Sejm odrzucił w dzisiejszym głosowaniu projekt Lewicy zakładający likwidację Instytutu Pamięci Narodowej. Posłowie zdecydowali, że będą dalej pracować nad projektem PO, która chce zmienić zasady wyboru władz IPN w celu jego odpolitycznienia i szerszego ujawniania akt służb specjalnych PRL.

Za odrzuceniem projektu Lewicy głosowało 388 posłów, 44 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.

Z kolei za odrzuceniem projektu PO głosowało 161 posłów, 270 było przeciw, a trzy osoby się wstrzymały.

Lewica chciała zlikwidować IPN i obowiązek lustracyjny

Klub Lewicy w złożonym we wrześniu 2009 r. projekcie wnosił o likwidację IPN i obowiązku składania oświadczeń lustracyjnych. Zadania dzisiejszego pionu śledczego IPN w ściganiu zbrodni nazistowskich i komunistycznych miała przejąć prokuratura powszechna. Ministerstwo kultury miałoby zaś przejąć zadania IPN w zakresie edukacji publicznej. Zadania związane z ewidencjonowaniem, gromadzeniem, przechowywaniem, udostępnianiem i publikowaniem dokumentów służb PRL miały przejąć archiwa państwowe. Projekt zakładał utworzenie w nich tzw. archiwum obywatelskiego - organów bezpieczeństwa PRL z lat 1944-1990, gdzie miały trafić wszystkie dokumenty zgromadzone i wytworzone w toku działalności IPN.

PO chce aby każdy miał dostęp do swojej teczki

Projekt PO zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki. Od 2007 r. jawne i dostępne dla każdego są teczki osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie, a IPN publikuje katalogi o ich zawartości. Najważniejsze propozycje zmian zakładają, że IPN dawałby obywatelowi oryginały akt służb specjalnych PRL na jego temat (chyba że byłyby w złym stanie - wtedy byłyby to kopie) i bez anonimizacji jakichkolwiek danych osobowych. Dziś obywatel dostaje kopie swych akt z IPN, a nazwiska agentów można poznać po złożeniu oddzielnego wniosku (o ile ustalenie takie jest możliwe przez IPN).

Najważniejsze propozycje zmian z projektu PO:

- IPN dawałby obywatelowi oryginały akt służb specjalnych PRL na jego temat (chyba że byłyby w złym stanie - wtedy byłyby to kopie) i bez anonimizacji jakichkolwiek danych osobowych. Dziś obywatel dostaje kopie swych akt z IPN, a nazwiska agentów można poznać po złożeniu oddzielnego wniosku (o ile ustalenie takie jest możliwe przez IPN);

- agenci i oficerowie służb PRL mogliby dostawać kopie wszelkich dokumentów tajnych służb PRL na swój temat (dziś nie dostają oni dokumentów wytworzonych przez nich samych w ramach ich działań w służbach PRL - uzasadniano to ochroną inwigilowanych w PRL przed możliwymi nadużyciami i ujawnieniem ich akt przez dawnych esbeków). W uzasadnieniu tej zmiany PO napisała, że stało to w kolizji z prawem do obrony przez posądzonych o współpracę ze służbami PRL (nie mogli się oni skutecznie bronić, nie znając swych akt z IPN, bo ten im ich odmawiał - PAP);

- wykreślono by artykuł o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako "tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji". Taki obowiązujący zapis spowodował odmowę udostępnienia przez IPN wielu osobom akt służb PRL na ich temat, m.in. Lechowi Wałęsie;

- wykreślono by zapis o anonimizowaniu danych osobowych osób trzecich w udostępnianych aktach. Uzasadnienie powołuje się na "zasadę jawności życia publicznego";

- tak jak dotychczas osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, mogłaby zastrzec, że jej akta nie będą udostępniane przez IPN naukowcom i dziennikarzom na czas nie dłuższy niż 50 lat od daty powstania akt. Osoba taka zarazem mogłaby wyrazić zgodę na powszechną ich dostępność w IPN;

- wykreślono by zapis, że osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, może zastrzec, że nie będą udostępniane dotyczące jej informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, przekonania religijne, przynależność wyznaniową oraz dane o stanie zdrowia i życiu seksualnym, a także ujawniające jej stan majątkowy. W uzasadnieniu projektu napisano, że odpowiedzialność za ujawnienie danych wrażliwych spoczywałaby nie na IPN, ale na osobie, która pozyska akta z IPN i je ujawni;

- IPN miałby - tak jak i dziś - cztery miesiące na udostępnianie akt obywatelowi w IPN. Dodano by zapis, że IPN udostępniałby w siedem dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymagałoby dodatkowych kwerend;

- w miejsce 11-osobowego kolegium IPN powołano by dziewięcioosobową Radę IPN. Miałaby one większe kompetencje niż będące ciałem doradczym Kolegium - m.in. ustalałaby priorytetowe tematy badawcze i rekomendowała kierunki działań IPN; opiniowałaby też powoływanie i odwoływanie szefów pionów śledczego i lustracyjnego IPN;

- prezesa IPN powoływałby i odwoływałby Sejm zwykłą większością głosów; dziś jest to większość 3/5 głosów. Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów (dziś ewentualne odrzucenie sprawozdania przez Sejm lub Senat nie rodzi żadnych skutków prawnych);

- Zgromadzenie Elektorów, wyłaniane przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN, wskazywałoby kandydatów do Rady IPN, spośród których członków wybierałyby Sejm (pięciu z 10 kandydatów) i Senat (dwóch z czterech kandydatów). Prezydent wybierałby dwóch członków spośród czterech zgłoszonych mu przez Krajową Radę Sądownictwa. Dziś siedmiu członków Kolegium wybiera Sejm; dwóch - Senat; dwóch - prezydent;

- członkiem Rady mogłaby być tylko osoba, która ma tytuł naukowy nauk humanistycznych lub prawnych; dziś nie jest to warunkiem zasiadania w kolegium IPN;

- Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, Urząd do Spraw Wyznań oraz "organy i instytucje cywilne i wojskowe państw obcych" nie byłyby już dłużej organami bezpieczeństwa państwa, do współpracy z którymi należy się przyznawać w oświadczeniach lustracyjnych.