Krakowski sąd wydał we wtorek Europejski Nakaz Aresztowania (ENA) Szweda Andersa Hoegstroema, podejrzanego o zlecenie kradzieży napisu z muzeum Auschwitz-Birkenau - poinformował dziś rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krakowie Rafał Lisak.

Wydanie dokumentu było możliwe po uzupełnieniu przez stronę szwedzką danych dotyczących miejsca urodzenia i imion rodziców podejrzanego oraz podania informacji, że przebywa on na terenie Unii Europejskiej. Z powodu braku tych danych sąd na poprzednim posiedzeniu 25 stycznia wstrzymał wydanie ENA.

"Wniosek został niezwłocznie uzupełniony" - powiedział dziś prowadzący śledztwo w tej sprawie prok. Piotr Kosmaty. Jak poinformował, w niedługim czasie prokuratura będzie mogła prowadzić dalsze czynności w stosunku do podejrzanego. Dla dobra śledztwa odmówił podania bliższych informacji w tej sprawie.

O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków

Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad bramy b. niemieckiego obozu została skradziona 18 grudnia ub.r. nad ranem. Napis odnaleziono kilkadziesiąt godzin później we wsi koło Torunia. Przestępcy pocięli go na trzy części. O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków. Z ustaleń prokuratury wynika, że działali na zlecenie pośrednika ze Szwecji, Andersa Hoegstroema.

Mężczyznę zidentyfikowała krakowska prokuratura na podstawie informacji ze Szwecji i po rozpoznaniu go przez dwóch podejrzanych. Na tej podstawie wydała postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu podżegania do kradzieży napisu. Po uzyskaniu z sądu decyzji o zastosowaniu 14-dniowego aresztu prokuratura wydała za nim list gończy, który jest podstawą do ENA.

Wniosek o pomoc prawną do Szwecji obejmował jeszcze ustalenie danych drugiej osoby, tj. współpracującego - według ustaleń prokuratury - z Andersem Hoegstroemem Vladimira Z., który dostarczył złodziejom samochód do przewiezienia skradzionego napisu. Krakowska prokuratura prosiła także o przesłuchanie jednej osoby w charakterze świadka. Jak ustaliła PAP z wiarygodnego źródła zbliżonego do śledztwa, prośba ta dotyczyła szwedzkiej dziennikarki, która pośredniczyła w rozmowie telefonicznej Hoegstroema z polską policją.

Według prok. Kosmatego, pomoc prawna w tym zakresie nie została jeszcze zrealizowana. Prokuratura uznała, że w sprawie "polskiego wątku" kradzieży, dotyczącego pięciu podejrzanych, materiał dowodowy jest prawie kompletny i zapowiada w najbliższym czasie zakończenie śledztwa i skierowanie aktu oskarżenia do sądu. "Wątek szwedzki" toczyłby się oddzielnie.



Hoegstroem dobrze znany jest opinii publicznej w Szwecji

Na początku stycznia pełne brzmienie nazwiska oraz zdjęcie podejrzanego o zlecenie kradzieży 34-letniego mieszkańca Karlskrony opublikowały tabloidy "Aftonbladet" oraz "Expressen", a za nimi inne media. Anders Hoegstroem dobrze znany jest opinii publicznej w Szwecji. Jak podają szwedzkie media, w latach 1994 - 1999 kierował główną neonazistowską partią w kraju - Frontem Narodowosocjalistycznym.

"Expressen" ujawnił, że Hoegstroem anonimowo skontaktował się z redakcją i w zamian za informacje o skradzionym napisie chciał otrzymać pieniądze. Gazeta jednak miała odmówić i skontaktowała Szweda m.in. z polską policją.

Hoegstroem starał się umniejszyć swoją rolę w kradzieży napisu

W rozmowie z "Aftonbladet" Anders Hoegstroem starał się umniejszyć swoją rolę w kradzieży napisu. "Zapytano mnie, czy chciałbym przetransportować tablicę z jednego miejsca do innego. Mieliśmy osobę, która była gotowa zapłacić kilka milionów koron (kilkaset tysięcy euro) za napis" - wyjaśnił.

Twierdzi, że wraz z jeszcze jedną osobą kontaktował się z policją. "Rozmawialiśmy zarówno z policją w Polsce, jak i z Interpolem" - powiedział. "Jestem dumny z tego, że ujawniłem tę sprawę i umożliwiłem powstrzymanie tego wszystkiego" - dodał. "Chciał sprzedać wywiady, stać się sławny. Anders pomyślał, że będzie to przestępstwo stulecia, a media same będą się do niego zgłaszać" - mówił Lars-Goeran Wahlstroem, milioner, przyjaciel oraz kurator Hoegstroema, który w przeszłości również posądzany był o wspieranie neonazistów.

Z ustaleń prokuratury wynika, że Anders Hoegstroem był na terenie obozu w Auschwitz-Birkenau wiosną 2009 roku razem z dwójką podejrzanych na rekonesansie. Potwierdzono również, że po kradzieży kontaktował się z polską policją za pomocą pośrednika.