Andrzej Parafianowicz, jeden z głównych bohaterów afery taśmowej, wciąż pobiera wynagrodzenie z PGNiG i zasiada we władzach jej dwóch spółek zależnych - informuje "Rzeczpospolita".

Andrzej Parafianowicz był wiceministrem finansów i szefem kontroli skarbowej od początku rządów PO, czyli od jesieni 2007 r. Jednocześnie zajmował stanowisko generalnego inspektora informacji finansowej, czyli odpowiadał za walkę z praniem pieniędzy.

Prokuratura w związku z "taśmami Wprost" bada ten fragment rozmowy z byłym ministrem transportu:

Nowak: I chcą ją trzepać. Cały 2012 r. Chcą najpierw wziąć rachunek bankowy (...) Mam nadzieję, że to dotyczy tylko jej działalności, a nie będą chcieli crossować tego z moim rachunkiem (...) Bo na jedzie od paru lat na stracie, potężnej.

Andrzej Parafianowicz: Ja to wszystko wiem... ale... bo ja z urzędu kontroli skarbowej, to już odkryliśmy bardzo dawno. UKS, komputery wyrzuciły (...) Zablokowałem to...

Premier Donald Tusk komentował tę sprawę stwierdzeniem: W tej sytuacji nie wyobrażam sobie, aby Parafianowicz mógł kontynuować pracę w tak poważnej spółce.

Jednak jak pisze "Rzeczpospolita" do dziś Parafianowicz, choć nie uczestniczy w pracach zarządu, pobiera wynagrodzenie. Jego wysokość nie została ujawniona, jednak samo PGNiG w raporcie za ubiegły rok oceniało, że średnia pensja członka zarządu wynosi więcej niż milion złotych rocznie.

Parafianowicz zasiada także w radzie nadzorczej EuRoPol Gazu, właściciela polskiego odcinka gazociągu jamalskiego, a także w radzie dyrektorów PGNiG Upstream International z siedzibą w Norwegii. W ob tych spółkach były wiceminister finansów bez przeszkód pobiera wynagrodzenie.