MON wybrał w kwietniu na dostawcę maszyn francuskie konsorcjum Airbus Helicopters. PZL Świdnik w przesłanym mediom komunikacie domaga się unieważnienia przetargu.
- Droga sądowa to najlepsze rozwiązanie do wyjaśnienia wszelkich wątpliwości - krótko skomentował te doniesienia wiceszef MON Czesław Mroczek.
Uważa on, że droga prawna to jedyne słuszne narzędzie do polemiki z rozstrzygnięciem komisji przetargowej.
- Niech sąd stwierdzi, czy decyzja monowska była dobra, czy też nie - podkreślił wiceszef MON.
W komunikacie przesłanym do dziennikarzy władze Świdnika twierdzą, że w przetargu popełniono wiele błędów, a przy wyborze oferenta stosowano "wątpliwe kryteria selekcji".
Wiceminister Mroczek odniósł się również do tych kwestii. Przypomniał, że dwóch na trzech oferentów złożyło wadliwe dokumenty. Wymagań komisji przetargowej nie spełnił Sikorsky z PZL Mielec oraz właśnie AgustaWestland z PZL Świdnik. Czesław Mroczek przypomniał, że podstawową wadą oferty Świdnika, która dyskwalifikowała tego producenta, była propozycja dostarczenia śmigłowców dwa lata po terminie, jakiego wymagało ministerstwo obrony.
Producent Black Hawk'ów z kolei - jak utrzymuje resort - proponował śmigłowce bez uzbrojenia. Dlatego obie oferty nie przeszły do kolejnej fazy postępowania, czyli do testów. Zaliczył je za to Caracal produkowany przez Airbusa. Maszyna przez kilkanaście dni była w Polsce i przechodziła szczegółową weryfikację w bazie lotniczej w Powidzu.
Podpisanie końcowej umowy na dostawę śmigłowców Caracal ma nastąpić wczesną jesienią. MON chce kupić od Francuzów w sumie 50 śmigłowców.