Potwierdzenia przelania przez Plichtów 50 mln zł na akcje nowej spółki Amber Gold SA najprawdopodobniej zostały sfałszowane. Potwierdzają to trzy banki. Nie wiemy, gdzie podziały się te pieniądze - pisze Gazeta Wyborcza.

W rozmowie z dziennikarzami "Gazety Wyborczej" Plichta twierdził, że wraz z żoną "pożyczyli" 50 milionów złotych ze spółki Amber Gold sp. z o.o. i nabyli akcje na okaziciela w Amber Gold SA. Później spłacili pożyczkę, przekazując swoje udziały na rzecz Amber Gold sp. z o.o. O przesłaniu 50 mln zł mają świadczyć potwierdzenia wykonania przelewów.

Jednak bankowcy z Alior Banku, z którymi rozmawiała gazeta, spostrzegli, że nie są to oryginalne dokumenty.

- Alior Bank planuje złożyć zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w postaci sfałszowania dokumentu bankowego - informuje Julian Krzyżanowski, menedżer ds. PR Alior Banku. - Koronnym dowodem na to, że dokumenty są sfałszowane, są numery referencyjne wpisane na potwierdzeniu wykonania operacji. W naszym systemie informatycznym te numery referencyjne są przypisane do innej transakcji (inna nazwa firmy, inna kwota itp.). Mamy stuprocentową pewność, że potwierdzenie transakcji jest fałszywe i nie doszło do zrealizowania transakcji, które dokument rzekomo potwierdza - dodaje Krzyżanowski.

Wedle potwierdzeń na konto w Alior Banku Plichta wysłał 20 mln zł z rachunku w Multibanku. - Ten pan nie jest naszym klientem - mówi Emilia Kasperczak z Biura Prasowego Multibanku.

Katarzyna Plichta rzekomo wysłała 30 mln zł z rachunku w grupie Getin. - Taki przelew nie miał miejsca, zawiadomimy o tym odpowiednie organy, np. Krajowy Rejestr Sądowy i Komisję Nadzoru Finansowego - zapowiada Artur Newecki z Getin Noble Bank.

Zatem Plichtowie pożyczyli 50 mln zł z Amber Gold sp. z o.o., ale nie przelali tej kwoty jako zapłaty za akcje Amber Gold SA. Co stało się z pieniędzmi, czy zostały na ich prywatnych rachunkach, czy może cała operacja była tylko sztuczką księgową - wiedzą tylko oni. Telefon Plichty wczoraj milczał.