Konwencja chicagowska nie pozwala na ujawnianie opinii publicznej dokumentacji z wypadku lotniczego – wynika z rządowej analizy, do której dotarł „DGP”.
Może jednak być wyjątek od tego przepisu, jeżeli rosyjski prokurator generalny uzna, że jest to ważniejsze niż tajemnica i dobro śledztwa.
To m.in. na podstawie tej analizy premier Donald Tusk udowadniał w czwartek w Sejmie, że konwencja chicagowska „jest optymalnym aktem prawnym dającym przejrzystość postępowania i powodującym, że Polska i Rosja mają pewne zobowiązania i prawa”. Treść tej analizy daje odpowiedź na pytanie, dlaczego polski rząd musi ostrożnie postępować w rozmowach z Moskwą. Według art. 5.12. tzw. załącznika 13 do konwencji chicagowskiej Rosję obowiązuje „zasada nieujawniania dokumentacji badania z wypadku”. A to oznacza, że ani prokurator generalny Rosji Jurij Czajka, ani Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) nie mogą udostępnić Polsce i upublicznić np. nagrań z czarnej skrzynki.

Zdecyduje Rosja

Jest jednak furtka. Jak wynika z tej analizy, ten sam przepis konwencji mówi o tym, że władze Rosji mogą zdecydować na ujawnienie zebranych dowodów, jeżeli jest to ważniejsze niż negatywne skutki dla śledztwa wynikające z takiego ujawnienia. – Fragmentaryczne ujawnianie niektórych wątków w śledztwie może przynieść złe, a nie dobre skutki, jeśli chodzi o ustalenie prawdy – mówił premier Tusk, powołując się na opinię płk. Edmunda Klicha, polskiego akredytowanego przy rosyjskim MAK.

Premierze, przejmij śledztwo

Tusk tłumaczył meandry konwencji chicagowskiej w reakcji na projekt rezolucji autorstwa PiS. Posłowie tej partii chcieli wezwać premiera, by wystąpił do Rosji o przejęcie przez Polskę śledztwa. PiS także powołało się na przepisy konwencji chicagowskiej. Zgadza się z tym, że okoliczności wypadku lotniczego może badać państwo właściwe dla miejsca zdarzenia, czyli Rosja. Ale na podstawie umowy dwustronnej z Polską Rosjanie mogliby przekazać nam jego prowadzenie. – To inicjatywa, która, jak sądzę albo przynajmniej chcę tak sądzić, ma jako podłoże wyłącznie dobre intencje, ale mija się z pewną rzeczywistością prawną i organizacyjną – mówił premier. Tłumaczył, że przekazanie Polsce śledztwa lub części zadań byłoby możliwe na podstawie odrębnej umowy. – Uznaliśmy jednak, że z punktu widzenia Polski kluczowy jest natychmiastowy dostęp do wszelkich działań na miejscu katastrofy, a nie czekanie na ewentualne efekty negocjacji dotyczących takiego porozumienia – wyjaśnił premier.
Według rządowej analizy z inicjatywą przekazania Polsce sprawy musiałaby wyjść Rosja. Jednak rządowi prawnicy przyznali, że możliwa byłaby też inicjatywa Polski. Ale z wnioskiem o przekazanie badania nie powinna jednak wystąpić polska prokuratura, lecz Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
Kierujący tą komisją szef MSWiA Jerzy Miller razem z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem rozmawiał w Moskwie z Jurijem Czajką. Okazało się jednak, że już wcześniej Rosjanie nieformalnie przekazali Polsce około 500 dokumentów, w tym m.in. protokoły przesłuchań świadków. Zdaniem Andrzeja Seremeta śledztwo prowadzone w Moskwie może potrwać jeszcze od kilku do nawet kilkunastu miesięcy.