Rosja może podjąć kroki odwetowe wobec Stanów Zjednoczonych za wydalenie z USA przez administrację byłego prezydenta Baracka Obamy 35 rosyjskich dyplomatów, którzy według Waszyngtonu byli szpiegami - poinformował w piątek wysoki rangą przedstawiciel Kremla.

Doradca prezydenta Rosji Władimira Putina ds. polityki zagranicznej Jurij Uszakow oznajmił, że Moskwa czeka na zwrot dwóch obiektów, które były do dyspozycji rosyjskiej dyplomacji, ale zostały skonfiskowane przez USA podczas tego skandalu szpiegowskiego.

"Czekamy na zwrot własności rosyjskiej dyplomacji, która została nielegalnie skonfiskowana przed Nowym Rokiem przez poprzednie władze USA" - powiedział Uszakow na konferencji prasowej.

"Postanowiliśmy nie odpowiadać natychmiast na ten wybryk (zajęcie nieruchomości - PAP), ale nikt jeszcze nie zniósł zasady wzajemności w dyplomacji. (...) Nasza cierpliwość ma granice" - powiedział doradca Putina. Dodał, że nie można wykluczyć odwetu ze strony Moskwy.

Przypomniał, że szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow poruszył kwestię nieruchomości podczas wizyty w Waszyngtonie w tym tygodniu.

Pod koniec grudnia ówczesny gospodarz Białego Domu Barack Obama nakazał wydalenie z USA 35 rosyjskich dyplomatów, których amerykańska administracja podejrzewała o działalność wywiadowczą pod przykrywką działalności dyplomatycznej. Obama zdecydował też o nałożeniu sankcji m.in. na Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) i Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego (GRU).

Było to następstwo oskarżeń pod adresem Rosji o ingerowanie w listopadowe wybory prezydenckie w USA i nękanie amerykańskich dyplomatów w Rosji przez jej służbę bezpieczeństwa i policję.

Putin zapowiadał wówczas, że nie odpowie natychmiast na te posunięcia i że poczeka z decyzją do objęcia urzędu przez nowego prezydenta Donalda Trumpa.

Uszakow poinformował też, że najpewniej na marginesie lipcowego szczytu G20 w Hamburgu dojdzie do spotkania Putina i Trumpa. Według kremlowskiego urzędnika ważne jest, aby rozmowy przyniosły wymierne rezultaty.