Sunnicka Arabia Saudyjska wysyła wojsko do opanowanego przez szyitów Jemenu. Udział w ataku swoich oddziałów lądowych zgłaszają też Egipt, Jordania i Sudan.
Liderzy Huti - ruchu plemiennego, który po latach walk z rządem centralnym przejął stolicę Jemenu, Sanę - zapowiadają, że wkroczenie wojsk saudyjskich będzie oznaczało wojnę z Rijadem.


Saudyjskie władze w obronie rządu obalonego prezydenta Abdu-Rabbu Mansura al-Hadiego wysyłają na południowy kraniec Półwyspu Arabskiego 150 tysięcy żołnierzy. Taką liczbę podaje telewizja al-Arabija. Dodatkowo w atakach na szyitów weźmie udział 100 samolotów. Swoje maszyny wysyłają też inne kraje Zatoki Perskiej - Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar, Kuwejt i Bahrain. Poparcie dla działań Rijadu wyraziły Stany Zjednoczone, które jednak same mają nie brać udziału działaniach wojennych. Huti mogą natomiast liczyć na wsparcie swoich szyickich współwyznawców z Iranu. Wiadomo o pierwszych atakach lotniczych na cele w Jemenie. Zbombardowano lotnisko w Sanie.

Rebelianci zajęli Sanę w ubiegłym roku, zmuszając prezydenta al-Hadiego do wyjazdu do Adenu. Opanowali też bazę lotniczą Al-Anad, położoną 50 kilometrów na północ od Adenu. W samym mieście doszło do starć. Huti są Zajdytami, wyznawcami jednego z odłamów szyickiej wersji islamu. Stanowią, według różnych szacunków od 25 do 40 procent ludności Jemenu. Z sunnickimi władzami swojego kraju walczą od 2004 roku. Zwalczają też Al-Ka’idę Półwyspu Arabskiego, ugrupowanie silnie obecne w Jemenie, które wzięło na siebie odpowiedzialność za ataki w Paryżu na początku tego roku. Przed kilkoma dniami prezydent Hadi zwrócił się o interwencję do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Wezwała ona strony konfliktu do podjęcia rozmów pokojowych.