Szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond oświadczył w niedzielę, że rząd Wielkiej Brytanii, w którym wśród ministrów pojawiły się podziały w sprawie Brexitu, będzie sprawował władzę do czasu wyłonienia nowego premiera.

"Nowy premier oczywiście wybierze własny gabinet, a my wszyscy (członkowie rządu) pozostaniemy do tego czasu na stanowiskach" - powiedział Hammond w wywiadzie dla stacji ITV w odpowiedzi na pytanie, czy minister finansów George Osbourne pożegna się ze stanowiskiem.

Szef dyplomacji, który apelował o głosowanie w referendum przeciw Brexitowi, powiedział, że związana z wystąpieniem kraju z UE utrata dostępu do unijnego rynku miałaby katastrofalne skutki.

Podkreślił, że nie ma możliwości, by Wielka Brytania zachowała i dostęp do wspólnego rynku, i pełną kontrolę nad imigracją z państw unijnych. Według niego następca Davida Camerona na stanowisku przywódcy rządzącej Partii Konserwatywnej, a więc i premiera, będzie musiał zadeklarować swoje stanowisko w sprawie wyważenia proporcji między tymi sprawami.

W piątek, niedługo po ogłoszeniu oficjalnych wyników, Cameron powiedział, że do października ustąpi ze stanowiska, a negocjacje w sprawie Brexitu powinny się rozpocząć pod rządami nowego premiera.

Minister spraw zagranicznych został również w niedzielę zapytany o los Gibraltaru. Mieszkańcy tej graniczącej z Hiszpanią enklawy w ogromnej większości zagłosowali w czwartkowym referendum za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE. Rząd w Madrycie zapowiedział, że w razie Brexitu będzie dążył do sprawowania wspólnej z Londynem władzy nad półwyspem.

"Będziemy mieli mniejsze możliwości chronienia interesów Gibraltaru. Nie chodzi tu o zdolność do obrony jego terytorium, bo to oczywiście jest w naszej mocy, ale o ochronę interesów Gibraltaru w sytuacji, gdy nie będziemy już w UE" - powiedział Hammond.

Przypomniał, że dobrobyt Gibraltaru zależy w dużej mierze od swobodnego, codziennego przepływu pracowników z sąsiedniej Hiszpanii. "Jakiekolwiek zakłócenia w tym przepływie będą ogromnie szkodliwe dla gibraltarskiej gospodarki" - podkreślił.