Premier David Cameron broni brytyjskich służb specjalnych po ujawnieniu nazwiska kata zachodnich zakładników w rękach Państwa Islamskiego.

26-letni "Jihadi John", czyli Mohammed Emwazi - urodzony w Kuwejcie, ale wychowany w Londynie - był kilkakrotnie przesłuchiwany, ale nie zapobiegło to jego radykalizacji ani wyjazdowi do Syrii. Mohammed Emwazi dostał się w pole widzenia służb specjalnych już 6 lat temu jako podejrzany o chęć przystąpienia do islamistów z al-Shabaab w Somalii. Próbowano go potem zwerbować jako informatora, prowadzono długie rozmowy i odebrano paszport, by udaremnić częste podróże między Kuwejtem a Wielką Brytanią.

W 2010 Emwazi złożył zażalenia na policję, a organizacja, która go reprezentowała, CAGE, twierdzi, że właśnie to nagabywanie stało się przyczyną jego radykalizacji. Rzecznik CAGE zarzucił wręcz brytyjskiemu kontrwywiadowi, że jest pośrednio winien śmierci zakładników. Zupełnie inne pretensje do służb specjalnych ma konserwatywny poseł Gerald Howarth. Żąda on, aby wyjaśniły, dlaczego w końcu spuściły z oka "Jihadiego Johna", który przez Turcję trafił do Syrii i Państwa Islamskiego.

Premier David Cameron wystąpił dziś jednak w obronie służb specjalnych mówiąc na konferencji prasowej: "Regularnie się z nimi spotykam, zadaję im dogłębne pytania o ich pracę i z moich prawie 5-letnich doświadczeń wynika, że są godne zaufania, pełne poświęcenia, odważne i skutecznie chronią nasz kraj".