Prezydent Turkmenistanu Kurbankuły Berdymuchammedow podpisał w środę poprawki do konstytucji, które pozwolą mu na sprawowanie dożywotnio funkcji głowy państwa. Tym sposobem idzie w ślady swego poprzednika, który rządził krajem przez 20 lat, do swojej śmierci.

Poprawki wydłużające kadencję prezydenta z pięciu do siedmiu lat i znoszące limit wieku (70 lat) dla kandydatów ubiegających się o prezydenturę zostały zatwierdzone wcześniej tego dnia przez turkmeński parlament i ciało doradcze - Radę Starszych.

Cenzus wieku był do tej pory jedyna prawną przeszkodą, która mogłaby ewentualnie uniemożliwić 59-letniemu autorytarnemu prezydentowi ubieganie się o kolejny mandat. Obecna, druga kadencja Berdymuchammedowa, kończy się w 2017 roku.

Prezydent zapowiedział w środę, że w wyborach prezydenckich uczestniczyć będą trzy partie polityczne: Demokratyczna Partia Turkmenistanu, Partia Przedsiębiorców i Przemysłowców oraz Partia Agrarna.

Zapewnił, że wybory "wykażą aktywność polityczną, dojrzałość naszego narodu i ich wolę wyboru przyszłości kraju".

59-letni Berdymuchammedow, dentysta z wykształcenia, doszedł do władzy w 2006 roku po nagłej śmierci dożywotniego prezydenta Saparmurata Nijazowa i w 2012 roku został ponownie wybrany, rzekomo uzyskując 97 procent głosów. Jako prezydent, szef rządu i dowódca armii utrzymuje prawie absolutną kontrolę nad mediami i społeczeństwem, a w kraju szerzy się kult jednostki.

Ponad ćwierć wieku po upadku ZSRR pięciomilionowy Turkmenistan pozostaje jednym z najbardziej zamkniętych krajów na świecie. Nigdy nie przeprowadzono tam wolnych, demokratycznych wyborów. Krytycy Berdymuchammedowa i obrońcy praw człowieka twierdzą, że jego reżim należy do najbardziej represyjnych na świecie.

Turkmenistan, zajmujący piąte miejsce na światowej liście państw z najbogatszymi zasobami gazu ziemnego, prowadzi rozmowy w sprawie eksportu tego surowca do państw Unii Europejskiej; w ubiegłym miesiącu Berdymuchammedow rozmawiał o tym w Berlinie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Chce także wysyłać gaz do Chin, Indii i Afganistanu.

Aszchabad zdewaluował swą walutę - manat - o 19 procent na początku 2015 roku, wchodząc w okres znacznego deficytu budżetowego po latach ogromnych nadwyżek. (PAP)