Ksiądz Adam Boniecki, ksiądz Wojciech Lemański i ojciec Krzysztof Mądel - to trzej najbardziej znani polscy księża ukarani przez swoich zwierzchników zakazem publicznych wystąpień. Ten ostatni po wcześniejszym złagodzeniu decyzji znów nie może pisać na portalach społecznościowych.

Profesor Zbigniew Mikołejko, kierownik Zakładu Badań nad Religią Polskiej Akademii Nauk w rozmowie z IAR zwraca uwagę na złą tendencję w polskim Kościele rzymskokatolickim. Według niego, karze się tych duchownych, którzy piętnują zło. Socjolog podkreśla, że represjonowani są kapłani otwarci, liberalni i krytyczni wobec niektórych posunięć polskiego Kościoła.

"Oprócz księży Bonieckiego, Lemańskiego pod pręgierz trafiło też wielu mniej znanych. Ci są w Polsce wysyłani do mniejszych miast bez zaplecza akademickiego" - dodaje profesor Zbigniew Mikołejko. Według rozmówcy IAR, nie można generalizować, ale niektórzy polscy biskupi robią coś odwrotnego niż papież. Chociażby w ramach synodu o rodzinie. "Franciszek, który nie jest zwolennikiem żadnych rewolucyjnych zmian, bo nie jest w sprawach seksualnych zbyt liberalny, zaproponował debatę" - mówi profesor. Jego zdaniem, papież doskonale wie, że w Kościele są różne środowiska, szanuje wszystkich i chce rozmowy. W Polsce tego nie ma.

Socjolog doktor Michał Łuczewski, dyrektor programowy Centrum Myśli Jana Pawał II w Warszawie podkreśla z kolei, że księża powinni rozmawiać z różnymi środowiskami, jednak ostatecznie muszą prezentować nauczanie Kościoła.

"To jest ważne dla świeckich, którzy powinni jasno wiedzieć, czego uczy Kościół" - mówi socjolog. Łuczewski zwraca uwagę, że w dialogu wcale nie chodzi o przytaknięcie drugiej stronie, ale o pokazanie swojego stanowiska. "Muszą to także rozumieć księża. Biskupi mają prawo upomnieć swoich podwładnych, a ci muszą się im podporządkować" - mówi Łuczewski.

"Nakładanie zakazu wypowiedzi na duchownych wyrażających opinie źle widziane w obecnym głównym nurcie myślowym Kościoła w Polsce, tylko mu zaszkodzi" - sądzi profesor Mikołejko. Jego zdaniem, taka postawa ułatwia ataki na Kościół - jak to ujął - "prymitywnym antyklerykałom".