Niemiecka prasa ostro krytykuje Rosję za działania na wschodzie Ukrainy. Komentatorzy piszą o "rosyjskiej inwazji" i "podłej wojnie prowadzonej przez Moskwę".

Jak czytamy w dzienniku "Die Welt", Władimir Putin po raz drugi po aneksji Krymu okazał się na wskroś makiawelistycznym politykiem. Z jednej strony odgrywa zaniepokojonego o pokój, a jednocześnie wysyła do walki uzbrojonych żołnierzy, aby połknąć kraj należący niegdyś do Związku Radzieckiego. Komentator gazety pisze, że jesteśmy świadkami rosyjskiej inwazji.

Tak jak w 1956 roku na Węgrzech, w 1968 w Czechosłowacji, w 1979 w Afganistanie czy w 2008 w Gruzji, rosyjskie oddziały naruszają niepodległość innego państwa. "Rosja Putina jest ostatnim mocarstwem kolonialnym i ostatnim uosobieniem imperializmu w Europie. Ukraińcy są jego najnowszą ofiarą, a Zachód tylko się temu przygląda" - pisze publicysta "Die Welt".

Jak czytamy, nadszedł czas na wyraźną odpowiedź, którą może dać tylko NATO. Oczywiście prowadzenie wojny przeciwko mocarstwu atomowemu byłoby samobójstwem, ale Europa i Stany Zjednoczone muszą odstraszyć Rosję militarnie i ekonomicznie - stwierdza komentator.

Autor tekstu we "Frankfurter Allgemeine Zeitung" dodaje, że Zachód nie może dłużej dać się wodzić Putinowi za nos. Jego zdaniem, Rosja chce uczynić z Ukrainy upadłe państwo, które będzie strefą buforową przed demokracją i praworządnością.