Wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel uznał zwycięstwo Donalda Trumpa w USA za dowód, że kluczowym elementem współczenego świata nie jest starcie chrześcijaństwa z islamem, lecz konfrontacja między liberalną demokracją a autorytarnymi i nacjonalistycznymi ruchami.

"Prawdziwe +Clash of Civilizations+ (starcie cywilizacji) nie jest konfrontacją chrześcijaństwa z islamem, lecz walką liberalnych i socjalnych demokracji z próbami dzielenia naszych społeczeństw przez autorytarne, nacjonalistyczne i szowinistyczne ruchy" - napisał Gabriel w tekście opublikowanym w najnowszym, dostępnym od soboty wydaniu tygodnika "Der Spiegel".

Wicekanclerz Gabriel kieruje w koalicyjnym rządzie Angeli Merkel resortem gospodarki i energetyki. Jest też przewodniczącym Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) - ugrupowania tworzącego wraz z CDU i CSU koalicję rządową.

"The Clash of Civilizations" to wydana w 1996 roku książka amerykańskiego politologa Samuela Huntingtona, w której przepowiadał on starcie Zachodu ze światem islamu w 21. wieku.

"Podsycanie uprzedzeń wobec obcokrajowców i uchodźców jest dla zwolenników autorytaryzmu jedynie przynętą mającą skusić zdezorientowanych wyborców. W rzeczywistości chodzi im o likwidację nowoczesności" - pisze Gabriel.

Siły te chcą powrotu do czasów, w których znów nie będzie oczywistością, że "kobiety pracują, nie musząc za to przepraszać, że szefowie nie kierują przedsiębiorstwami tak jakby byli dziedzicami, a homoseksualne pary spacerują bez strachu po ulicach" - ostrzega niemiecki socjaldemokrata.

Zdaniem Gabriela Trump jako prezydent będzie posługiwał się bardziej cywilizowanym językiem. "Jego zwolennicy będą jednak domagali się spełnienia obietnic: powrotu do czasów sprzed Johna F. Kennedy'ego. A w Niemczech zwolennicy autorytaryzmu z AfD będą chcieli powrotu do epoki sprzed Willy'ego Brandta, a co poniektórzy nawet sprzed Konrada Adenauera" - czytamy w eseju autorstwa Gabriela.

Wicekanclerz tłumaczy, że zwolennicy autorytaryzmu wykorzystują rozczarowanie wielu ludzi z powodu rosnących społecznych nierówności oraz pogłębiający się dystans elit politycznych i gospodarczych wobec obywateli.

Z jednej strony "samozwańcze elity w gospodarce, polityce i mediach" powtarzają, że nie istnieje alternatywa wobec globalizacji, a równocześnie obywatele "musieli obserwować, jak rosnąca pazerność i nie idące w parze z pracą bogactwo pogłębiały rozwarstwienie społeczeństwa" - wyjaśnia Gabriel. Jego zdaniem właśnie te czynniki są przyczyną nienawiści do elit.

Szef SPD przypomina, że obowiązkiem jego partii jest troska o ludzi pracy. Przypomina, że to właśnie robotnicy zdecydowali osiem lat temu o odrzuceniu traktatu UE w Irlandii, umowy z Ukrainą w Holandii i Brexicie w Wielkiej Brytanii.

Unia Europejska stała się dla wielu ciężko pracujących ludzi "nie obietnicą, lecz dalekim od rzeczywistości projektem elit". Mają wrażenie, że nie odgrywają (w tym projekcie) żadnej roli, że bardziej się liczą znajomości niż praca - zauważa.

Kończąc swój tekst, Gabriel wymienia płacę minimalną, ograniczenie wzrostu czynszu, inwestycje w oświatę jako projekty rządu Niemiec, służące "pracującym warstwom średnim". Polityka niemieckiego rządu jest dowodem na to, że "wszyscy ludzie w tym kraju są równi" - kończy wicekanclerz Niemiec.