Waldemar Pawlak, były lider PSL ocenia, że służby nie znalazły niczego, co mogłoby obciążać jego partyjnego kolegę, szefa klubu Ludowców Jana Burego. 10 lipca Centralne Biuro Antykorupcyjne w ramach śledztwa dotyczącego praktyk korupcyjnych na Podkarpaciu, przeszukało między innymi biuro poselskie Burego.

W radiowej Trójce Waldemar Pawlak mówił, że zamieszanie wokół Jana Burego spowodowało "niejasną atmosferę". - Jeżeli byłyby poważne zarzuty wobec Burego, sam deklarował odejście - podkreślił były premier. - Jak się znam na takich przeciekających instytucjach, to mogłoby się okazać, że jeśli by coś znaleziono, to już w piątek pewnie byłyby jakieś głośne informacje, o tym że właśnie znaleziono obciążające dowody - dodał.

Pawlak przypomniał również, że Bury do tej pory nie został przesłuchany w żadnej z ról - ani świadka, ani podejrzanego, więc niejasna atmosfera wokół niego istnieje. Skomentował też doniesienia dzisiejszej "Rzeczpospolitej", według której "śledczy mają mocne dowody na korupcyjny układ na Podkarpaciu". Według byłego lidera PSL takie publikacje pokazują, że miał rację prosząc Sejm o odłożenie piątkowego głosowania w sprawie Bartłomieja Sienkiewicza.

Sprawa płatnej protekcji i przeszukań dokonanych przez CBA stała się bezpośrednim powodem zamieszania w trakcie głosowania nad wotum nieufności wobec szefa MSW. Waldemar Pawlak przed głosowaniem zgłosił wniosek o odłożenie go na dwa tygodnie, by w tym czasie wyjaśnić motywy działania CBA i Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Śledczy badają sprawę dwóch biznesmenów, powołujących się na wpływy. Wśród osób, których dotyczyły do tej pory czynności prokuratorów znaleźli się wiceminister infrastruktury Zbigniew Rynasiewicz, szefowa prokuratury apelacyjnej w Rzeszowie Anna Habało czy były szef rzeszowskich prokuratorów Zbigniew Niezgoda.