Uważam, że nie popełniłem błędów w sprawach "dyscyplinarek" prokuratorów zajmujących się postępowaniem dotyczącym Amber Gold - powiedział prok. Andrzej Łojkowski w środę przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Był on - do marca 2013 r. - rzecznikiem dyscyplinarnym Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.

"Nie jest świetnie, generalnie jest dobrze, ale (...) klopsy się zdarzają i tutaj był ten klops" - powiedział świadek, odpowiadając Markowi Suskiemu (PiS) na pytanie o ocenę wymiaru sprawiedliwości w Polsce w kontekście Amber Gold.

"Jakie błędy pan popełnił, skoro tak wielu prokuratorów mających związek ze sprawą Amber Gold zostało uniewinnionych?" - pytał świadka Witold Zembaczyński (Nowoczesna). Poseł przypomniał, że Łojkowski postanowił m.in. wszcząć postępowanie wyjaśniające wobec prok. Barbary Kijanko - pierwszego referenta sprawy Amber Gold - dotyczące m.in. niewyjaśnienia okoliczności sprawy i niezasadnego postanowienia o umorzeniu dochodzenia. "Dlaczego tak rażące błędy prokuratorskie nie doczekały się owocnych konsekwencji dyscyplinarnych?" - dopytywał.

Łojkowski odpowiedział, że nie uważa, aby popełnił błędy. "Może jakieś, które nie miały wpływu na późniejszy bieg i treść orzeczenia sądu dyscyplinarnego" - dodał.

Zembaczyński zapytał też, czy "w prokuraturze gdańskiej były specyficzne okoliczności, że Amber Gold mogło kwitnąć, i że prokuratura ta nie była skuteczna".

Łojkowski zaprzeczył. "Była nam powszechnie znana z początku lat 90. Bezpieczna Kasa Oszczędności Lecha Grobelnego. Była ona oparta dokładnie na tym samym schemacie: tu była obietnica w złoto i czysty zysk, tam w waluty. Jedno i drugie skończyło się katastrofą" - powiedział świadek.

Gdy latem 2012 r. wybuchła afera Amber Gold, ówczesny prokurator generalny Andrzej Seremet ogłosił, że wystąpi z wnioskami o dyscyplinarki dla prokuratorów opieszale prowadzących i nadzorujących postępowanie dotyczące tej sprawy. Chodziło głównie o Prokuraturę Rejonową Gdańsk-Wrzeszcz, która zajmowała się sprawą Amber Gold od końca 2009 r. - po złożeniu doniesienia przez Komisję Nadzoru Finansowego.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) przypomniała, że zeznający we wtorek przed komisją b. rzecznik dyscyplinarny w Prokuraturze Generalnej prok. Jacek Radoniewicz mówił, że analizował wnioski o wszczęcie postępowań wyjaśniających dotyczących czworga gdańskich prokuratorów: Kijanko oraz Witolda Niesiołowskiego, Marzanny Majstrowicz i Hanny Borkowskiej. W ocenie Radoniewicza wnioski "nie miały szans powodzenia", gdyż obraza tych przepisów, na które rzecznik się powołał, nie była deliktem dyscyplinarnym. "W związku z tym porażka przed sądem murowana" - oceniał Radoniewicz.

"Czy sformułowanie tych zarzutów wobec choćby prok. Kijanko wedle pana rokowało jakiekolwiek szanse powodzenia?" - pytała Wassermann.

Świadek odpowiedział: "Według mnie tak". "Skorygowanie tych zarzutów o to, o czym mówił prok. Radoniewicz, w niczym nie wpłynęłoby na treść zapadłych w sprawie orzeczeń" - ocenił Łojkowski.

Dodał, że była presja opinii publicznej, aby postępowania dyscyplinarne wobec prokuratorów zajmujących się Amber Gold przeprowadzić szybko. "Na pewno był nacisk, aby te postępowania (dyscyplinarne - PAP) szybko zakończyć; szybko skierować do sądów dyscyplinarnych. To niekoniecznie był nacisk zewnętrzny, to był bardziej nacisk opinii publicznej" - stwierdził.

Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) dopytywał, na jakim etapie postępowania Łojkowski odczuwał ten nacisk. "Od samego początku. Sprawa stała się bardzo głośna i bulwersująca wielu ludzi" - odparł świadek, zaznaczając, że dla niego początkiem sprawy Amber Gold była "albo końcówka sierpnia lub początek września 2012 r.". "Wcześniej nie miałem pojęcia, że takie postępowanie jest prowadzone" - podkreślił.

Zastrzegł przy tym, że presja, aby przeprowadzić postępowanie szybko i sprawnie "to zupełnie co innego" niż to, "aby zakończyć (je) określonym wynikiem".

Łojkowski przyznał jednocześnie, że sprawę prokuratorów Amber Gold dostał do przeprowadzenia bezpośrednio. "Zazwyczaj, zanim wszczynałem postępowanie wyjaśniające, ono było poprzedzone tzw. postępowaniem służbowym, które prowadził jakiś inny prokurator. Zbierał on oświadczenia, ustalał, zakreślał pewien zakres uchybień, w oparciu o to zlecał przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego. Tutaj ten etap, z tego co wiem, został pominięty" - wskazał.

Rzymkowski dopytywał, czy świadek, czytając akta sprawy, dostrzegł nieprawidłowości, jeśli chodzi o cały okres prowadzenia sprawy Amber Gold od końca 2009 r. przez gdańską prokuraturę rejonową oraz okręgową. "Czytając akta sprawy, widziałem tam szereg zaniechań. Tyle mogę powiedzieć" - odparł Łojkowski.

Suski pytał natomiast świadka, czy zna polityków, którzy "działają, czy też działali na arenie ogólnokrajowej, czy gdańskiej". Łojkowski przyznał, że z obecnych posłów z terenu Gdańska zna dwie osoby, ale "są to kontakty bardzo powierzchowne". Wskazał, że chodzi o Małgorzatę Chmiel (PO) oraz Grzegorza Furgo (Nowoczesna). Odpowiadając Suskiemu, zaznaczył, że nie zna b. premiera Donalda Tuska.

Po zakończeniu przesłuchania Łojkowskiego, komisja śledcza ds. Amber Gold na zamkniętym posiedzeniu omawiała kolejne wnioski dowodowe. (PAP)