Wejście w życie umowy o wolnym handlu Ukrainy z Unią może być znowu opóźnione - przyznają europejscy dyplomaci. Już raz Bruksela pod wpływem Moskwy odkładała je w czasie.

Teraz pod znakiem zapytania jest styczniowy termin. To porozumienie jest częścią umowy stowarzyszeniowej - odmowa jej podpisania przez Wiktora Janukowycza w 2013 roku zapoczątkowała rewolucję na Majdanie.

Jeśli zapytać oficjalnie unijnych polityków o umowę o wolnym handlu z Ukrainą, wszyscy odpowiedzą, że tym razem nie będzie już niespodzianek. Styczeń to ostateczny termin wejścia w życie. Ale nieoficjalnie przyznają, że może być z tym kłopot. Problemem nie jest już tylko referendum w Holandii w tej sprawie, czy brak jeszcze ratyfikacji w Belgii, Grecji oraz na Cyprze.

Po raz kolejny na drodze stanąć może Rosja, która zablokowała strefę wolnego handlu Unii z Ukrainą w ubiegłym roku. Uważała, że jest ona zagrożeniem dla jej gospodarki. Od tego czasu Bruksela starała się rozwiać wątpliwości Moskwy, ale nie doprowadziła do zmiany stanowiska.

"Jeśli po wejściu w życie umowy Rosja spełni groźby i zablokuje handel z Ukrainą, Unia może nie być w stanie pomóc finansowo władzom w Kijowie" - przyznał wysoki rangą unijny polityk.

Dlatego nieoficjalnie mówi się, że wyjściem z sytuacji byłoby ponowne odłożenie wejścia w życie porozumienia. Umowa stowarzyszeniowa i jej część handlowa ma szczególne znaczenie, traktowana jest bowiem jako pierwszy krok na drodze do członkostwa w Unii Europejskiej.