W czwartek wieczorem senatorowie zakończyli debatę nad ustawą powołującą komisję weryfikacyjną ds. reprywatyzacji w stolicy. Zdaniem senatorów opozycji narusza ona konstytucję; według PiS jest środkiem nadzwyczajnym, ale koniecznym, by naprawić krzywdy.

W czwartek senatorowie debatowali nad uchwaloną 10 lutego przez Sejm ustawą o "szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich, wydanych z naruszeniem prawa". Przewiduje ona powołanie komisji weryfikacyjnej ds. warszawskiej reprywatyzacji. W skład komisji wchodzi powoływany przez premiera przewodniczący oraz ośmiu członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm.

Głosowanie nad ustawą w Senacie zaplanowano na piątek.

W czasie debaty wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz (PO) ocenił, że ustawa wprowadza precedens do polskiego prawa i że jest niekonstytucyjna. "Ta komisja, która zostanie powołana na mocy tej ustawy łamie podstawowe zasady konstytucyjne rozdziału władzy i wzajemnej równowagi tej władzy wykonawczej, parlamentarnej i sądowniczej" - powiedział.

Jak mówił Borusewicz, komisja, która została "usadowiona" jako organ administracji do określonych czynności, jednocześnie otrzymuje kompetencje sądowe. Podkreślał, że komisja będzie mogła decydować m.in. o zapisach w księgach wieczystych. "To jest hybryda (...) to jest potworek legislacyjny - organ administracji, organ, który ma kompetencje sądowe i śledcze, jednocześnie kompetencje sejmowej komisji śledczej" - ocenił Borusewicz.

Przekonywał, że zgodnie z zaproponowanymi przepisami członkowie komisji nie będą odpowiadać za swoje decyzje. "Nawet, jeśli podejmą to w złej wierze albo nawet jeśli popełnią przestępstwo, o ile będzie to dotyczyło ich funkcji w komisji, ponieważ otrzymują immunitet dożywotni" - wskazywał Borusewicz. Dodał, że nie ma ograniczeń tego immunitetu. "Po odejściu z tej komisji ten immunitet też będzie przysługiwał. I przepisy nie wprowadzają żadnej możliwości uchylenia go" - powiedział senator PO. Według niego, immunitet członków komisji będzie "nawet silniejszy niż immunitet sędziów czy parlamentarzystów". Z kolei przewodniczący komisji weryfikacyjnej, jak ocenił, zgodnie z ustawą "w zasadzie może wszystko" - nawet wystąpić z wnioskiem do prokuratora o przeszukanie.

Borusewicz mówił, że ustawa stanowi, że strony i świadkowie muszą się stawić przed komisją z każdego miejsca na świecie, np. Izraela czy Australii, a o sprawie nie będą powiadamiani tak jak w innych postępowaniach administracyjnych czy sądowych. Jak mówił, w ustawie zapisano, że wystarczy informacja w biuletynie. W ciągu 14 dni uznaje się, że strony zostały powiadomione; wiele osób dowie się już po wszystkim, że są stronami - wskazywał Borusewicz.

Złożył kilka poprawek do ustawy. Jedna z nich odnosiła się do zawiadamiania stron o postępowaniach przed komisją. W ustawie zapisano, że strony mogą być zawiadamiane o wszczęciu postępowania, decyzjach i innych czynnościach komisji przez ogłoszenie w Biuletynie Informacji Publicznej. Borusewicz chce, aby strony mogły być zawiadamiane przez ogłoszenie w BIP-ie, jeżeli komisja nie ma możliwości ustalenia ich adresu.

Kolejna poprawka Borusewicza dotyczy zapisu, że w skład komisji może zostać powołana osoba, która "posiada wyższe wykształcenie prawnicze lub niezbędną wiedzę w zakresie gospodarowania nieruchomościami oraz wykorzystywania zasobów majątku państwowego". Rulewski chciał, by wyraz "lub" zastąpić spójnikiem "i", tzn. aby kandydat spełniał oba kryteria, a nie jedno.

Kolejny senator PO Piotr Florek złożył wniosek o odrzucenie ustawy.

Marek Borowski (niezależny) przekonywał, że PiS niewłaściwie podszedł do spraw reprywatyzacji. "Naszła mnie taka refleksja, że autorzy tej ustawy są nieodrodnymi dziećmi Kargula i Pawlaka z +Samych swoich+. Tam padło bowiem to słynne powiedzenie: +Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie+. I takie sformułowania padają i na tej sali i w Sejmie. I to mnie martwi, bo to oznacza zupełną degradację prawa" - powiedział.

Mówił, że prawo - nawet w dobrej intencji - nie może być lekceważone. "Nie może być tak, że jeśli uważamy, że dane prawo jest niesprawiedliwe, to to prawo odstawiamy do kąta. To jest droga do anarchii, droga donikąd. I w sprawie tej ustawy mamy z tym właśnie do czynienia" - ocenił Borowski.

Przekonywał, że ws. dzikiej reprywatyzacji należy postępować tak jak wobec innych negatywnych zjawisk "które się rozpleniają" jak np. oszustwa związane z niepłaceniem podatku VAT. "Czy z tego powodu powołuje się specjalną komisję? Nie, zmienia się prawo" - podkreślał. Tymczasem propozycja PiS - ocenił - "nosi wszystkie cechy sprawiedliwości ludowej, ale tak naprawdę jest obliczona na efekt polityczny" i powstała po to, by "smagać swoich przeciwników politycznych".

Według niego uchwalona przez Sejm tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna "ucięła" już dużą część nadużyć, podobnie jak tzw. ustawa przeciw czyścicielom kamienic. "Metodami prawnymi można tego typu zmiany wprowadzić" - ocenił. Borowski przekonywał, że państwo nie musi być bezradne wobec nieprawidłowości, ale - wskazywał - musi działać przy pomocy mechanizmów, które ma.

Odniósł się też do zarzutów, że dotychczas prokuratura nie stanęła na wysokości zadania. "Ale teraz jest inna prokuratura, ale nad która czuwa minister Ziobro" - zauważył. Krytykował też zapis, że członek komisji musi mieć wykształcenie prawnicze lub niezbędną wiedzę. "Żeby chociaż było napisane: udokumentowaną. Bez tego w komisji może znaleźć się tak naprawdę każdy, nawet parlamentarzysta, a to nie sprzyja bezstronności" - wskazywał.

Borowskiemu odpowiedział senator PiS Michał Seweryński. Przekonywał, że Borowski nie ma racji mówiąc, że PiS chce ws. komisji weryfikacyjnej postąpić bezprawnie. "Ależ my właśnie ustanawiamy prawo poprzez przyjmowanie ustaw" - mówił. "Ta ustawa, o której mówimy, ma być remedium na bezprawie (...) Zgadzam się - z legislacyjnego punktu widzenia mogłaby być lepsza. Zgłoszono jednak kilkadziesiąt poprawek (...) czyli Senat w miarę możliwości tę ustawę ulepszy" - powiedział Seweryński.

Mówił też, że powtarza swoim studentom, że każda ustawa jest polityczna, bo stanowi realizację programu partii, która wygrała wybory.

"Ta komisja, o której mowa w ustawie, jest koncepcją wyjątkową, to prawda. Ale chodzi przecież o wypełnienie pewnego zadania, które jest wyjątkowe, chociażby dlatego, że chodzi o to, by przywrócić sprawiedliwość wobec osób pokrzywdzonych, które się starzeją" - dodał senator PiS. Według niego mogłyby one nie dożyć rozstrzygnięcia tego procesu.

Nie zgodził się z nim Borowski, który przekonywał, że komisja weryfikacyjna wcale nie skraca procesu nie skróci. "To mamienie ludzi" - ocenił. Mówił też, że "nie może być zgodna z prawem ustawa, która gwałci konstytucję".

Ustawę krytykował senator PO Jan Rulewski. Przypomniał, że na wcześniejszym posiedzeniu komisji zaproponował szereg poprawek - m.in., aby także Senat mógł zgłaszać kandydatów do komisji weryfikacyjnej, a nie tylko Sejm; postulował również, aby wydłużyć czas wejścia ustawy w życie z 30 do 90 dni.

Z kolei senator PiS Jan Maria Jackowski mówił, że przeciwnikom ustawy chodzi o zachowanie obecnego stanu i działanie na rzecz wprowadzenia nowej "polityki grubej kreski". "Na to zgody nie będzie" - oświadczył.

Zbigniew Cichoń (PiS) powiedział, że nie jest "apologetą" tej ustawy i ma nadzieję, że zostanie niedługo uchwalona "duża" ustawa reprywatyzacyjna. Zaproponował, by poszerzyć skład komisji i podzielić ich pracę tak, by w razie potrzeby nie musieli być sędziami we własnej sprawie. (PAP)