Pilot, kpt. Leszek Sułkowski o awaryjnym lądowaniu pasażerskiego Boeinga 767 na lotnisku im. Chopina w Warszawie:

"Wykonując taki manewr - lądując bez podwozia - trzeba się liczyć z bardzo poważnymi konsekwencjami. Samolot jest wtedy pozbawiony systemów hamulcowych, a więc jest bardzo trudno wytracić prędkość, energię tego ogromnej masy samolotu. Samolot nie chce wyhamować na podejściu, stawia bardzo duże opory - dla pilota jest to ogromne wyzwanie.(...)

To, co zrobili piloci Boeinga 767 to majstersztyk. Z zawodowego punktu widzenia - zrobili to bardzo dobrze

Widziałem moment, kiedy samolot przyziemiał, zupełnie na kadłubie, bez podwozia - to szczęście, że się nie zapalił. Poza zbiornikami celowymi paliwowymi, tam, gdzie jest kadłub - pod nim, znajduje się ogromny zbiornik paliwa. (...) Gdyby to się zapaliło, ludzie mieliby naprawdę marne szanse. (...)

Nie wiem, jaka była przyczyna awarii, ale na pewno było to coś bardzo poważnego, bo piloci są doskonale przygotowani na wypadek nienormalnego działania podwozia, myślę o awaryjnym jego wypuszczeniu; jeśli tego nie mogli zrobić, musiało stać się coś wyjątkowo poważnego.

Kasprowicz: szczęście, że trafiło na doskonałego szybownika

Emerytowany pilot PLL LOT kapitan Lech Kasprowicz o awaryjnym lądowaniu Boeinga 767 na warszawskim Okęciu:

"Szczęście w nieszczęściu, że trafiło na tego pilota. Kapitan Tadeusz Wrona lata w PLL LOT od prawie 30 lat. Nie wiem, kto był drugim pilotem. Oprócz tego, że to doświadczony pilot i wyjątkowo spokojny człowiek, to jeszcze doskonały szybownik. To tutaj miało pierwszorzędne znaczenie! Samolot wylądował precyzyjnie jak szybowiec.

Ten pilot lata na szybowcach dużo i bardzo dobrze, startuje w zawodach. A wiadomo, że na szybowcach się ląduje nie tylko na lotnisku, ale również na nieprzygotowanych polach, lepszych i gorszych. To miało kapitalnie znaczenie, że on jest szybownikiem. Dlatego precyzyjnie wylądował, nie zrobił tzw. cyrkla, czyli samolot przed przyziemieniem nie zaczepił końcówką skrzydła czy silnikiem o podłoże. Gdyby o ziemię najpierw zahaczył np. gondolą silnikową lub tyłem kadłuba, gdzie jest płoza, powstałby taki kręcący moment jak przy cyrklu i samolot uderzyłby w ziemię nie w linii lotu, tylko bokiem. Wtedy samolot się łamie i niszczy, byłyby ofiary śmiertelne.

Ponieważ piloci nie dopuścili do +cyrkla+, jest szansa, że samolot będzie dalej latał. Od 1975 r., odkąd pracuję w +Locie+ był tylko jeden przypadek lądowania bez podwozia na Okęciu - turbośmigłowy An-24 wylądował tak przy bardzo kiepskiej pogodzie, zresztą na tym samym pasie. Wówczas na ziemi była taka mieszanka śniegu i lodu, więc samolot wylądował miękko, nawet śmigieł nie zgiął, jedna blacha się wygięła, została potem wyklepana i samolot dalej latał. Natomiast we wtorek był pierwszy przypadek, gdy samolot odrzutowy wylądował +na brzuchu+ na Okęciu.

Piloci ćwiczą takie lądowania na symulatorach. To nie jest jakieś tam Bóg wie nadzwyczajne wydarzenie, bo w instrukcji są różne przypadki lądowania awaryjnego - zarówno zupełnie bez podwozia, jak we wtorek, jak i gdy wyjdzie tylko część podwozia. Są procedury, załoga jest przygotowana na coś takiego. Nie w tym sensie, że to się zdarza co drugi lot, ale załoga jest szkolona na taką okoliczność.

Boeing 767 to bardzo dobry samolot, jeden z najlepszych, taki wół roboczy linii lotniczych. Wtorkowe wydarzenie to problem dla linii, bo samolot wypada. Trzeba będzie coś wyczarterować, żeby realizować siatkę połączeń".

Prezes LOT: kapitan samolotu jest bardzo doświadczony

Prezes LOT-u Marcin Piróg powiedział dziennikarzom, że Tadeusz Wrona - kapitan Boeinga, który lądował awaryjnie w Warszawie - jest jednym z najbardziej doświadczonych pilotów. Od 20 lat lata na Boeingach, jest też szybownikiem.

"Przeprowadził to lądowanie awaryjne perfekcyjnie. Niestety, rzadko to się tak kończy. Wystarczy zły kąt natarcia, skrzywienie samolotu" - powiedział Piróg.

Poinformował, że na pokładzie samolotu prawdopodobnie byli obcokrajowcy, ponieważ zwykle na trasie tej podróżują także pasażerowie z zagranicy. Zaznaczył, że jeszcze nie sprawdzał listy pasażerów.

Prezes LOT-u powiedział, że było to pierwsze na Okęciu lądowanie samolotu pasażerskiego bez wysuniętego podwozia.

"Z tego co wiem od naszej załogi, nie było paniki na pokładzie. Nikt nie odniósł obrażeń - zapewnił Piróg.