

Z ostatniego, majowego raportu KE wynika, że Węgry, Polska i Austria jako jedyne nie dokonały relokacji ani jednej osoby. Z kolei Czechy, po relokowaniu niewielkiej liczby uchodźców, przestały brać udział w programie. Według źródeł PAP Komisja nie zamierza wszczynać procedury wobec Austrii, bo kraj ten zaczął podejmować zobowiązania dotyczące relokacji.

We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Gracji; termin na zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas około 20 tys., czyli nieco ponad 12 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.

Rozpoczęcie procedury o naruszenie prawa UE może prowadzić w konsekwencji do kar finansowych dla kraju członkowskiego. Aby do tego doszło, musi zostać zakończona kilkuetapowa procedura w KE, a sprawa zostać rozstrzygnięta przez Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Batalia jest jednak długa, a kary - choć potencjalnie dotkliwe - możliwe byłyby najwcześniej za kilka lat.