Krakowski sąd apelacyjny utrzymał wyrok 15 lat pozbawienia wolności dla Mariusza F., oskarżonego o zabójstwo portugalskiego biznesmena – poinformowano w piątek PAP w sądzie.

Sąd utrzymał w ten sposób wyrok sądu pierwszej instancji. Nie uwzględnił ani apelacji obrońcy, który domagał się łagodniejszego wyroku, ani prokuratora, który wnosił o karę 25 lat pozbawienia wolności.

Zwęglone zwłoki ofiary znaleziono pod koniec lutego 2012 r. na łące w krakowskich Mydlnikach obok płonącego auta. Jak ustalono, samochód należał do obywatela Portugalii - członka zarządu międzynarodowej firmy z branży budowlanej. Tożsamość ofiary potwierdziły badania. Dzień później policja zatrzymała podejrzanego Mariusza F.

Prokuratura oskarżyła go, że działając w zamiarze zabójstwa, co najmniej pięć razy strzelił z broni palnej w głowę biznesmena, co spowodowało jego śmierć. Oskarżyła go także o zniszczenie samochodu wartego ponad 136 tys. zł.

W śledztwie Mariusz F. nie kwestionował zdarzenia, kwestionował natomiast zarzucony mu zamiar zabójstwa. Jak wyjaśnił, umówił się na spotkanie z obywatelem Portugalii na stacji benzynowej w Krakowie, ponieważ chciał, aby zaprzestał on kontaktów z jego żoną. W trakcie rozmowy w samochodzie, kiedy obcokrajowiec - jak twierdził podejrzany – obraził go i chciał uderzyć w twarz, broń przypadkowo wypaliła. Kolejne strzały padły natomiast z emocji - wyjaśniał.

Podał także, że po uświadomieniu sobie faktu zabójstwa, wywiózł ciało i podpalił razem z samochodem. Jak tłumaczył, działał wtedy w szoku. Broń wrzucił do Wisły z mostu Grunwaldzkiego. W domu opowiedział, co się stało. Rano rodzina wezwała policję.

Prokuratura uznała, że Mariusz F. działał świadomie z zamiarem zabójstwa. Świadczą o tym m.in. przygotowania, jakie poczynił, kupując czarny proch i poszukując informacji o zasadach jego użycia. Śledczy opierali się także na opinii biegłego, który stwierdził, że z broni, jakiej użył, nie można było oddać strzałów w systemie "łańcuszkowym". Za każdym razem konieczne było ręczne napięcie kurka i naciśnięcie spustu.

Proces częściowo odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Prokurator domagał się kary 25 lat pozbawienia wolności, ale sąd uznał, że kara 15 lat będzie właściwa. W kwietniu ub.r. krakowski sąd skazał Mariusza F. na 15 lat pozbawienia wolności. Uznał, że było to zabójstwo podyktowane emocjami.

Sąd apelacyjny podzielił ten pogląd. Uznał, że zamiar zabójstwa narodził się u oskarżonego dopiero podczas rozmowy z ofiarą i był wynikiem spiętrzonych życiowych problemów. Nie podzielił argumentów obrony o zabójstwie w afekcie, ani prokuratury - o zabójstwie z premedytacją. Utrzymany w mocy wyrok jest prawomocny. (PAP)