Krótki szczyt, bo jednodniowy i oszczędne w słowach wnioski, bo zaledwie 3-stronicowe. Donald Tusk ma za sobą pierwszy szczyt w roli przewodniczącego Rady Europejskiej. Nie uniknął porównań ze swoim poprzednikiem, Hermanem Van Rompuy'em.

Symbol zmiany przywództwa w Unii Europejskiej - mówili komentatorzy. Zamiast nocnych rozmów, dwudniowej narady i sporów o sformułowania we wnioskach ze szczytu, często nudnych, których nikt nie chciał czytać, było kilkugodzinne spotkanie, które zakończyło się około północy.

Już wcześniej to nowe podejście krytykowali politycy w Europarlamencie, ale wczoraj, uczestnicy szczytu byli zadowoleni. Jakie oceny zebrał nowy szef Rady? "Myślę, że Donald Tusk miał szczęście. Ten szczyt nie należał do najtrudniejszych. Na rzetelną ocenę przyjdzie czas później, gdy zaczną się schody i problemy. Bo łatwo się prowadzi rozmowy nie pociągające za sobą konsekwencji, szczególnie w Brukseli" - powiedział Polskiemu Radiu Bruno Waterfield, brukselski korespondent brytyjskiej gazety "Daily Telegraph".

Na konferencji kończącej szczyt można było sprawdzić znajomość języka angielskiego szefa Rady. W sierpniu Donald Tusk obiecał szefowi brukselskiego biura Financial Times, że do grudnia podszlifuje angielski. "Dawał radę, choć nie uniknął błędów. Ale czekamy na dalsze postępy" - skomentował w rozmowie z Polskim Radiem Peter Spiegel.
Kolejny szczyt, któremu przewodniczyć będzie Donald Tusk odbędzie się w lutym.